niedziela, 2 grudnia 2012

3.A co jeśli bym chciał?

Kiedy rano otworzyłam oczy dostrzegłam jakąś karteczkę na mojej szafce nocnej. Wzięłam ja i zaczęłam czytać:
   Nie chcieliśmy cię budzić... Spotkajmy się w skateparku o 15. Chris ;)
Nałożyłam kapcie i zeszłam do salonu. O dziwo był posprzątany. Pewnie An im kazała. Z uśmiechem poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Spojrzałam na zegar na ścianie, była 11:45. Tato powinien już być  Lekko przestraszona wzięłam telefon i zadzwoniłam do niego.
-Słucham?
-Tato kiedy będziesz, miałeś być rano-powiedziałam z wyrzutem.
-Tak, wiem ale postanowiłem zajechać do sklepu i kupić jakieś zapasy do lodówki.
-Aha dobrze to ja czekam.
-No pa słoneczko.
Korzystając z okazji że nikogo nie ma w  domu postanowiłam włączyć sobie muzykę na całego fula. Wygłupiałam się do puki nie spojrzałam w stronę przedpokoju. Szybko przyciszyłam muzykę.
-Nie umiesz pukać?- zapytałam tarzającą się po podłodze przyjaciółkę- i co cie jak śmieszy- dodałam.
-Po pierwsze pukałam ale nie otwierałaś więc weszłam słysząc głośną muzykę, a po drugie to twój gangam style jest niesamowity- w tym momencie obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

***
Oczami Justina...
-Stary albo ją odeślesz albo nie przychodź z nią na żadne imprezy spotkania i tym podobne na których będzie Marica!- wrzeszczał Chris.
-To co ja mam z nią zrobić?- zapytałem.
-Nie wiem, weź w ogóle nie wiem po co z nią jesteś- spojrzał na mnie jak na kretyna.
-Bo ją kocham?- bardziej zapytałem niż stwierdziłem. Kumpel roześmiał się. Teraz to ja na niego dziwnie popatrzyłem.
-Błagam cię, każdą osobę którą kochasz tak olewasz?
-Nie wiem o co ci chodzi?
-Wczoraj wcale nie zwracałeś uwagi na Selene, myślisz ze jestem ślepy?-widząc że chcę odpowiedzieć, przerwał mi- kiedy Marica zasnęła zaniosłeś ją do pokoju jak księżniczkę a twoją dziewczynę?-zaśmiał się- bezlitośnie obudziłeś i kazałeś jej iść do samochodu, tak strasznie ją kochasz?-zapytał.
-Fakt- złapałem się za kark- ale co mam powiedzieć sorry Selena nic miedzy nami nie ma i nie będzie... tak, tak wiem  że wczoraj jeszcze mówiłem ze cie kocham ale już mi się odwidziało .. Weźmie mnie za jakiegoś kretyna, którym z resztą jestem-walnąłem się w czoło. Chris zaczął się śmiać jakby uciekł z psychiatryka.
Po chwili dołączyłem do niego.
-Kochanie wróciłam!- krzyknęła Selena w drzwiach. Spojrzałem na nią, była cała obładowana torbami.
-To nazywasz małe zakupy?- zapytałem.
-Przestań, kupiłam kilka bluzek, spodni, butów i inne potrzebne mi rzeczy-uśmiechnęła się- ale dla ciebie kochanie też coś mam- podała mi jedną z toreb. Wyciągnąłem z niej różową bluzkę. Popatrzyłem się na nią z miną "Naprawdę". Chrisiak roześmiał się jeszcze głośniej niż przedtem. Wziąłem poduszkę i rzuciłem w  niego z całej siły
-Dziękuję kochanie- powiedziałem i dałem jej buziaka.
-Tylko tyle-zapytała udając obrażoną.
-Później dostaniesz więcej-szepnąłem jej na ucho, od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Ej, gołąbeczki !-krzyknął.
-Co?- zapytałem.
-Idziecie dzisiaj do skateparku bo umówiłem się z dziewczynami na piętnastą.
-Idziesz kochanie?- zwróciłem się do Seleny.
-A będzie tam Marica?- pokiwałem głową. Ona jedynie wywróciła teatralnie oczami.
-Mogę pójść-opowiedziała
-To się zbieramy-powiedział Chris. Wzięliśmy rowery i udaliśmy się do skateparku.

***
-Na którą się umówiłeś- zapytałem.
-Już mówiłem że na 15- spojrzałem na zegarek.
-Ale wiesz że jest już po szesnastej ?- zapytałem- ja zdążyłem się zmęczyć na tych rampach a ty nawet nie drgnąłeś, może zapomniały.
-Marica? Śmieszny chyba jesteś- powiedział. Ja już się nie odzywałem tylko usiadłem obok Seleny.
-Kochanie zimno mi- powiedziała pocierając dłonie. Ściągnąłem swoją bluzę i dałem jej- Dziękuję- chciała mnie pocałować ale Chris krzyknął że dziewczyny już idą dlatego poderwałem się, wsiadłem na rower i podjechałem do nich.
-Dłużej się nie dało?- zapytał Chris.
-Przepraszam ale byłyśmy w centrum handlowym i nie spojrzałam na zegarek- tłumaczyła się Marica.
-Ok, już myślałem że zapomniałaś- powiedział mój przyjaciel i przytulił je obie. Podszedłem do nich, chciałem zrobić podobnie ale Marica wystawiła mi tylko rękę. Nie miałem innego wyjścia jak uścisnąć jej dłoń.
-To co moja uczennico? Gotowa na dalszą naukę- zapytałem.
-Pewnie, a twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko temu- popatrzyła w stronę Seleny.
-No coś ty...
-W sumie... i tak jetem tępa -uśmiechnęła się do mnie.
-Ja tak nie mówiłem-zacząłem się tłumaczyć.
-Winny zawsze się tłumaczy- zaśmiała się a mi zrobiło się głupio. Spuściłem głowę w dół i wpatrywałem się w swoje buty. Dziewczyna zaczęła się śmiać. Podniosłem głowę.
-No już- mówiła przez śmiech- nie jestem obrażona- powiedziała wciąż się śmiejąc.
-Osz ty teraz ja mam focha- powiedziałem i udawałem obrażonego.
-Trudno- wyminęła mnie i pojechała na rampy. Nic nie mówiąc pojechałem usiąść na ławce. Minęło może parę minut, a już była obok mnie.
-No nie fochaj się- powiedziała szturchając mnie łokciem. Ja w dalszym ciągu nic nie mówiłem.
-Co mogę zrobić żebyś się już nie gniewał?- zapytała śmiejąc się . Ja nic nie powiedziałem tylko pokazałem palcem policzek. Roześmiała si,e jeszcze bardziej. Nachyliła się nade mną. Myślałem że to zrób ale przeliczyłem się.
-Po pierwsze masz dziewczynę , a po drugie chciałbyś- szepnęła.
-A co jeśli bym chciał?- zapytałem ze cwaniackim uśmieszkiem .
-To już twój pech- powiedziała- to co już nie jesteś obrażony?
-Na ciebie? Nigdy- zaśmiałem się.
-Poprawna odpowiedź, chodź bo twoja dziewczyna patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić  spojrzałem w kierunku Seleny, kiedy zauważyła że na nią patrzę uśmiechnęła się sztucznie.
-Dobra chodźmy bo jeszcze dojdzie do rękoczynu- zaśmiałem się.

***
Muszę przyznać że Marica zrobiła dzisiaj przez te kilka godzin naprawdę wielkie postępy. Właśnie wracamy do domu. Chris poszedł odprowadzić An, a ja wracam z Seleną i Maricą. Mam przeczucie że gdyby nie ja już dawno byłoby trzeba wzywać pogotowie. Marica co chwilę pociera swoje ręce.
-Zimno ci- zapytałem. Dziewczyna zaprzeczyła.Zaśmiałem się pod nosem.
-Bluzę już oddałem- powiedziałem i przytuliłem ją do siebie. Na jej twarzy pojawił się uśmiech ale szybko wydostała się z mojego uścisku. Selena wyprzedziła nas i nie odwracała się kiedy ją wołałem. Wkurzyłem się.
-No i dobrze leć !- krzyknąłem za nią- będę miał spokój przynajmniej-powiedziałem już znacznie ciszej.
-Przepraszam, to przeze mnie- powiedziała spoglądając na swoje buty.
-Przestań to nie twoja wina.
-Ale czuje się winna, i trochę mi jej szkoda- mówiła poważnie. Popatrzyłem na nią i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Chyba się nie polubicie, co?
-Raczej na to nie licz -uśmiechnęła się.

2 komentarze:

  1. Zapraszam na nowy rozdział http://justinstories.blog.onet.pl/
    Pozdrawiam ; * Olla.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie, czekam na dalszy rozwój akcji. Jestem ciekawa czy w końcu dojdzie do tych rękoczynów czy może jednak nie.. :D
    Olla.

    OdpowiedzUsuń