-Ale ze mnie kaleka- zaśmiałam się kiedy kolejny raz leżałam na ziemi.
-Spokojnie, nauczysz się- powiedział Conor. Od godziny próbuje mnie nauczyć "prostego" triku na desce.
-Boli mnie już cały tyłek- zaśmialiśmy się.
-To może rzeczywiście usiądźmy na ławce- powiedział i pomógł mi wstać.
-Fajnie się z tobą bawię- powiedziałam.
-Ja z tobą też- zaśmiał się. Robiło się już coraz ciemniej...
-Chyba będę się zbierać do domu- powiedziałam niezbyt zadowolona z tego.
-Odprowadzę cię- powiedział.
-Nie trzeba- uśmiechnęłam się.
-Trzeba, trzeba. Sama nie będziesz wracać- powiedział i chwycił moją dłoń. Nic nie mówiąc poszliśmy w stronę domu Elizabeth. Kiedy przechodziliśmy przez park chłopak popatrzył mi w oczy i... z uśmiechem wywalił mnie na trawę.
-Nie daruje- zaśmiałam się i zaczęłam go gonić. Conor biegał głośno się śmiejąc.
-Nawet mnie nie złapiesz- krzyczał głośno .
-To się jeszcze okaże- krzyknęłam w jego stronę i nagle poczułam wielki ból w nodze. Znów w kogoś wpadłam... Leżałam nie mogąc wstać.
-Jezu ja przepraszam. Żyjesz? Cholera jasna ja to mam szczęście-słyszałam dobrze mi znany głos.
-Nie mogę wstać- wyszeptałam, ponieważ nie miałam siły mówić. Chłopak mnie wziął na ręce. Z takiej odległości bardzo dobrze widziałam jego czekoladowe oczy. Położył mnie na ławce.
-Zadzwonię po karetkę- powiedział i już wyciągał telefon kiedy podbiegł do mnie Conor.
-Co ci się stało?- zapytał przestraszony. Spojrzał na Justina.
-Coś ty jej zrobił?!- wykrzyczał mu w twarz.
-Nie zrobiłem tego celowo ok?!- Justin również podniósł głos.
-Idiota!
-Sam jesteś idiotą- Justin podszedł pod niego bliżej.
-I co mi zrobisz? zlejesz mnie? Już się boję... wielka gwiazda Justin Bieber mnie zbije- wyśmiał go Conor.
-Pożałujesz tego!- krzyknął Justin i już mieli się na siebie rzucać kiedy krzyknęłam żeby przestali.
-Poczekaj zadzwonię na pogotowie- powiedział Conor.
-Nie trzeba- odpowiedziałam- Po prostu zaprowadź mnie do domu- Próbował mnie podnieść ale nie wychodziło mu to za dobrze. Justin stał z boku i patrzył na to wszystko z kpiną.
-Weź się odsuń- powiedział w końcu. Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce- Weź mój rower!- krzyknął do Conora. Spojrzał na mnie i wyszeptał:
-Już lepiej co księżniczko?- zapytał z uśmiechem. Ja pokiwałam głową na tak- Tak właściwie to gdzie ja mam cię zanieść?- zaśmiał się.
-Wytłumaczę ci- powiedziałam.
***
Kiedy już staliśmy pod domem Elizabeth pożegnałam się z Conorem. Chciałam też z Justinem ale on kazał Conorowi postawić rower przy bramie a mnie zaniósł do domu. Otworzyłam drzwi i tak Justin stał w holu ze mną na rękach.
-Elizabeth?!- krzyknęłam niepewnie.
-Jestem w salonie- usłyszałam. Justin mnie tam zaniósł.
-Dzień dobry- powiedział kiedy już byliśmy w pokoju.
-Dzień dobry- odpowiedziała a kiedy popatrzyła w naszą stronę zamarła- Co się stało?- widziałam że Justin chciał już to wszystko wytłumaczyć ale nie pozwoliłam mu.
-Wywaliłam się w skateparku strasznie bolała mnie noga więc Justin mnie przyniósł.
-Ale nic ci nie jest?- pytała zmartwiona- Poczekaj ja zaraz zadzwonię do Josha że dzisiaj nie przyjadę do niego- mówiła wyciągając telefon.
-Nie trzeba. Ja sobie poradzę nie musisz się mną martwić. Poleżę sobie i mi przejdzie.
-Na pewno ?
-Tak- odpowiedziałam z uśmiechem- Justin muszę cię jeszcze wykorzystać. Zaniesiesz mnie do pokoju- zapytałam. Chłopak nic nie mówiąc kierował się w stronę schodów. Pokazałam mu które drzwi a on otworzył je i położył mnie na łóżku.
-Ja przepraszam naprawdę cię nie widziałem. Nie chciałem. Przepraszam.
-Ok. Przyjmę przeprosiny ale ty musisz przyjąć też moje- powiedziałam z uśmiechem.
-Mały szantaż?- zapytał.
-Znasz mnie inaczej nie umiem- zaśmiałam się a on razem ze mną.
-Czyli koniec tej szopki?- zapytał z uśmiechem.
-To zależy od ciebie- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ok. Tylko mam jedno pytanie...
-Jakie?- zapytałam.
-Czy ty naprawdę miałaś mnie w dupie?- zapytał spuszczając głowę. Chwilę zastanawiałam się co mu powiedzieć...
-Wierzysz mi?- chłopak pokiwał głową na tak- Nie miałam cie w dupie i nigdy mieć nie będę. Nie wiem dlaczego to powiedziałam ale ja naprawdę tak nie myślałam.
-Tęskniłem- powiedział i się do mnie przytulił. Ja z uśmiechem na twarzy zrobiłam to samo tylko że mocniej.
-I już żadnych kłótni, obiecujesz?- zapytałam.
-Obiecuje, a ty?
-Ja też- powiedziałam uśmiechając się.
-Skąd znasz Conora?- zapytał nagle.
-Poznałam go w sklepie a co?
-Nic tylko uważaj na niego- powiedział z troską w głosie.
-Nie rozumiem.
-Uważaj na niego. On potrafi być różny. Przepraszam ale będę musiał się zwijać. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń do mnie nawet w środku nocy- powiedział z uśmiechem.
-Zobaczymy się jutro?- zapytałam.
-Jak nie zadzwonią z wytwórni to tak, pa- powiedział i się przytulił.
-Na razie.
-Pamiętaj, dzwoń nawet w nocy- powiedział stojąc już w drzwiach. Zaśmiałam się i pokiwałam głową na tak. Chłopak zniknął za drzwiami a do mojego pokoju po niecałej minucie wbiegła Elizabeth.
-Widzę że już pogodzeni- uśmiechnęła się.
-Tak.
-No, no ale miałaś wejście. Nie mówiłaś że masz takiego przystojnego przyjaciela- zaśmiała się.
-Elizabeth masz chłopaka!- krzyknęłam śmiejąc się.
-Lepiej od razu powiedz że jestem dla niego za stara a nie wciągasz w to Josha- teraz to wybuchnęłyśmy śmiechem.
-No nic muszę się już zbierać. Na pewno sobie poradzisz bo ja zostanę chyba na noc u Josha- uśmiechnęła się bardzo szeroko.
-Poradzę sobie tylko pamiętaj że ja chcę być chrzestną- zaśmiałam się.
-Pamiętam- mówiła wychodząc z pokoju. Ja nie miałam już siły nawet się przebrać dlatego poszłam spać w ciuchach.
Oczami Justina...
-Mamo kocham cię- powiedziałem i dałem jej buziaka w policzek.
-Justin piłeś?- zapytała podejrzliwie.
-Nie, świat bez tego tez jest piękny- powiedziałem i wtuliłem się w nią.
-To opowiadaj co się zdarzyło.
-Pogodziłem się z Maricą- powiedziałem zadowolony.
-Cieszę się- powiedziała.
-Idę spać bo jestem strasznie zmęczony- odpowiedziałem i poszedłem do siebie, umyłem się i położyłem do łóżka. Zamknąłem oczy i szybko zasnąłem.
***
Obudził mnie mój telefon. Popatrzyłem na zegarek 02:18 no ciekawe komu się nudzi...
-Halo?- spytałem na pół przytomny.
-Justin, mógłbyś przyjechać ? Strasznie boli mnie noga- usłyszałem płacz Marici.
-Zaraz będę- powiedziałem rozłączając się. Szybko nałożyłem na siebie jakieś ciuchy i pobiegłem do garażu. Wyjechałem z piskiem opon. Po chwili stałem już pod domem jej cioci. Wszedłem do domu i pobiegłem na górę do jej pokoju. Leżała na łóżku cała zapłakana.
-Boże Marica co się stało?- zapytałem przestraszony.
-Nie wiem spałam i obudził mnie ból nogi, który się nasila. Strasznie boli- płakała. Podszedłem do niej i ją przytuliłem po czym wziąłem ją delikatnie na ręce i zaprowadziłem do auta. Kiedy posadziłem ją na fotelu kucnąłem przed nią i powiedziałem:
-Wszystko będzie dobrze obiecuję. Nie płacz już księżniczko.
-Ona strasznie boli.
-Wiem, ale wytrzymaj jeszcze trochę- powiedziałem i usiadłem na miejscu kierowcy. Bardzo szybko jechałem do szpitala. Marica coraz bardziej płakała. Kiedy już byliśmy na miejscu wyciągnąłem ją i zaniosłem na izbę przyjęć. Tam przyjął ją lekarz. Ja usiadłem na korytarzu. Minęła godzina. Z gabinetu wyszła pielęgniarka. Szybko podszedłem do niej.
-Co jej jest?- zapytałem.
-A ty jesteś jej...?- zapytała.
-Przyjacielem- odpowiedziałem szybko.
-Ma złamaną prawą nogę. Założyliśmy jej gips. Możesz już ją zabrać do domu- uśmiechnęła się starsza pani. Wszedłem do pokoju. Marica leżała i patrzyła na mnie.
-To co jedziemy?- zapytałem.
-Tak- odpowiedziała wzięła kule do rąk i kierowała się w stronę wyjścia. Szedłem za nią w razie czego. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do niej.
***
-Justin mógłbyś zostać ze mną?- zapytała leżąc już w łóżku.
-Jeżeli chcesz... Tylko zadzwonię do mamy żeby się nie martwiła- pokiwała głową na tak a ja wyciągnąłem telefon.
-Justin gdzie ty jesteś?- zapytała.
-U Marici. Bolała ją noga zawiozłem ją do szpitala i okazało się że jest złamana. Ja zostanę u niej. Przepraszam że nie zadzwoniłem wcześniej.
-Już dobrze nic się nie stało.
-Dzięki mamo do jutra- powiedziałem.
-Pa kochanie- powiedziała i się rozłączyła.
-Ok to może tu się rozłożę- powiedziałem i usiadłem wygodnie w fotelu obok jej łóżka ... Dziewczyna zaśmiała się.
-Nie wygłupiaj się- odpowiedziała- Chodź- poklepała miejsce obok siebie.
-Na pewno?- upewniłem się. Marica pokiwała głową na tak a ja wskoczyłem pod kołdrę.
-Dobranoc- powiedziała.
-Dobranoc księżniczko- odpowiedziałem wtulając się w nią.
______________________________________________________
Taki prezent ode mnie dwa rozdziały :)
Jeeej ! W koncu sie pogodzili :D
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to niezmiernie ;d
Pozdrawiam ; *
Olla.
Zapraszam na nowy rozdział na: http://justinstories.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; *
Olla.