sobota, 22 grudnia 2012

8. Masz śliczne oczy

-Wstawaj śpiochu !!- ze snu wybudził mnie krzyk taty..
-Uspokój się- powiedziałam i naciągnęłam kołdrę na głowę...
-Wstawaj, dzisiaj twoje urodziny!!- znów się wydarł.
-I co w tym takiego... Co roku one są- wychyliłam głowę.
-Ale dzisiaj są twoje 17 urodziny- zaśmiał się.
-Za rok będą 18 a teraz pozwól że pójdę dalej spać - powiedziałam i wczołgałam się pod kołdrę. Nigdy nie przepadałam za moimi urodzinami. Gdyby nie ja moja mama dalej by żyła a tato byłby szczęśliwy. Zamknęłam oczy i próbowałam powrócić do krainy Morfeusza.
-Znów to samo?- usłyszałam głosy moich przyjaciół.
-Nie chce wstać i tyle- powiedział zrezygnowany mój tato.
-Spróbuje z nią pogadać- powiedziała Ann. Wiedziałam że zaraz będzie chciała mnie gdzieś wyciągnąć dlatego trzymałam kurczowo kołdrę na głowie.
-Marica, proszę cie, to nie jest twoja wina.
-Mówisz tak co roku a i tak wiem że to prawda- powiedziałam smutno.
-Przestań słońce wstań i chodź z nami na jakieś zakupy a potem wyskoczymy do jakiegoś klubu- mówiąc to próbowała ściągnąć ze mnie kołdrę.
-Ann ja naprawdę nie mam ochoty, idźcie sami wypijcie za moje zdrowie- poprawiła kołdrę.
-Skoro ty jesteś taka to ja dzwonie po posiłki- zaśmiała się.
-Ciekawe jakie? W tamtym roku łaskotanie Chrisa nic ci nie pomogło- zaśmiałam się.
-To był nie wypał ale teraz...- przerwała na chwilę- Mógłbyś wpaść do Marici? Nie nic się nie stało, w zasadzie to stało się, nie chce wyjść z łózka-westchnęła- Dobra to czekamy- podeszła do mnie i powiedziała przez kołdrę:
-Teraz będzie cięższa artyleria- zaśmiała się i wyszła. Nie mogłam zrozumieć dlaczego oni nie chcą mi dać spokoju... Zamknęłam oczy i chciałam jeszcze raz powrócić do krainy snu, niestety przerwało mi pukanie do drzwi.
-Nie ma Marici!- krzyknęłam. Poczułam jak ktoś siada obok mnie na łóżku. Nie chcaiałm wychylać głowy dlatego zapytałam kto to...
-Mikołaj- usłyszałam głos który zadziałał na mnie lepiej niż jakikolwiek środek uspokajający... Wychyliłam głowę nad kołdrę.
-Daty ci się pomyliły mikołaju i jakoś tak młodo wyglądasz i jesteś za bardzo przystojny na mikołaja- powiedziałam.
-Hmmm... Właśnie usłyszałem z ust Marici Smile że jestem przystojny- podrapał się po brodzie i razem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Brzydal!- krzyknęłam .
-Ej, przed chwilą byłem przystojniakiem- udał obrażonego.
-Już się nie gniewaj mój przystojniaku- zaśmiałam się.
-O i jeszcze na dodatek jestem JEJ przystojniakiem- zaśmiał się a ja uderzyłam go poduszką.
-Bolało- powiedział.
-Wybacz mi- powiedziałam hamując śmiech.
-Wybaczę jeżeli wyjdziesz z łóżka.
-Nie ma takiej opcji- powiedziałam i schowałam się znów pod kołdrę. Nic nie usłyszałam tylko poczułam jak ktoś włazi pod moją kołderkę i się do mnie przytula.
-Co ty robisz?- zapytałam.
-Po leże sobie z tobą- powiedział i jeszcze bardziej się do mnie przytulił.
-To nie jest twoja wina. Twoja mama bardzo cie kochała i dlatego oddała za ciebie życie. Wiem że czujesz się winna jej śmierci ale to naprawdę nie jest przez ciebie- wyszeptał. Mi momentalnie poleciały łzy z oczu- nie płacz księżniczko- powiedział i wytarł moje łzy. Musiałam wziąć chusteczki dlatego wyszłam z łóżka. Justin wstał zaraz za mną. Przytulił mnie od tyłu i wtulił się we mnie.
-Nie daj się prosić, jeżeli nie chcesz to zrobić dla mnie to zrób to dla Ann i Chrisa ale tez dla twojego taty bardzo się martwi że obwiniasz się za to co się stało- powiedział a ja odwróciłam się do niego przodem i go przytuliła.
-Masz racje- powiedziałam i pognałam do łazienki- Daj mi parę minut- mówiłam zamykając już drzwi. Znając mnie to Justin sobie poczeka.

