Oczami Marici...
Nie mogłam zasnąć. Poszłam do ogrodu i usiadłam przy basenie. Włożyłam do niego stopy i patrzyłam w księżyc. Był piękny. Przypominały mi się wszystkie wygłupy z Justinem. Jak się poznaliśmy. Jak uczył mnie jeździć na bmx'ie. Jak zawsze wiedziałam że mogę na niego liczyć, że mogłam z nim szczerze pogadać. Strasznie mi tego brakowało. Wiem że mam Chrisa i Ann ale nie wiem czemu czuję że to nie to samo. Wszystko przeze mnie... Obrażałam się jak rozpieszczony bachor a na koniec powiedziałam mu taką głupotę. Kiedy na plaży usłyszałam go chciałam się w niego wtulić. Zabolało to że się odsunął. Nie dziwię mu się wcale. Nie po tym co mu powiedziałam. Usłyszałam że ktoś idzie, popatrzyłam w tamtą stronę i okazało się że to Elizabeth.
-Dlaczego nie śpisz?- zapytała.
-Nie mogę zasnąć, a ty?
-Zastanawiałam się dlaczego tutaj siedzisz- powiedziała i się przysiadła. Głośno westchnęłam.
-Ale obiecaj że nikomu nic nie powiesz.
-Obiecuję.
-Chodzi o kolegę. Pokłóciliśmy się ale już tak chyba na dobre...
-Dlaczego tak sądzisz?- przerwała mi. Ja nic nie mówiąc pokazałam jej smsa od Justina- O co poszło?- zapytała jak tylko skończyła czytać.
-Powiedziałam że mam go w dupie- powiedziałam ze spuszczoną głową.
-Skoro tak powiedziałaś to chyba nie był taki ważny jak ci się wydawało.
-Nie, właśnie jest wyjątkowy. To prawdziwy przyjaciel, ja nie wiem dlaczego tak powiedziałam. Ja nawet tak nie myślałam.Uwielbiam spędzać czas w jego towarzystwie. Wiem że mogę zawsze z nim porozmawiać szczerze a on ze mną.
-Wow z tego co mówisz to musi być naprawdę ważny.
-Bo jest- szepnęłam- ale zmieńmy temat. Jak poznałaś Josha?- zapytałam a na twarzy Elizabeth od razu pojawił się uśmiech.
-Poznałam go na afterparty. Josh jest choreografem i tak jakoś się zdarzyło że spotkaliśmy się na tej samej imprezie. Potem spotkania, randki i tak wyszło że jesteśmy razem. Josh to naprawdę wartościowy chłopak. Kocham go - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-Cieszę się- przytuliłam się do niej.
-Ja już muszę lecieć. Ty też zaraz idź do pokoju bo będziesz chora- powiedziała. Ja tylko pokiwałam głową, a Elizabeth poszła. Wyciągnęłam telefon i spróbowałam zadzwonić do Justina. Po kilku sygnałach odebrał.
-Słucham- powiedział najwyraźniej zaspany.
-Justina- powiedziałam niemalże szepcząc.
-Marica stało się coś?- zapytał już bardziej żywiej.
-Nie, ale brakuje mi ciebie- powiedziałam.
-Przecież masz mnie w dupie- odpowiedział smutno.
-Wcale tak nie jest. Justin naprawdę.
-Przestań do mnie wysyłać smsy, dzwonić obojętnie jak kontaktować się ze mną- nagle zrobił się strasznie zły.
-Ale Justin...
-Po prostu nie dzwoń- powiedział i się rozłączył. Poczułam jak po moim policzku spływała łza. Przecież go przepraszałam już za to. Może on nie jest tego wszystkiego wart... Wstałam i poszłam do pokoju. Nadal nie miałam ochoty spać więc włączyłam laptopa i zaczęłam oglądać jakiś film.
***
-Marica przestań, wszystko się jakoś ułoży. Chodź mam dla ciebie zadanie.
-Zadanie?- zapytałam.
-Poszłabyś do sklepu po kilka rzeczy zrobię obiad- powiedziała.
-Oby nie skakało tak jak ostatnio- zaśmiał się Josh, który właśnie wszedł do kuchni.
-Kochanie- zaśmiała się- postaram się żeby było jadalne.
-Oboje wiemy ze i tak będziemy musieli zamówić chińszczyznę- uśmiechnął się i pocałował ją. Ja stanęłam tylko i zaczęłam się śmiać. Elizabeth dała mi listę zakupów i pieniądze. Sklep nie był daleko. Włożyłam słuchawki do uszu i poszłam. Rozglądałam się na boki ponieważ nie mogłam znaleźć marchewki. Nagle wpadłam na kogoś.
-Ja przepraszam- powiedziałam.
-Nic się nie stało- zaśmiał się. Spojrzałam na niego. Przede mną stał blondyn z niebieskimi oczami. Był hmmm jakby to określić... boski? Tak to dobre określenie.
-Nie chciałam na ciebie wpaść szukałam marchewki- powiedziałam.
-Naprawdę nic się nie stało. Jestem Conor.
-Marica- uśmiechnęłam się.
-A marchewka jest tam -powiedział pokazując palcem następny regał.
- Dzięki- miałam już odchodzić ale zatrzymał mnie.
-Dasz mi swój numer, może skoczymy kiedyś tam na jakieś lody albo do kina?- zapytał nieśmiało.
-Bardzo chętnie- powiedziałam i dałam mu to o co prosił.
-Do zobaczenia- pożegnałam się i poszłam po ostatnią rzecz z listy...
***
-Wróciłam- powiedziałam otwierając drzwi.
-Jestem w kuchni- powiedziała Elizabeth. Poszłam do niej i dałam jej zakupy.
-Już myślałam że się zgubiłaś.
-Przepraszam ale nie mogłam znaleźć marchewkę- uśmiechnęłam się na myśl Conora.
-Znalazłaś ją i...- powiedziała Elizabeth.
-Poznałam takiego fajnego chłopaka Conora. Chciał mój numer- mówiłam bardzo szczęśliwa.
-Mam dla ciebie propozycję. Może zostałabyś jeszcze tydzień u mnie ?
-A nie masz pokazów?- zapytałam.
-Pojedziesz ze mną już to załatwiłam.
-To super- przytuliłam się do niej- jesteś najlepszą ciocią na świecie- zaśmiałam się.
-Tylko nie ciocia- również się zaśmiała- pomożesz mi z obiadem?- zapytała.
-Trzeba go przecież uratować- tym razem obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Oczami Justina...
Wstałem rano i nie miałem ochoty ruszać się z łóżka. Nałożyłem kołdrę na głowę i próbowałem ponownie zasnąć.
-Justin wstawaj już prawie południe- krzyczała mama.
-Mamo nie mam ochoty- powiedziałem lekko poirytowany.
-Nie obchodzi mnie to. Odkąd tutaj przyjechałeś jesteś jak jakiś duch... Justin co się dzieję?
-Chcesz wiedzieć? Denerwuje mnie to że muszę wszystko robić to co chce wytwórnia. Mam już tego dość. Na dodatek moja przyjaciółka powiedziała ze ma mnie w dupie. Super co? Już wszystko wiesz więc daj mi spokój!- wykrzyczałem.
-Justin uspokój się. To nie powód żeby wyżywać się na mnie- powiedziała.
-Przepraszam ale jestem strasznie zły i już nie panuje nad sobą... Chyba pójdę popływać...
***
Wynurzyłem się z wody i mało co nie dostałem zawału.
-Justin- usłyszałem ten piskliwy głos.
-Selena co ty tutaj robisz?!- zapytałem zdenerwowany.
-No jak to co przyszłam do mojego chłopaka.
-My już nie jesteśmy razem!- wykrzyczałem- i wyjdź stąd!!
-Nie krzycz na mnie kochanie- powiedziała z cwaniackim uśmieszkiem.
-Daruj sobie- odpowiedziałem i wyszedłem z basenu.
-Co już ta twoja kurewka cie zostawiła?- zapytała ironicznie.
-Co cię to interesuje...
-Czyli jednak zostawiła...- zaśmiała się.
-Przestań i wyjdź!- krzyknąłem.
-Nie denerwuj się- mówiąc zaczęła podchodzić bliżej- ja mogę ci pokazać jak się dba o chłopaka- wyszeptała tuż przy moich ustach.
-Ty chyba jesteś śmieszna, sądzisz że będę z tobą tylko dla seksu? Chyba powinnaś się zgłosić do lekarza- zaśmiałem się i poszedłem do mojego pokoju. Wszedłem na Twittera. Zobaczyłem zdjęcie Marici całej w mące. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Brakowało mi jej ale nie będę się narzucał.
Oczami Marici...
-Marika dzwonił Conor- usłyszałam głos Josha jak tylko weszłam do domu.
-Dzięki- powiedziałam i szybko pobiegłam do niego oddzwonić. Odebrał po kilku sygnałach.
-Hej dzwoniłeś?
-Tak miałabyś ochotę skoczyć ze mną do skateparku?
-Dlaczego nie. To o której?
-Możesz teraz?- zapytał.
-Mogę. To ja zaraz będę na razie- powiedziałam i rozłączyłam się. Szybko zbiegłam na dół.
-Idę z Conorem do skateparku nie wiem kiedy wrócę- powiedziałam Elizabeth.
-Dobrze tylko uważaj na siebie.
-Obiecuję- uśmiechnęłam się i wyszłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz