Oczami Marici...
Nie chciałam z nim rozmawiać , niech jedzie sobie do tego Los Angeles. "Dlaczego ja jestem taka naiwna i myślałam że o jest inny?" Krzyczałam w myślach. Wstałam z łóżka, poszłam do toalety, spojrzałam w lustro i się przeraziłam. Cała twarz była w tuszu a oczy były czerwone od płaczu. Odkręciłam wodę i zaczęłam zmywać resztki makijażu. Czułam się okropnie. Kiedy wyglądem przypominałam normalnego człowieka wróciłam do pokoju i położyłam się do łóżka. Nie miałam ochoty dzisiaj wychodzić gdziekolwiek. Niestety nie poleżałam sobie zbyt długo ponieważ do pokoju wszedł tato.
-Kochanie coś się stało?- zapytał.
-Nie tato po prostu się źle czuje- odpowiedziałam i schowałam głowę pod kołdrę.
-Dzwoniła ciocia Elizabeth, mówiła że chciałaby żebyś do niej przyjechała na tydzień bo się stęskniła- Nagle się ożywiłam i wyszłam spod kołdry. Chwyciłam z uśmiechem telefon i zadzwoniłam do niej. Mój tato wyszedł z pokoju, a ja usłyszałam w telefonie radosny głos cioci.
-Hej słoneczko, co tam u ciebie?- zapytała.
-A jakoś leci, tato właśnie powiedział mi że dzwoniłaś.
-Tak, słuchaj mam dla ciebie propozycje może mogłabyś do mnie przyjechać? Stęskniłam się za tobą a za dwa tygodnie jadę do Londynu na pokazy więc się szybko nie zobaczymy...
-Strasznie się cieszę, pewnie ze przyjadę.
-To świetnie, wiedziałam że się zgodzisz dlatego kupiłam ci bilety na jutro o 10:30, wyrobisz się?
-No pewnie- zaśmiałam się.
-No to jutro czekam na ciebie na lotnisku w LA, myślę że będziemy mogły iść na jakąś porządną imprezę- zaśmiała się. A ja kiedy tylko usłyszałam o miejscu gdzie jechałam zamarłam.
-To już nie mieszkasz w Toronto?- zapytałam cicho.
-Nie, przeprowadziłam się jakieś dwa miesiące temu. Nie miałam kiedy ci nawet powiedzieć. Przepraszam muszę już kończyć, bilety ma twój tat. Do zobaczenia.
-Pa- powiedziałam mniej entuzjastycznie.
-Buziaczki słonko.
-Buziaki- odpowiedziałam i się rozłączyłam. Kiedy się dowiedziałam gdzie jadę juz z mniejszym entuzjazmem pakowałam walizkę.
***
Kiedy wszystko już było spakowane a walizki stały w przedpokoju postanowiłam się pożegnać z Chrisem i Ann. Włączyłam telefon i zadzwoniłam po przyjaciółki. Odebrała po kilku sygnałach.
-Cześć Ann mogłabyś wpaść do mnie z Chrisem- zapytałam.
-Pewnie, stało się coś?- zapytała z troską w głosie.
-Nie, nic się nie stało.
-To kiedy mamy wpaść?
-Najlepiej zaraz- zaśmiałam się.
-Ok- powiedziała i się rozłączyła. Poszłam do kuchni zrobiłam popcorn i poszłam do salonu. Nie zdążyłam nawet włączyć telewizora a usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Hej- przywitali się razem i przytuliliśmy się.
-Ja chciałby cię przeprosić, nie powinnaś wtedy usłyszeć to co mówię.
-Chris spokojnie, już mi przeszło, dobrze że dowiedziałam się teraz jakim jest Justin niż później. Było, minęło. Nie zadręczaj się tym. Mam dla was wiadomość. Jadę na tydzień do Elizabeth- uśmiechnęłam się.
-Kiedy?- zapytali razem.
-Jutro o 10:30 mam samolot.
-Pozdrów ją od nas- powiedziała smutno Ann.
-Ej! Nie wyjeżdżam na całe życie, tylko na tydzień- powiedziałam i przytuliłam ich jeszcze raz- Chodźcie pooglądamy jakiś film- powiedziałam i zaprowadziłam ich do salonu.
-Popcorn!!- krzyknął Chris. Spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać z niego.
-Kochanie jak możesz się ze mnie śmiać?- zapytał Chris ze smutna minką.
-No już nie obrażaj się- zaśmiała się Ann i pocałowała go. Spojrzałam na nich i pokręciłam głową. Wzięłam jedzenie i usiadłam na kanapie. Chris położył tyłek obok mnie i wziął An na kolana. Spojrzałam na nich trochę smutno ale to już nie moja wina że mnie nikt nie kocha. Westchnęłam tylko i wróciłam do oglądania.
-Wiecie co? Chodźmy do mnie zrobimy sobie jakąś imprezę!- krzyknął Chrysiak.
-Czy ja wiem...- powiedziałam.
-No Marica nie daj się prosić- powiedziała błagalnie Ann.
-No ale...
-Nie ma żadnego ale, zbieraj się i idziemy do mnie. Mam wolą chatę- poruszał zabawnie brwiami. Uśmiechnęłam się do niego. Justin tak robił... Dobra koniec jego tematu.
-Przekonałeś mnie ta wolną chatą- wystawiłam mu język- Poczekajcie tylko się przebiorę- powiedziałam i poszłam szybko do mojego pokoju. Nałożyłam malinowe rurki, białą bluzkę i białe buty na koturnie. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się na widok mojego odbicia. Wyglądałam całkiem nie źle. Zeszłam do salonu i usłyszałam gwizd Chrisa zaśmiałam się.
***
-No to co moje drogie panie sobie życzą?- zapytał Chris, pokazując nam kilka butelek różnych alkoholi. Ja wzięłam tylko jedno piwo.
-Marica co tak skromnie?- zaśmiał się.
-Jutro nie mogę mieć kaca- powiedziałam.
-Jak chcesz - powiedział. Nagle usłyszeliśmy jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz potem na mnie i dopiero odebrał.
-No siema, tak, humorek się poprawił. Cieszę się, poczekaj zaraz ci napiszę esem- powiedział i rozłączyła się. Spojrzał na mnie- Słuchaj bo jest taka sprawa, jak wiesz jutro Justin wyjeżdża i chciałby się dzisiaj pożegnać, pytał czy może przyjść, on nie wie że tutaj jesteś. Jak nie chcesz się z nim widzieć to ja rozumiem. Pójdę do niego później sam..
-Nie Chris, to że ja nie chce go znać to nie znaczy że ty nie możesz się z nim pożegnać niech przyjdzie a ja po prostu nie będę się do niego odzywać- powiedziałam. w głębi duszy nie chciałam go widzieć ale nie chciałam żeby odbijało się to w jakimś stopniu na Chrisie...
-Na pewno?- zapytał. Ja tylko pokiwałam głową na tak i uśmiechnęłam się do niego. Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił szepcząc "dziękuje" . Uśmiechnęłam się na jego słowa. Szybko wyciągnął telefon, a potem podszedł do Ann i ja pocałował.
-Nie bój się nie zapomniałem o tobie- zaśmiał się a ona go dźgnęła w żebro. Zaśmiałam się i wzięłam łyk mojego piwa.
***
Leciała głośna muzyka, Chris był już nieźle wstawiony, Ann trochę mniej natomiast ja byłam prawi trzeźwa. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie wiedziałam czy mi się zdawało czy nie bo muzyka wszystko zagłuszała. Powiedziałam o tym Chrisowi, ponieważ wiedziałam kto miał przyjść a nie chciałam się z nim widzieć. Ann ściszyła muzykę.
-Hej, wchodź- powiedział Chris.
-Słuchaj, głupio wyszło z tym moim całym wyjazdem- zaczął się tłumaczyć ale Chris mu przerwał.
-Przestań już. Masz piwo i się uspokój. Masz się dobrze bawić- poklepał go wchodząc z nim do pokoju. Spojrzał na An i się z nią przywitał. Spojrzał w moją stronę i nie wiedział co zrobić.
-Hej- powiedział.
-Cześć- odpowiedziałam nawet na niego nie patrząc. Chłopak uśmiechnął się smutno i wziął łyk piwa. Moja przyjaciółka pod głosiła muzykę i zaczęła tańczyć z Chrisem. Po chwili podszedł do mnie Chris i poprosił do tańca. Uśmiechnęłam się i odłożyłam moja butelkę na stolik i poszłam z nim tańczyć. Spojrzałam na Ann. Tańczyła już z Justinem.
-Pogódźcie się- powiedział Chris na tyle głośno żebym usłyszała ale tak żeby nikt inny nie wiedział.
-Nie mam ochoty Chris. Czuje się jak kretynka. Myślałam ze jesteśmy przyjaciółmi a on nawet nie powiedział że wyjeżdża i pewnie nie wiedziałabym o tym gdyby nie ty.
-Ja też nie wiedziałem że wyjeżdża. Dowiedziałem się wczoraj tak samo ja ty. Rozmawiałem z nim i on nic ci nie mówił właśnie dlatego żebyś się dziwnie nie czuła. Słuchaj, on naprawdę nie chciał nic złego zrobić- uśmiechnął się.
-Może masz racje i pomyślisz że jestem jakimś rozkapryszonym dzieckiem ale ja pierwsza do niego ręki nie wyciągnę- powiedziałam a on zaczął się śmiać. Spojrzał w stronę swojej dziewczyny i tańcząc zaczął się do nich zbliżać.
-Odbijamy- powiedział. Spojrzał na mnie i puścił mi oczko.
_____________________________________________________________
Sorki że nie pisałam tak długo ale neta nie miałam :( Obiecuje że jutro też coś wrzucę :**
Nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału ale następny będzie lepszy :)
Hah :D
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam na kolejny ; )
Pozdrawiam. Olla. ; *
Zapraszam na nowy rozdział na: http://justinstories.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; *
Olla