Oczami Justina...
Czekam na nią od dobrych 30 minut. Usłyszałem jej śpiewanie pod prysznice. Zaśmiałam się pod nosem. Do pokoju wszedł jej tato. Spojrzał na mnie.
-Gdzie Marica?- zapytał.
-W łazience, kazała na siebie czekać- zaśmiałem się.
-Jak udało ci się ją wyciągnąć z łóżka?- zapytał zdziwiony- ale poczekaj może nie będziemy rozmawiali tutaj chodźmy do salonu- zaproponował.
-Więc jak ci się to udało- mówił siadając na kanapie.
-Porozmawiałem z nią. Powiedziałem że to nie jej wina. Ona po dłuższej rozmowie przyznała mi racje-powiedziałem ale jej tato mi przerwał.
-Ja z Ann i Chrisem robimy to co roku i jeszcze nigdy nam się nie udało wyciągnąć jej- spojrzałem na niego. Przyglądał mi się- Musisz być dla niej naprawdę bardzo ważny.
-Jesteśmy przyjaciółmi- szybko wyjaśniłem.
-Jaasne...
-Tato musisz go męczyć?- zapytała Marica stojąca juz na schodach. Spojrzałem na nią... Wyglądała po prosty olśniewająco. Miała białą sukienkę rozpuszczone włosy i lekko pomalowane oczy.
-Justin wszystko ok?- zapytała.
-Tak, wyglądasz bosko- powiedziałem z uśmiechem na ustach.
-Dziękuje- powiedziała trochę...  speszona? Tak, chyba tak.
-Miłej zabawy- powiedział jej tato a my wyszliśmy z domu. Po drodze patrzyłem na nią cały czas.
-Dlaczego patrzysz tak na mnie?- usłyszałem.
-Tak po prostu - uśmiechnąłem się.Kiedy doszliśmy do domu Chrisa dziewczyna stanęła przede mną i dała mi buziaka w policzek.
- A za co to?- spytałem.
-Za to że wyciągałeś mnie z tego pokoju- uśmiechnęła się i weszła do środka a ja zaraz za nią.
-Justin jak ty to zrobiłeś!- dopytywała Ann.
-Długa historia ale było warto- uśmiechnąłem się i spojrzałem na Marice. Ona się zarumieniła i poszła do kuchni po coś do picia. oczywiście nie odbyło się bez tego pytającego wzroku Ann. Wzruszyłem tylko ramionami a ona poszła za dziewczyną.
-Najpierw pobawimy się trochę u mnie a potem idziemy na imprezę- powiedział Chris.
-No spoko-odpowiedziałem.
-Tylko jest jeden problem- powiedział już trochę mniej entuzjastycznie.
-Jaki?- spytałem.
-Robisz za kierowce- poklepał mnie po ramieniu- wierzę w ciebie- zaśmiał się.
-Ale znów ja?- spytałem z rozczarowaniem.
-Ale nie zrobisz tego dla Marici?- zapytał. Właśnie trafił w mój czuły punkt.
-Tym razem wygrałeś ale nie ciesz się tak dostaniesz za swoje- odpowiedziałem. W tej chwili do pokoju weszły dziewczyny. Ann usiadła na kolanach Chrisa a Marica obok mnie.
-Tez chcesz na kolana?- zapytałem śmiejąc się.
-Daruje sobie- odpowiedziała szybko.
-Gardzisz moimi kolanami- zrobiłem smutną minkę a wszyscy dookoła zaczęli się śmiać.
-Tak gardzę kolanami wspaniałego Justina Bieber.
-Masz plusa za tego wspaniałego- zaśmiałem się. Dziewczyna tylko wystawiła języka w moją stronę.

***
Dochodzi godzina 21. wszyscy oczywiście są lekko wstawieni oprócz mnie.
-No młodzieży pakować się do auta i jedziemy na imprezę- powiedziałem. Chris jeszcze skończył pić swoje piwo i wszyscy pojechaliśmy do klubu. Nasza parka szybko gdzieś zginęła w tłumie mówiąc że zaraz wrócą.
-Twoje urodziny a oni sobie gdzieś idą się gdzieś miziać- powiedziałem.
-Nie mam im tego za złe. Jak chcesz ty też możesz iść się pobawić ja raczej posiedzę sobie przy barze.
-Nie ma mowy nie zostawię cie samej posiedzę z tobą- odpowiedziałem i poszliśmy w stronę baru.
-Poproszę najlepszego drinka dla tej pani- powiedziałem i pokazałem barmanowi palcem Marice.
-Justin  nie trzeba- powiedziała.
-I co z tego pij jak dają- zaśmiałem się. Marica podziękowała i piła drinka. Potem jeszcze kilka i była już nieźle wstawiona.
-Justin zatańczysz?- zapytała.
-Jeżeli chcesz- odpowiedziałem. Złapałem ja za dłoń i poszliśmy w stronę parkietu. Dziewczyna zawiesiła dłonie na mojej szyi a ja ją złapałem w tali.
-Justin?
-Tak?- zapytałem.
-Czy ja jestem naprawdę taka brzydka że nikt mnie nie chce?- zapytała ni skąd ni zowąd.
-Nie jesteś brzydka księżniczko- odpowiedziałem z uśmiechem.
-To co ze mną jest nie tak?- zapytała.
-Z tobą jest wszystko dobrze to z facetami jest coś nie tak - zaśmiałem się. Nic nie odpowiedziała tylko jeszcze mocniej przytuliła się do mnie. Kiedy piosenka się skończyła tańczyliśmy jeszcze chwile ale Marica chciała iść się napić.
-Ja zaraz wrócę, dobrze?- zapytałem. Ona jedynie miała tylko sile żeby pokiwać głową na tak.
Musiałem iść do toalety. Nie uśmiechało mi się zostawiać ją samą ale musiałem.

***
Szukałem jej wzrokiem. Nie siedziała już przy barze. Podszedłem do barmana.
-Widziałeś tą dziewczynę z którą tutaj siedziałem?- zapytałem.
-Poszła z jakimś typkiem tam- pokazał palcem na kanapę w kącie sali.
-Dzięki- rzuciłem i szybko podszedłem w tamtym kierunku. Zobaczyłem ją. Siedziała na kolanach u jakiego obleśnego kolesia a on ją macał po udzie. Stanąłem bliżej i odkaszlnąłem. Facet spojrzał na mnie.
- Zabieraj od niej te łapy- powiedziałem zły. Koleś posadził ją na kanapie i podszedł bliżej mnie.
-Bo co gówniarzu?- zapytał z kpiną. Stanąłem jeszcze bliżej niego.
-Bo to moja dziewczyna i zaraz ci tak przyjebie że nie wstaniesz- facet tylko się zaśmiał.
-To niezłą masz dziewczynę, uważaj bo lepi się do wszystkich jak tania dziwka- zaśmiał się.
-Ja podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem do samochodu. Położyłem na tylich siedzeniach i kazałem jej się nie ruszasz. Była taki pijana że zaraz zasnęła. Ja nie czekając chwili dłużej poszedłem jeszcze do klubu. Spojrzałem na tą kanapę na której była wcześniej Marica. Ten facet jeszcze tam siedział. Szybko podbiegłem do niej i z zaskoczenia zacząłem go okładać pięściami kiedy podbiegła do mnie ochrona wstałem i plunąłem na niego.
-Nikt nie będzie jej wyzywał od dziwek!- krzyknąłem. Ochroniarz chciał mnie wyprowadzić ale podniosłem ręce do góry i sam opuściłem klub. Zadzwoniłem do Chrisa.
-Ja jadę zawieść Marice, musicie poradzić sobie sami- powiedziałem.
-Stary co ty zrobiłeś temu kolesiowi?- zapytał.
-To co trzeba, pogadamy jutro, poradzicie sobie ?- zapytałem.
-Pewnie, tylko Justin nie zawoź ją do jej domu bo będzie miała przechlapane- powiedział.
-No ok- powiedziałem i się rozłączyłem. Spojrzałem na nią... Była taka słodka i śliczna że rzygać mi się chciało jak pomyśle że ten facet ją dotykał.. Odpaliłem silnik i pojechałem do hotelu.

***
Wnosiłem ją właśnie do pokoju kiedy obudziła się.
-Justin, gdzie jesteśmy?- zapytała.
-U mnie- odpowiedziałem.
-Justin?
-Tak księżniczko?
-Pocałuj mnie- powiedziała. Spojrzałem na nią zaskoczony ale pocałowałem ją, tyle że w czoło. Dziewczyna zaśmiał się.
-Nie o to mi chodziło- szepnęła i pocałowała mnie w usta. Nie powiem, całowała jak dla mnie doskonale. Oddawałem każdy pocałunek do póki nie położyłem ją na łóżku. Wtedy spojrzała na mnie.
-Masz śliczne oczy- powiedziała przygryzając usta.
-Dziękuje ty też masz śliczne oczka- zaśmiałem się. Znów przybliżyła się do mnie i zaczęła mnie całować. Pociągnęła mnie z koszule i leżałem na niej, nie przerywając pocałunków. W końcu się opamiętałem.
-Marica jutro będziesz tego żałowała- powiedziałem.
-A ty? - zapytała.
-Ja nie- powiedziałem cicho ale żeby usłyszała.
-Położysz się ze mną?- spytała
-Pewnie księżniczko- odpowiedziałem i zacząłem ściągać koszule, potem spodnie i w taki sposób wskoczyłem w samych bokserkach pod kołdrę. Przytuliłem się do dziewczyny ona się tylko odwróciła, dała mi buziaka w policzek i wtuliła jeszcze bardziej.
-Dobranoc Justin- wyszeptała.
-Dobranoc- pocałowałem ją we włosy i zamknąłem oczy alby odpłynąć w krainę Morfeusza.

________________________________________________________
Rozdział średnio mi się podoba. W poniedziałek Wigilia ale obiecuje że coś dodam.. tak na święta :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz