niedziela, 23 grudnia 2012

9. Czuje się jak kretynka

Nie mogłem zasnąć, nie ze świadomością że ona leży obok mnie. Kiedy spojrzałem na zegarek, który pokazywał godzinę 7:16 ostrożnie wstałem z łóżka aby nie obudzić Marici. Poszedłem do łazienki odświeżyć się, a kiedy się ubrałem skoczyłem do bufetu po coś na śniadanie dla dziewczyny. Nie wiedziałem co lubi jeść więc wziąłem owoce płatki tosty, jogurt i dużo wody. Otwierając drzwi próbowałem zrobić to jak najciszej. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor... Leciał jakiś program dla nastolatek chciałem przełączyć ale usłyszałem swoje nazwisko, pod głosiłem trochę i słuchałem z niedowierzaniem..
"Młody piosenkarz Justin Bieber zawiesił swoja karierę na jakiś czas, oczywiście nie wyjaśnił nam dlaczego ale z naszych źródeł wiemy że chodzi o dziewczynę. Wczoraj w nocy Justin niósł na rękach jakąś dziewczynę na rękach do swojego pokoju w hotelu" nie miałem zamiaru słuchać tego dłużej dlatego wyłączyłem telewizor i rzuciłem pilotem o podłogę. Z mojego pokoju wychyliła się dziewczyna.
Przepraszam że ci,e obudziłem- powiedziałem i spojrzałem na nią. Nie wyglądała najlepiej, miała strasznie podkrążone oczy - jak się spało- zapytałem.
-Nie było tak źle,  jak ja tutaj  ogóle trafiłam- zapytała poprawiając swoje włosy. Podobała mi się jak miała takie rozczochrane włosy.
-Przyniosłem cie tutaj bo Chris powiedział żebym nie zawoził cie do domu bo będziesz miała przypał- zaśmiałem się.
-Przepraszam i dziękuje ze mnie nie zostawiłeś w takim stanie samej.
-Drobiazg- powiedziałem z uśmiechem- przyniosłem coś na śniadanie- wskazałem na tace z jedzeniem.
-To dla mnie?- zapytała.
-Tak odpowiedziałem szybko.
-Chcesz żebym się w drzwi nie zmieściła?
-Nie przesadzaj, jedz.
-A tak w ogóle to nie robiłam nic głupiego wczoraj?- zapytał połykając płatki. Co miałem jej powiedzieć... "Tak dałaś się macać jakiemuś obleśnemu kolesiowi a potem mnie całowałaś i mówiłaś że mam ładne oczy" nie Justin uspokój się, nie możesz jej tego powiedzieć. Krzyczałem w myślach.
-Nie- odpowiedziałem bez uczuć.
-To dobrze, bo juz sie bałam- zaśmiała się. Dzięki bogu zadzwonił jej telefon.
-Tak? Nic mi nie jest, dobrze zaraz będę... ja też cie kocham pa- powiedziała i się rozłączyła.
-Justin ja będę musiała się zmywać- powiedziała i zaczęła szukać swoich butów- Justin nie wiesz...
-Pod łóżkiem -przerwałem jej.
-Dziękuje- powiedziała kiedy już je znalazła i założyła- To na razie- powiedziała i dała mi buziaka w policzek- i jeszcze raz dziękuje.
-Nie ma za co- odprowadziłem ją do drzwi a potem położyłem się na kanapie....

***
Niestety długo nie poleżałem bo usłyszałem pukanie o drzwi. Wstałem i je otworzyłem.
-Co się stało wczoraj w klubie- na wstępie zostałem obrzucony pytaniami.
-Tez miło mi cię widzieć- powiedziałem sarkastycznie- nic co miało sie niby stać?- zapytałaem.
-No nie wiem tak o sobie podszedłeś do faceta i zacząłeś go okładać?
-Po prostu macał Marice a na koniec nazwał ją dziwką. Należało mu się- powiedziałem na swoją obronę.
-I co n a to Marica?
-Była tak pijana że nic nie pamięta- zawiesiłem się przypominając sobie jej pocałunki.
-Ziemia do Justina- Chris zaczął mi machać dłonią przed oczami- i co się wydarzyło? Bo po twojej minie mogę się spodziewać ciekawych opowieści- zaśmiał się za co dostał w żebro.
-W podziękowaniu pocałowała mnie- powiedziałem z uśmiechem.
-I to tyle?- zapytał zawiedziony, a ja pokiwałem głową na tak- Wow co ona z tobą zrobiła, cieszysz się z pocałunku tak samo jak z pierwszego razu- zaczął się śmiać.
-Ale jak ona całuje, stary- rozmarzyłem się.
-Justin przestań, nie chce żebyś zrobił jej krzywdę. Sorry ale wiem jaki potrafisz być. Nie chce żeby cierpiała z twojego powodu- mówił zmartwiony- Rozkochasz ją w sobie potem wyjedziesz tak jak zawsze a ona tutaj zostanie ze złamanym sercem.
-Chris przestań, nie chcę jej zranić dlatego jesteśmy tylko przyjaciółmi...
-Kiedy?- zapytał. Wiedziałem że przed nim się nic nie ukryje. Znał mnie najlepiej zaraz po mojej mamie.
-Za dwa dni- odpowiedziałem.
-To dlatego nie chcesz być z nią bliżej, wiedziałem, wiedziałem że znów wyjedziesz- zakpił.
-To nie tak..
-A jak!- krzyczał.
-Muszę pojechać tam na dwa tygodnie, góra miesiąc- powiedziałem.
-Tak jasne a z miesiąca zrobią się dwa potem pół roku potem rok... Wiesz myślałem że coś do niej czujesz ale widzę że jesteś tym samy dupkiem co półtora roku temu- zaśmiał się.
-Przestań wiesz że mi się podoba i najchętniej  nie wyjeżdżałbym!!- teraz to jak zacząłem krzyczeć.
-Jasne że ci się podoba, bo takiej jeszcze nie zaliczyłeś!- krzyknął mi w twarz i wybiegł z pokoju. Nie wiedziałem dlaczego tak zareagował. Miał racje czuje coś do Marici ale nie umiem się sprzeciwić ludziom z wytwórni i dlatego muszę wyjechać do LA. Usiadłem na kanapie i otworzyłem butelkę wódki. chciałem się upić i nic nie pamiętać. Ostatnio często w ten sposób odreagowuje.

Oczami Marici...
Postanowiłam iść do Justina, sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Nie odbierał ode mnie telefonu od samego południa a jest szósta wieczorem. Ubrałam się i wyszłam z domu. Kiedy zapukałam do jego drzwi nikt mi nie otworzył. Złapałam za klamkę i weszłam do środka. Na kanapie leżał totalnie zalany  Justin.
-Justin- próbowałam go obudzić, jednak na marne. Po paru próbach otworzył oczy.
-Marica? Co ty tutaj robisz?- zapytał zdziwiony.
-Przyszłam do ciebie, chodź podłożysz się do łóżka- powiedziałam i próbowałam go podnieść. Na szczęście nie było to nic trudnego gorzej z doprowadzeniem go do pokoju. Po paru bliskich spotkaniach ze ścianą chłopak leżał już w swoim łóżku.
-Marica- powiedział.
-Tak?- zapytałam.
-Muszę ci coś powiedzieć- wymamrotał.
-Powiesz jutro, idź spać.
-To połóż się obok- poklepał kawałem łóżka.
-No dobrze -powiedziałam, ściągnęłam buty i władowałam się do niego.
-Ale przytul się- zaśmiał się i objął mnie ramieniem. Kiedy już leżeliśmy dość blisko siebie poczułam że całuje mnie we włosy.
-Dobranoc moja księżniczko- powiedział.
-Dobranic- odpowiedziałam. Niedługo potem poczułam jego równomierny oddech i wyswobodziłam się z jego uścisku. Postanowiłam że udam się do Ann. Kiedy już byłam pod jej domem. Cchciałam jej zrobić niespodziankę dlatego weszłam do jej domu i stanęłam przed drzwiami do pokoju. Nagle coś usłyszałam.
-Ale jak to? nie wieże że Marica dała się obmacywać jakiemuś kolesiowi- powiedziała moja przyjaciółka, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
-Justin mi tak powiedział, potem ten gościu ją zwyzywał a Justin jak Justin obił mu gębę.
-Jejku ciekawe jak Marica się czuje- powiedziała Ann.
-Ona była tak pijana że nic nie pamięta a najgorsze jest to że ona potem się kleiła do niego..
-Do tego gościa?
-Nie, do Justina.
-To chyba dobrze nie?- zapytała Ann.
-Nie bo ten frajer wyjeżdża za dwa dni do swojego pieprzonego miasta aniołów- Nic więcej nie chciałam wiedzieć. Czułam się jak kretynka. Szybko pobiegłam do domu z płaczem rzuciłam się na łózko. Potem chwyciłam telefon do ręki i napisałam do Justina...

Oczami Justina...
Rano wstałem z wielkim bólem głowy spojrzałem na telefon a tam kilkanaście nieodebranych połączeń od Marici i jedna wiadomość; "Myślałam że jesteśmy przyjaciółmi...Czuje się jak kretynka ,wszyscy wiedzieli co robiłam na imprezie tylko nie ja.  Nie chce cie znać! Przyjaciele mówią sobie wszystko Justin. Kiedy zamierzałeś powiedzieć że wyjeżdżasz? Powodzenia w swoim mieście aniołów " Przeraziłem się jak to przeczytałem. Próbowałem do niej zadzwonić niestety miała wyłączony telefon. Zadwoniłem do Chris. Odebrał po paru sygnałach.
-Czego chcesz?- zapytał.
-Jak mogłeś jej powiedzieć?!- zapytałam  krzycząc.
-Ale komu i co?
-Marice.
-Ale ja się nawet z nią nie widziałem od imprezy- powiedział.
-To kto jej powiedział że wyjeżdżam skoro wiedziałeś tylko ty!- krzyknąłem i  się rozłączyłem. z powrotem położyłem się na łóżku i myślałem jak to odkręcić... Jutro z rana muszę już lecieć. Mam mało czasu. Nagle przyszedł do mnie sms; " Nie złość się na Chrisa on mi nic nie powiedział, sama słyszałam jak mówił to An" wiadomść od Marici. Szybko zadzwoniłem ale juz wyłączyła telefon. Nie wiem co mam zrobić...

sobota, 22 grudnia 2012

8. Masz śliczne oczy

-Wstawaj śpiochu !!- ze snu wybudził mnie krzyk taty..
-Uspokój się- powiedziałam i naciągnęłam kołdrę na głowę...
-Wstawaj, dzisiaj twoje urodziny!!- znów się wydarł.
-I co w tym takiego... Co roku one są- wychyliłam głowę.
-Ale dzisiaj są twoje 17 urodziny- zaśmiał się.
-Za rok będą 18 a teraz pozwól że pójdę dalej spać - powiedziałam i wczołgałam się pod kołdrę. Nigdy nie przepadałam za moimi urodzinami. Gdyby nie ja moja mama dalej by żyła a tato byłby szczęśliwy. Zamknęłam oczy i próbowałam powrócić do krainy Morfeusza.
-Znów to samo?- usłyszałam głosy moich przyjaciół.
-Nie chce wstać i tyle- powiedział zrezygnowany mój tato.
-Spróbuje z nią pogadać- powiedziała Ann. Wiedziałam że zaraz będzie chciała mnie gdzieś wyciągnąć dlatego trzymałam kurczowo kołdrę na głowie.
-Marica, proszę cie, to nie jest twoja wina.
-Mówisz tak co roku a i tak wiem że to prawda- powiedziałam smutno.
-Przestań słońce wstań i chodź z nami na jakieś zakupy a potem wyskoczymy do jakiegoś klubu- mówiąc to próbowała ściągnąć ze mnie kołdrę.
-Ann ja naprawdę nie mam ochoty, idźcie sami wypijcie za moje zdrowie- poprawiła kołdrę.
-Skoro ty jesteś taka to ja dzwonie po posiłki- zaśmiała się.
-Ciekawe jakie? W tamtym roku łaskotanie Chrisa nic ci nie pomogło- zaśmiałam się.
-To był nie wypał ale teraz...- przerwała na chwilę- Mógłbyś wpaść do Marici? Nie nic się nie stało, w zasadzie to stało się, nie chce wyjść z łózka-westchnęła- Dobra to czekamy- podeszła do mnie i powiedziała przez kołdrę:
-Teraz będzie cięższa artyleria- zaśmiała się i wyszła. Nie mogłam zrozumieć dlaczego oni nie chcą mi dać spokoju... Zamknęłam oczy i chciałam jeszcze raz powrócić do krainy snu, niestety przerwało mi pukanie do drzwi.
-Nie ma Marici!- krzyknęłam. Poczułam jak ktoś siada obok mnie na łóżku. Nie chcaiałm wychylać głowy dlatego zapytałam kto to...
-Mikołaj- usłyszałam głos który zadziałał na mnie lepiej niż jakikolwiek środek uspokajający... Wychyliłam głowę nad kołdrę.
-Daty ci się pomyliły mikołaju i jakoś tak młodo wyglądasz i jesteś za bardzo przystojny na mikołaja- powiedziałam.
-Hmmm... Właśnie usłyszałem z ust Marici Smile że jestem przystojny- podrapał się po brodzie i razem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Brzydal!- krzyknęłam .
-Ej, przed chwilą byłem przystojniakiem- udał obrażonego.
-Już się nie gniewaj mój przystojniaku- zaśmiałam się.
-O i jeszcze na dodatek jestem JEJ przystojniakiem- zaśmiał się a ja uderzyłam go poduszką.
-Bolało- powiedział.
-Wybacz mi- powiedziałam hamując śmiech.
-Wybaczę jeżeli wyjdziesz z łóżka.
-Nie ma takiej opcji- powiedziałam i schowałam się znów pod kołdrę. Nic nie usłyszałam tylko poczułam jak ktoś włazi pod moją kołderkę i się do mnie przytula.
-Co ty robisz?- zapytałam.
-Po leże sobie z tobą- powiedział i jeszcze bardziej się do mnie przytulił.
-To nie jest twoja wina. Twoja mama bardzo cie kochała i dlatego oddała za ciebie życie. Wiem że czujesz się winna jej śmierci ale to naprawdę nie jest przez ciebie- wyszeptał. Mi momentalnie poleciały łzy z oczu- nie płacz księżniczko- powiedział i wytarł moje łzy. Musiałam wziąć chusteczki dlatego wyszłam z łóżka. Justin wstał zaraz za mną. Przytulił mnie od tyłu i wtulił się we mnie.
-Nie daj się prosić, jeżeli nie chcesz to zrobić dla mnie to zrób to dla Ann i Chrisa ale tez dla twojego taty bardzo się martwi że obwiniasz się za to co się stało- powiedział a ja odwróciłam się do niego przodem i go przytuliła.
-Masz racje- powiedziałam i pognałam do łazienki- Daj mi parę minut- mówiłam zamykając już drzwi. Znając mnie to Justin sobie poczeka.

Oczami Justina...
Czekam na nią od dobrych 30 minut. Usłyszałem jej śpiewanie pod prysznice. Zaśmiałam się pod nosem. Do pokoju wszedł jej tato. Spojrzał na mnie.
-Gdzie Marica?- zapytał.
-W łazience, kazała na siebie czekać- zaśmiałem się.
-Jak udało ci się ją wyciągnąć z łóżka?- zapytał zdziwiony- ale poczekaj może nie będziemy rozmawiali tutaj chodźmy do salonu- zaproponował.
-Więc jak ci się to udało- mówił siadając na kanapie.
-Porozmawiałem z nią. Powiedziałem że to nie jej wina. Ona po dłuższej rozmowie przyznała mi racje-powiedziałem ale jej tato mi przerwał.
-Ja z Ann i Chrisem robimy to co roku i jeszcze nigdy nam się nie udało wyciągnąć jej- spojrzałem na niego. Przyglądał mi się- Musisz być dla niej naprawdę bardzo ważny.
-Jesteśmy przyjaciółmi- szybko wyjaśniłem.
-Jaasne...
-Tato musisz go męczyć?- zapytała Marica stojąca juz na schodach. Spojrzałem na nią... Wyglądała po prosty olśniewająco. Miała białą sukienkę rozpuszczone włosy i lekko pomalowane oczy.
-Justin wszystko ok?- zapytała.
-Tak, wyglądasz bosko- powiedziałem z uśmiechem na ustach.
-Dziękuje- powiedziała trochę...  speszona? Tak, chyba tak.
-Miłej zabawy- powiedział jej tato a my wyszliśmy z domu. Po drodze patrzyłem na nią cały czas.
-Dlaczego patrzysz tak na mnie?- usłyszałem.
-Tak po prostu - uśmiechnąłem się.Kiedy doszliśmy do domu Chrisa dziewczyna stanęła przede mną i dała mi buziaka w policzek.
- A za co to?- spytałem.
-Za to że wyciągałeś mnie z tego pokoju- uśmiechnęła się i weszła do środka a ja zaraz za nią.
-Justin jak ty to zrobiłeś!- dopytywała Ann.
-Długa historia ale było warto- uśmiechnąłem się i spojrzałem na Marice. Ona się zarumieniła i poszła do kuchni po coś do picia. oczywiście nie odbyło się bez tego pytającego wzroku Ann. Wzruszyłem tylko ramionami a ona poszła za dziewczyną.
-Najpierw pobawimy się trochę u mnie a potem idziemy na imprezę- powiedział Chris.
-No spoko-odpowiedziałem.
-Tylko jest jeden problem- powiedział już trochę mniej entuzjastycznie.
-Jaki?- spytałem.
-Robisz za kierowce- poklepał mnie po ramieniu- wierzę w ciebie- zaśmiał się.
-Ale znów ja?- spytałem z rozczarowaniem.
-Ale nie zrobisz tego dla Marici?- zapytał. Właśnie trafił w mój czuły punkt.
-Tym razem wygrałeś ale nie ciesz się tak dostaniesz za swoje- odpowiedziałem. W tej chwili do pokoju weszły dziewczyny. Ann usiadła na kolanach Chrisa a Marica obok mnie.
-Tez chcesz na kolana?- zapytałem śmiejąc się.
-Daruje sobie- odpowiedziała szybko.
-Gardzisz moimi kolanami- zrobiłem smutną minkę a wszyscy dookoła zaczęli się śmiać.
-Tak gardzę kolanami wspaniałego Justina Bieber.
-Masz plusa za tego wspaniałego- zaśmiałem się. Dziewczyna tylko wystawiła języka w moją stronę.

***
Dochodzi godzina 21. wszyscy oczywiście są lekko wstawieni oprócz mnie.
-No młodzieży pakować się do auta i jedziemy na imprezę- powiedziałem. Chris jeszcze skończył pić swoje piwo i wszyscy pojechaliśmy do klubu. Nasza parka szybko gdzieś zginęła w tłumie mówiąc że zaraz wrócą.
-Twoje urodziny a oni sobie gdzieś idą się gdzieś miziać- powiedziałem.
-Nie mam im tego za złe. Jak chcesz ty też możesz iść się pobawić ja raczej posiedzę sobie przy barze.
-Nie ma mowy nie zostawię cie samej posiedzę z tobą- odpowiedziałem i poszliśmy w stronę baru.
-Poproszę najlepszego drinka dla tej pani- powiedziałem i pokazałem barmanowi palcem Marice.
-Justin  nie trzeba- powiedziała.
-I co z tego pij jak dają- zaśmiałem się. Marica podziękowała i piła drinka. Potem jeszcze kilka i była już nieźle wstawiona.
-Justin zatańczysz?- zapytała.
-Jeżeli chcesz- odpowiedziałem. Złapałem ja za dłoń i poszliśmy w stronę parkietu. Dziewczyna zawiesiła dłonie na mojej szyi a ja ją złapałem w tali.
-Justin?
-Tak?- zapytałem.
-Czy ja jestem naprawdę taka brzydka że nikt mnie nie chce?- zapytała ni skąd ni zowąd.
-Nie jesteś brzydka księżniczko- odpowiedziałem z uśmiechem.
-To co ze mną jest nie tak?- zapytała.
-Z tobą jest wszystko dobrze to z facetami jest coś nie tak - zaśmiałem się. Nic nie odpowiedziała tylko jeszcze mocniej przytuliła się do mnie. Kiedy piosenka się skończyła tańczyliśmy jeszcze chwile ale Marica chciała iść się napić.
-Ja zaraz wrócę, dobrze?- zapytałem. Ona jedynie miała tylko sile żeby pokiwać głową na tak.
Musiałem iść do toalety. Nie uśmiechało mi się zostawiać ją samą ale musiałem.

***
Szukałem jej wzrokiem. Nie siedziała już przy barze. Podszedłem do barmana.
-Widziałeś tą dziewczynę z którą tutaj siedziałem?- zapytałem.
-Poszła z jakimś typkiem tam- pokazał palcem na kanapę w kącie sali.
-Dzięki- rzuciłem i szybko podszedłem w tamtym kierunku. Zobaczyłem ją. Siedziała na kolanach u jakiego obleśnego kolesia a on ją macał po udzie. Stanąłem bliżej i odkaszlnąłem. Facet spojrzał na mnie.
- Zabieraj od niej te łapy- powiedziałem zły. Koleś posadził ją na kanapie i podszedł bliżej mnie.
-Bo co gówniarzu?- zapytał z kpiną. Stanąłem jeszcze bliżej niego.
-Bo to moja dziewczyna i zaraz ci tak przyjebie że nie wstaniesz- facet tylko się zaśmiał.
-To niezłą masz dziewczynę, uważaj bo lepi się do wszystkich jak tania dziwka- zaśmiał się.
-Ja podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem do samochodu. Położyłem na tylich siedzeniach i kazałem jej się nie ruszasz. Była taki pijana że zaraz zasnęła. Ja nie czekając chwili dłużej poszedłem jeszcze do klubu. Spojrzałem na tą kanapę na której była wcześniej Marica. Ten facet jeszcze tam siedział. Szybko podbiegłem do niej i z zaskoczenia zacząłem go okładać pięściami kiedy podbiegła do mnie ochrona wstałem i plunąłem na niego.
-Nikt nie będzie jej wyzywał od dziwek!- krzyknąłem. Ochroniarz chciał mnie wyprowadzić ale podniosłem ręce do góry i sam opuściłem klub. Zadzwoniłem do Chrisa.
-Ja jadę zawieść Marice, musicie poradzić sobie sami- powiedziałem.
-Stary co ty zrobiłeś temu kolesiowi?- zapytał.
-To co trzeba, pogadamy jutro, poradzicie sobie ?- zapytałem.
-Pewnie, tylko Justin nie zawoź ją do jej domu bo będzie miała przechlapane- powiedział.
-No ok- powiedziałem i się rozłączyłem. Spojrzałem na nią... Była taka słodka i śliczna że rzygać mi się chciało jak pomyśle że ten facet ją dotykał.. Odpaliłem silnik i pojechałem do hotelu.

***
Wnosiłem ją właśnie do pokoju kiedy obudziła się.
-Justin, gdzie jesteśmy?- zapytała.
-U mnie- odpowiedziałem.
-Justin?
-Tak księżniczko?
-Pocałuj mnie- powiedziała. Spojrzałem na nią zaskoczony ale pocałowałem ją, tyle że w czoło. Dziewczyna zaśmiał się.
-Nie o to mi chodziło- szepnęła i pocałowała mnie w usta. Nie powiem, całowała jak dla mnie doskonale. Oddawałem każdy pocałunek do póki nie położyłem ją na łóżku. Wtedy spojrzała na mnie.
-Masz śliczne oczy- powiedziała przygryzając usta.
-Dziękuje ty też masz śliczne oczka- zaśmiałem się. Znów przybliżyła się do mnie i zaczęła mnie całować. Pociągnęła mnie z koszule i leżałem na niej, nie przerywając pocałunków. W końcu się opamiętałem.
-Marica jutro będziesz tego żałowała- powiedziałem.
-A ty? - zapytała.
-Ja nie- powiedziałem cicho ale żeby usłyszała.
-Położysz się ze mną?- spytała
-Pewnie księżniczko- odpowiedziałem i zacząłem ściągać koszule, potem spodnie i w taki sposób wskoczyłem w samych bokserkach pod kołdrę. Przytuliłem się do dziewczyny ona się tylko odwróciła, dała mi buziaka w policzek i wtuliła jeszcze bardziej.
-Dobranoc Justin- wyszeptała.
-Dobranoc- pocałowałem ją we włosy i zamknąłem oczy alby odpłynąć w krainę Morfeusza.

________________________________________________________
Rozdział średnio mi się podoba. W poniedziałek Wigilia ale obiecuje że coś dodam.. tak na święta :)

sobota, 15 grudnia 2012

7. Tato to tylko przyjaciel

Oczami Justina...
Patrzyłem cały czas na uśmiechnięta twarz Marici, na sama myśl  niej robiło mi sie cieplej na sercu. Dobrze że to sie tak skończyło. Z transu wybudziła mnie czyjaś dłoń która sturchała mnie w nogę. Popatrzyłem się w tamtą stronę. Zobaczyłeś twarz Chrisa.
-Przestań tak na nią patrzeć bo jeszcze zaczniesz się ślinić- zaśmiał się.
-Ha ha bardzo śmieszne- powiedziałem sarkastycznie. Chłopak tylko popatrzyła na mnie i powiedział:
-Ja tylko uprzedzałem.
-Zbieramy się?- zapytałem.
-Czemu nie?- powiedziała Marica.
-To wy sobie idźcie a my jeszcze posiedzimy- powiedziała Ann i wtuliła się w Chrisa.
-Jak chcecie- powiedziałem i spojrzałem na Marice- Chcesz iść juz do domu czy jeszcze nie?- zapytałem.
-Jeszcze nie- odpowiedziała z uśmiechem.
-To może coś obejrzymy?- zapytałem.
-Możemy. To na razie- pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i szliśmy w stronę hotelu.
-Mam nadzieje że nie będzie Seleny- powiedziała trochę niepewnie.
-Spokojnie, nie będzie jej- uśmiechnąłem się aby rozluźnić atmosferę.
-To dobrze-  odwzajemniła uśmiech.

***
-To co oglądamy?- zapytałem.
-Nie wiem, wybierz coś- odpowiedziała. Chciałem włączyć jakiś horror ale ona się ich boi ale z drugiej strony będzie mogła się do mnie poprzytulać...
-I co wybrałeś- nachyliła się nade mną a ja poczułem jej oddech na moim karku.
-Zobaczysz- uśmiechnąłem się do niej i schowałem płyta za siebie.
-Ok ja zejdę kupić jakiś popcorn- mówiła otwierając już drzwi.
-Dobra ja przygotuje coś do picia...

***
-Justin czy to konieczne?- zapytała.
-Tak, to bardzo fajny film...
-I straszny- przerwała mi .
-Ja cię obronię- zaśmiałem się.
-Pierwszy byś uciekał- zaśmiała się.
-Ale sprowadziłbym jaką pomoc- za taka odpowiedź dostałem poduszką w głowę.
-Ałła? Chcesz wojny? Ok- chwyciłem pierwsza lepsza poduszkę i zacząłem nią celować w Maricę.
-Poddaje się- śmiała się.
-Ale mi się to spodobało- usmiechnąłem się zadziornie. Dziewczyna przyjrzała mi się.
-Spodobało ci ie siedzenie na mnie i okładanie mnie poduszką?- zapytała.
-W życiu nie siedziałem na czymś tak wygodnym- poruszałem brwiami. Marica zaczęła się śmiać jeszcze bardziej.
-Czy ty się ze mnie śmiejesz?- zapytałem poważnie.
-Tak - odpowiedziała.
-Dobrze, proszę bardzo śmiej się dalej- powiedziałem i zszedłem z niej, usiadłem obok wziąłem miskę z popcornem i jedząc go oglądałem film.
-Ej no nie gniewaj się- wciąż się śmiała.
-Mnie to ie śmieszyło.
-No proszę- zaczęła mnie szturchać ramieniem- nie obrażaj się...
-Nie obraziłem się, chcę tylko w spokoju obejrzeć film- powiedziałem chłodnie.
-Dobrze- powiedziała i przysunęła się bliżej mnie. Wiedziałem ze długo tak nie wytrzyma i miałem racje, po jakiś pięciu minutach zaczęła bawić się moimi włosami. Wypuściłem głośno powietrze a ona przestała. Chciałem wybuchnąć śmiechem ale się powstrzymywałem... Spojrzałem na nią kontem oka , było widać że bardzo się nudzi, w końcu film zaczął się rozkręcać i był coraz to bardziej straszny...
-Justin- szepnęła. Popatrzyłem na nią- nie gniewaj się- powiedziała. Ja westchnąłem i przytuliłem ja do siebie...
-Wcale się nie gniewałem- uśmiechnąłem się.
-Osz ty- powiedziała i zaczęła mnie gilgotać. To był mój słaby punkt... W zaskakująco szybkim tempie leżałem na łóżku a Marica siedziała na mnie wciąż mnie gilgocząc.
-Prze.. przestań proszę- mówiłem przez śmiech- zrobię wszystko co zechcesz...
-Wszystko?- zapytała.
-Tak- popatrzyła na mnie z cwaniackim uśmieszkiem, przezstarszyłem się troszeczkę.
-Powiedz gdzie i dlaczego chciałeś wyjechać- spojrzałem na nią. Nie wiedziałem że zada akurat takie pytanie.
-No więc...- zaciąłem się.
-No więc?- zapytała.
-Postąpiłem jak dupek i chciałem stąd wyjechać do LA. To rodzaj mojej ucieczki... Ostatnio często uciekam- Marica spojrzała na mnie smutno i zeszła ze mnie. Ja usiadłem normalnie a ona mnie przytuliła.
-Czyli z LA uciekłeś tutaj?- zapytała. Ja pokiwałem tylko głową na tak- Dlaczego chciałeś  z tamtąd uciec? Jak nie chcesz to nie musimy o tym gadać...
-Nie ja chce się w końcu komuś wygadać- podrapałem się po karku- W LA pogubiłem się . Ciągle ktoś coś ode mnie chciał Justin to, Justin tamto, Justin nie zapomnij ... Wkurzało mnie to jeszcze Selena.. Nie kochałem ją już od dłuższego czasu... Chciałem od niej odpocząć... Chciałem też zobaczyć się z Chrisem i w ogóle... uzo mi o tobie mówił. Byłem ciekaw jaka jesteś tak zaprawdę.
-I co rozczarowałeś się?-  zapytała cicho.
-Nie, nie wrecz przeciwnie, cieszę się że cie poznałem- usmiechnąłem się- Barzo sie ciesze - dodałem i ją przytuliłem. Nagle zadzwonił jej telefon. Odebrała go...
-No cześć... dobrze co chcesz?... to ja zaraz będę.. pa, kocham cię- powiedziała i się rozłączyła. W głowie słyszałem tylko ostatnie dwa słowa...
-Masz kogoś?- zapytałem. Dziewczyna roześmiała się. Spojrzałem na nią dziwnie. Co w ty takiego śmiesznego?
-Nie, rozmawiałam z tatą, niestety muszę już wracać bo poprosił mnie żebym zrobiła zakupy bo źle się czuje.
-W takim razie pomogę ci.

***
Oczami Marici...
Justin jest taki słodki... Niesie te wszystkie zakupy i udaje że są lekkie.
-Wezmę chodź jedną reklamówkę- zaśmiałam się.
-Nie, one sa lekkie, nie będziesz tego dźwigać- zapierał się. Staliśmy już przed moim domem.
-Już sobie poradzę- chciałam zabrać reklamówki ale mi nie pozwolił.
-Chyba żartujesz-zaśmiał się a ja  mu otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry, jestem Justin- przywitał się z moim tatą.
-Dzień dobry, tata Marici.
-Cześć tatku- powiedziałem i pocałowałam go w policzek.
-Cześć skarbie.
-To ja już będę szedł- powiedział Justin- Do widzenia, miło było pana poznać- odprowadziłam go do drzwi.
-Dziękuje ci jeszcze raz za pomoc- powiedziałam i dałam mu całusa w policzek.
-Nie ma za co polecam się na przyszłość- pożegnaliśmy się a ja weszłam do kuchni.
-Miły chłopak- powiedział tato.
-Tato to tylko przyjaciel.
-Jasne, jasne- zaśmiał się.

__________________________________
Ale ten rozdział nudny :(

środa, 12 grudnia 2012

6. Tak po prostu sobie teraz wyjeżdżasz?!

Oczami An...
Kiedy Marica zasnęła postanowiłam coś zrobić z panem gwiazdą. Poszłam więc do Chrisa aby wypytań się gdzie ten dureń mieszka...
-Cześć słońce, coś się stało?- zapytał Chris kiedy zobaczył mnie w drzwiach.
-Szukam Justina wiesz gdzie on jest?
-Chcesz z nim pogadać?- zapytał.
-Tak.
-To raczej dzisiaj sobie z nim  nie pogadasz- odpowiedział i zaprosił mnie do siebie do pokoju. Kiedy tam weszłam od razu poczułam odór alkoholu, a na łóżku zobaczyłam kompletnie zalanego Justina.
-Co ty z nim zrobiłeś?- zapytałam. Chris uniósł ręce do góry na znak że nie miał z tym nic wspólnego.
-Przyszedł do mnie taki, to znaczy trochę bardziej był w stanie bo potem wyciągnął wódkę i sam ją wypił...
-Wiesz co się stało?
-Wiem, jak Marica się czuję, przepraszam że do niej nie przyszedłem ale musiałem go pilnować żeby sobie nic nie zrobił- zaśmiał się.
-Strasznie płakała, chciałam Justinowi wszystko wygarnąć ale...
-I tak jutro nie będzie nic pamiętał, on tak ma- przerwał mi- chodź do kuchni zrobię  ci coś do picia- nic nie powiedziałam tylko pokiwałam głową na tak i poszliśmy. 

***
Po wygłupach w kuchni poszliśmy oglądać film. Siedziałam na kanapie wtulona w Chrisa gdy nagle usłyszeliśmy wielki huk.
-Kurwa!!- zaklął Justin. Szybko wstaliśmy i pobiegliśmy na górę. Weszliśmy do pokoju a tam pan gwiazda leżał na podłodze i trzymał się za głowę.
-Co ty robisz?- zapytał mój chłopak.
-Muszę iść do Marici i ją przeprosić- mamrotał coś pod nosem.
-Stary nie możesz do niej iść w takim stanie, wytrzeźwiejesz i jutro do niej pójdziesz, przecież ty nawet nie możesz kroku zrobić- powiedział poważnie Chris.
-Co mnie to- chłopak nie poddawał się i próbował wstać.
-Przestań- powiedział znów Chris.
-Weź się ogarnij- powiedział i wciągnął go na łózko.
-Weź mnie zostaw- protestował nadal.
-Chłopie weź się uspokój, jesteś kompletnie pijany, załóżmy że już wyjdziesz z mojego domu... To co zrobisz dalej?
-Pójdę i ją przeproszę?- zapytał z kpiną w głosie.
-Jutro to zrobisz, ona zrozumie.
-Nie, nie zrozumie, ty nie rozumiesz!- krzyknął i wstał z łózka. Nagle zadzwonił mój telefon, wyszłam na korytarz i odebrałam.
-Hej, dziękuję że posiedziałaś przy mnie, jesteś kochana- mówiła Marica.
-Nie ma za co od tego jestem co nie?- zaśmiałam się- już lepiej się czujesz?- zapytałam.
-Tak już mi lepiej, przecież Justin  nie jest moim chłopakiem ani nawet i się nie podoba nie wiem czemu tak zareagowałam...
-Puść mnie... kurwa no!!- krzyknął Justin.
-Co tam się dzieję?- zapytał Marica.
-Bo ja jestem u Chrisa a Justin jest kompletnie pijany i uparł się żeby pójść i cie przeprosić- nagle usłyszałam huk , wbiegłam do pokoju a tam Chris leżał na podłodze a Justin chwiejnym krokiem szedł w stronę drzwi.
-Marica pogadaj z nim- powiedziałam szybko i podbiegłam do Justina- Ktoś chce z tobą pogadać- Dałam mu telefon i podbiegłam do Chrisa, który już wstał z podłogi...

Oczami Marici...
-Marica pogadaj z nim- powiedziała Ann.
-Ale z kim, Ann?- zapytałam.
-Marica?- usłyszałam Justina- Ja cię strasznie przepraszam za Selene i za siebie że jej na to pozwoliłem- bełkotał coś, mogłam się domyśleć że jest bardzo ale to bardzo pijany.
-Justin przecież to nie twoja wina, powiedziała co myślała i tyle.
-Nie prawda... Nie jesteś dziwką...
-Nie musisz kłamać, od początku mnie wyśmiewałeś przed Seleną... Tylko najgorsze jest to że ja myślałam że mnie polubiłeś... tak jak ja ciebie- rozłączyłam się a z oczu zaczęły mi płynąć łzy....

Oczami Ann..
-Nic ci nie jest?- zapytałam Chrisa.
-Nic kochanie.
-Ej, nie rozłączaj się!- krzyknął Justin i rzucił moim telefonem o ścianę. Rozsypał się na małe kawałeczki. Spojrzałam na niego. Był bardzo smutny. Podszedł do mnie chwiejnym krokiem. Wyciągnął z kieszeni swój telefon i mi go podał.
-Przepraszam że zniszczyłem twój telefon- powiedział smutny i poszedł w stronę schodów.
-Justin poczekaj!- krzyknął za nim Chris. O  dziwo Bieber zszedł ze schodów nic sobie nie robiąc.
-Chris już mi lepiej, poradzę sobie- położył rękę na jego ramieniu i spojrzał w moją stronę- Jeszcze raz przepraszam za telefon- powiedział i wyszedł.
-Chris a jak mu się coś stanie?- zapytałam przestraszona.
-Nic mu nie będzie, nie wiem co Marica mu powiedziała ale to naprawdę nim wstrząsnęło. Jeszcze nigdy nie widziałem go takiego.
-Mam nadzieję że się pogodzą- powiedziałam i przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam.
-Ja tez- powiedział głaszcząc mnie po plecach.

Oczami Marici...
Rano wstałam i poszłam do łazienki, mojego taty znów nie ma, bardzo bym chciała aby ze mną tutaj teraz był i  mnie przytulił. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam dziewczynę z podpuchniętymi oczami od płaczu. Umyłam się i przebrałam w dresy, nie chciałam siedzieć w domu więc poszłam do parku pobiegać. Biegnąć ścieżkami zobaczyłam parę która siedziała na ławce i się całowała. Nagle poczułam chęć przytulenia się do kogoś. Bez zastanowienia pobiegłam do domu Chrisa. Z Chrisem znam się dłużej niż z Ann, jest dla mnie jak brat.
-Marica jak sie czujesz?- zapytał z troską.
-Bywało lepiej, przyszłam się przytulić- chłopak zaśmiał się i przytulił mnie czego bardzo chciałam. Poczułam małe łezki spływające po moich policzkach.
-Nie płacz, Justin czasami nie myśli, a Selena od samego początku była podła nie tylko dla ciebie, nie przejmuj się jej paplaniną- powiedział i jeszcze mocniej mnie przytulił.
-Dziękuje Chris, co ta bym bez ciebie zrobiła?
-Nie wiem, ale muszę ci o czymś powiedzieć...
-Ok- powiedziałam i poszłam z nim do jego pokoju.
-Nie przekreślaj Justina, nie jesteś mu obojętna, nigdy nie reagował tak jak wczoraj, najpierw przyszedł do mnie pijany, potem jeszcze bardziej się upił a na koniec kiedy się rozłączyłaś rozwalił telefon Ann w drobny pył. A potem jak gdyby nigdy nic zszedł ze schodów i wyszedł. Otrzeźwiał natychmiast, co ty mu powiedziałaś przez telefon?- zawahałam się ale postanowiłam  mu powiedzieć.
-On zaczął się tłumaczyć że to nie prawda, że nie jestem dziwką- poczułam jak do oczu cisną mi się łzy- a ja powiedziałam żeby sobie darował że już nie raz mnie wyśmiewał przed Seleną i powiedziałam że miałam nadzieję że mnie choć trochę polubił i się rozłączyłam- Chris patrzył na mnie jak na jakąś obłąkaną.
-No co?
-Nie dziwię mu się, słuchaj weźcie się pogódźcie, on tak nie myślał a już na pewno nie mówił tak Selenie...
-Chris..- przerwał mi dzwonek do drzwi.
-Poczekaj chwilę- powiedział i pognał do drzwi.

Oczami Chrisa...
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Justina.
-Hej co jest?- zapytałem.
-Wyjeżdżam-powiedział a mnie zamurowało.
-Tak po prostu sobie teraz wyjeżdżasz?!- zapytałem z wyrzutem.
-Nie mam innego wyjścia, muszę wyjechać, nie mogę sobie wybaczyć że Marica nie chce ze mna rozmawiać- powiedział smutno a ja wpadłem na genialny pomysł.
-Idź do salonu, tam ktoś na ciebie czeka- spojrzał na mnie jak na głupiego.
-No idź już- popchałem go...

Wracamy do Marici...
Siedziałam na kanapie i bawiłam się telefonem kiedy usłyszałam że ktoś idzie.
-Chris ja już będę lecieć!- krzyknęłam i zaczęłam brać swoje rzeczy.
-Pogadamy?- na dźwięk jego głosu aż mnie ciarki po plecach przeszły.
-Chyba nie mamy o czym- powiedziałam obojętnie, spojrzałam w jego oczy... i to był błąd, były przepełnione ogromnym smutkiem.
-Proszę- powiedział błagalnie.
-Słucham- chciałam mieć to już za sobą...
-Ja naprawdę tak nie myślę, ona to sobie ubzdurała, to nie prawda że cie nie lubię... Przepraszam jeszcze raz, powinienem do tego nie dopuścić, wybaczysz?- popatrzył na mie jak kot z Shreka. Ciekawe czy on robi to umyślnie?
-A mam jakieś inne wyjście?- zapytałam i zaśmiałam się. Na twarzy chłopaka od razu pojawił się uśmiech. Podszedł do mnie bliżej i mocno przytulił. Nie wiem dlaczego ale w jego ramionach czułam się tak inaczej... tak bezpiecznie.
-Ej ja chcę żyć- zaśmiałam się.
-Przepraszam- odkleił sie ode mnie- to co przyjaciele?- wystawił małego palca w  moim kierunku.
-Przyjaciele- zaśmiałam się i spletliśmy nasze małe palce.
-Ok Chrisiak wyłaź zza tych drzwi!- krzyknął Bieber- dzwoń po Ann idziemy na lody.
-To jednak nie wyjeżdżasz?- zapytał szczęśliwy Chris.
-To ty miałeś wyjechać?- zapytałam.
-Nie?.. nie, nie- powiedzieli równo. Kiedy Chris poszedł zadzwonić po Ann. Nachyliłam się nad Justinem.
-I tak to z ciebie wyciągnę- szepnęłam mu na ucho... Chłopak spojrzał w moje oczy i z cwanym uśmieszkiem powiedział:-Nawet siłą nie wyciągniesz tego ze mnie.
-Nikt nie mówił że  siłą- poruszałam brwiami w górę i w dół. Chłopak popatrzył na mnie i oblizał wargi.
-Bez skojarzeń zboczuchu!- zaśmiałam się.
-Fajnie byłoby...- powiedział.
-Co?
-Jakby moje skojarzenia stały się rzeczywistością- rozmarzył się a ja szturchnęłam go łokciem i zaczęłam się głośno śmiać. 




___________________________________________________________
Napisałam dzisiaj bo miałam w szkole próbne testy i wcześniej wróciłam, mam nadzieję że nie zanudziłam was :P :*

niedziela, 9 grudnia 2012

5 Jutro ma cie tutaj nie być!

-Justin, cholera wstawaj!- ze snu wyrwał mnie krzyk Chrisa.
-Boże co ty odpierdalasz?- wymamrotałem.
-Dzwonili moi rodzice, zaraz tu będą , a tutaj jest taki syf...
-Poczekaj zaraz ci pomogę....
-To się ruszaj, weź te butelki ze stołu a ja tutaj wywietrzę- mówił otwierając okno. Kiedy już się ogarnąłem i posprzątałem z Chrisem poszliśmy zrobić sobie jakieś śniadanie.
-Łeb mi pęka masz jakieś tabletki- jęknąłem.
-Nie mam ale zaraz coś skombinuję- zaśmiał się. Wyciągnął telefon  i gdzieś zadzwonił...
-No hej kochanie wyspałaś się?- zapytał a moje oczy zrobiły się ogromne, podszedłem do niego i słuchałem dalej- miałabyś jakieś tabletki na ból głowy... Wiesz wczoraj zaszaleliśmy z Justinem trochę... Świetny pomysł, to my czekamy... Pa... Ja ciebie też- rozłączył się. Popatrzył na mnie i zaczął się śmiać.
-Hahahha wiesz jak wyglądasz?- zapytał.
-Stary do kogo dzwoniłeś?
-Do Ann...
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?- przerwałem mu.
-Bo wczoraj nie było okazji, a tak poza tym to chcemy dzisiaj powiedzieć wam to tak oficjalnie... Dlatego zaraz przyjdą dziewczyny...- uśmiechnąłem się na tę wiadomość.
-Już się tak nie ciesz tylko zrób mi jakieś śniadanie- zaśmiał się.

Oczami Marici..
Otworzyłam lekko oczy i zaczęłam piszczeć, przetarłam je i zobaczyłam mają kumpele leżącą na podłodze.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam.
-Przyszłam do ciebie bo idziemy do chłopaków- zaśmiała się.
-Ale po co?
-No zobaczysz chodź- pociągnęła mnie, podała mi naszykowane ciuchy.
-Ann wiesz że nie lubię chodzić w sukienkach- westchnęłam.
-Nie marudź tylko idź się ubierać- krzyknęła a ja pognałam do toalety.

***
-Jak ty ślicznie wyglądasz- pisnęła An.
-Nie przesadzaj- powiedziałam, założyłam jeszcze buty i wyszłyśmy. An była jakoś tak dziwnie szczęśliwa, zastanawiałam się dlaczego. Kiedy doszłyśmy do domu Chrisa zadzwoniłam do drzwi.
-Hej- powiedział uśmiechnięty przytuliłam go i weszłam do salonu. Na kanapie siedział już Justin.
-Cześć księżniczko- zaśmiał się a ja usiadłam obok niego. W tej samej chwili do pokoju weszli  Chris z Ann za rękę.
-Czy my o czymś nie wiemy?- zapytałam i spojrzałam na ich dłonie.
-No tak jakby- powiedział speszony Chris.
-Jesteśmy razem- powiedziała An.
-Życzę ci cierpliwości z nim- powiedział Justin i przytulił dziewczynę- cała trójka zaśmiała się. Ja siedziałam i nie mogłam uwierzyć że moja kumpela nic mi nie powiedziała że jest z kimś.
-Ej co jest?- zapytał Justin.
-Nic- powiedziałam na odczepnego, ale on nie dał za wygraną.
-No przecież widzę- powiedział.
-Naprawdę nic mi nie jest- powiedziałam stanowczo.
-Przestań mi możesz powiedzieć- uśmiechnął się.
-Po prostu myślałam że jesteśmy blisko z Ann a tymczasem  nic mi nie powiedziała że jest z Chrisem- powiedziałam smutno.
-Co się stało?- zapytała Ann.
-Nic - wtrącił się Justin- Marica źle się poczuła.
-Co ci jest?- zapytała.
-Nic poprostu boli mnie głowa- skłamałam, nie chciałam psuć jej humoru- chyba już pójdę, szczęścia życzę i naprawdę ciesze się że jesteście razem- uśmiechnęłam się i ja przytuliłam.
-Idź się połóż wieczorem do ciebie wpadnę, dobrze?
-Dobrze, na razie -powiedziałam i wyszłam. Szłam w stronę parku kiedy poczułam jak ktoś mnie złapał za nadgarstek. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam Justina.
-Przestraszyłeś mnie -powiedziałam.
-Nie chciałem- uśmiechnął się- mam do ciebie pytanie...
-Jakie?
-Poszłabyś ze mną do hotelu?- poruszał zabawnie brwiami.
-Mam się bać ?- zaśmiałam się.
-Nie... chyba nie.
-Ok to idziemy- uśmiechnęłam się. Cały czas czułam spojrzenie Justina na sobie.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytałam nawet na niego nie patrząc.
-Bo ładnie dziś wyglądasz yyy.... To znaczy zawsze ładnie wyglądasz ale dzisiaj jeszcze bardziej-  popatrzyłam na niego, był zakłopotany.
-Ok rozumiem- powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Ok wygłupiłem się, rozumiem, przestań się już śmiać- nagle spoważniałam.
-Nie wygłupiłeś się, to było miłe- uśmiechnęłam się i go przytuliłam.

***
Oczami Justina...
Otworzyłem drzwi od pokoju, wpuściłem najpierw Marice a potem sam wszedłem. Otworzyłem dzwi do sypialni i nie wiedziałem co powiedzieć. Na łóżku siedziała Selena a w reku trzymała butelkę wina.
-Selena co ty tutaj robisz?- zapytałem.
-Siedzę i czekam na ciebie kochanie- zaśmiała się. Podszedłem do niej i poczułem zapach alkoholu.
-Jesteś pijana- powiedziałem.
-Jestem pijana, nie mam chłopaka bo zostawił mnie dla jakieś lafiryndy...- Do pokoju weszła Marica a Selena wybuchła śmiechem. Dziewczyna spojrzała na mnie i nie wiedziała co zrobić.
-Przepraszam już idę...- chciała wyjść ale Selena jej nie pozwoliła.
-Zostań, pogadamy sobie- dziewczyna spojrzała na nią- to opowiadaj- wzięła łyk z butelki- Justin już cie zaliczył czy jeszcze nie?- zapytała.
-Przestań!- krzyknąłem.
-Nie wtrącaj się- syknęła moja była- to jak spałaś z nim ?- zapytała ponownie. Marica pokiwała głową na nie. Selena roześmiała się jeszcze bardziej.
-Myślałam że chociaż w łóżku jest ode mnie lepsza dlatego mnie zostawiłeś a ty ją nawet nie zaliczyłeś- powiedziała z kpiną w głosie- Uważaj na  niego bo lubi zaszaleć- skierowała się do Marici- ale co to dla takiej profesjonalistki... Przecież nie wszyscy klienci są delikatni - zaśmiała się- dużo wam płacą?- zapytała. Spojrzałem na Maricę. Miała zaszklone oczy. Nagle wstała i wybiegła z pokoju.
-Przesadziłaś- powiedziałem do Seleny- co ona ci zrobiła?
-Mi dużo ale tobie to jeszcze nic, jak ładnie poprosisz to może dostaniesz zniżkę- upiła łyk z butelki.
-Jutro ma cie tutaj nie być!- krzyknąłem i wybiegłem.  Szukałem Marici ale nigdzie jej nie było.

Oczami Marici...
-Mogłabyś do mnie przyjść?- płakałam w słuchawkę.
-Kochanie co się stało?- zapytała.
-Ann przyjdź proszę.
-Już idę- powiedziała i się rozłączyła. Nie mineło nawet pięciu minut a do mojego pokoju wpadła przyjaciółka.
-Co się stało- przytuliła mnie.
-Kiedy wyszłam od Chrisa dogonił mnie Justin i poszliśmy do hotelu...- opowiedziałam jej wszystko a ona jeszcze bardziej mnie przytuliła.
-A najgorsze jest to że on mnie nawet nie bronił- rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Nie płacz kochanie ja sobie już z nim pogadam- powiedziała...

___________________________________________________________________
Sorki że tak długo ale nie miałam czasu ale się sprężyłam i napisałam mam nadzieję że się spodoba :P

czwartek, 6 grudnia 2012

4 Mogłabym z tobą gdzieś pójść, tylko żeby nie było za dużo ludzi

Odprowadziłem Maricę do domu. Chciałem ją przytulić ale nie pozwoliła mi na to... No nic przecież nie będę nalegał. Szedłem w stronę hotelu kiedy zobaczyłem Selene wybiegającą z niego z wielką walizką. Podbiegłem do niej.
-Co ty do cholery wyprawiasz?- zapytałem zdenerwowany.
-Ułatwiam ci to wszystko- syknęła.
-Ale co?
-Myślisz że nie widzę jak na nią patrzysz jak wolisz spędzać czas ucząc ją, a ona specjalnie nic nie łapie tylko dlatego żeby być z tobą dłużej, zobacz jak ty mnie olewasz!- zaczęła krzyczeć.
-Przestań, chodź do pokoju porozmawiamy- złapałem za jej walizke i spojrzałem jej w oczy. Szczerze miała rację mógłbym to już tutaj zakończyć ale coś mnie powstrzymywało.
-Dobrze-powiedziała na odczepnego .Otworzyłem przed nią drzwi a ona weszła i usiadła na łóżku.
-Słucham- powiedziała.
-No więc, to nie tak jak myślisz...
-Masz coś bardziej oryginalnego?- przerwała mi. Westchnąłem tylko i zacząłem mówić dalej.
-Chris poprosił mnie żebym się nią zajął i nauczył jeździć na rowerze, nic więcej-powiedziałem.
-Czyli nie podoba ci się?- zapytała z nadzieją.
-Przestań-westchnąłem, podeszłem do niej i ją przytuliłem. Zacząłem ją całować po szyi, potem przeszedłem na jej usta, pocałowałem je namiętnie, położyłem ją na łóżku, usiadłem na niej okrakiem nie przestając jej całować. Ściągnęła mi koszulkę, jeżdżąc palca po moim brzuchu. Zaczęła  dobierać się do mojego paska od spodni a ja nie umiałem jej powstrzymać chociaż coś we mnie kazało to zatrzymać, ale moje ciało odmówiło jakichkolwiek działań. Teraz to ja leżałem na łóżku a ona była nade mną. Popatrzyła mi w oczy i się uśmiechnęła.
-Czyli nie będziesz już z nią spędzał czasu?- zapytała. Nie wiedziałem co powiedzieć.
-Jak będziemy całą paczką to raczej niemożliwe ale jak nie będzie cię w pobliżu to nie będę miał z nią żadnych kontaktów.
-Obiecujesz?
-Obiecuję- "Justin ogarnij się co ty wyprawiasz?" krzyczałem w myślach, nie wiem dlaczego dałem się jej tak zmanipulować... Z zamyśleń wyrwały mnie dłonie Seleny, które już się uporały z paskiem...

Oczami Marici
Kiedy się obudziłam spojrzałam na telefon, było w pół do ósmej, no świetnie jak do szkoły nie trzeba iść to ja tak wcześnie wstaje... Poszłam do toalety , umyłam się, uczesałam i ubrałam kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Oczywiście nikt inny jak An nie mógł mnie odwiedzić z samego rana. Westchnęłam i otworzyłam jej drzwi.
-Musisz mi pomóc, nie wiem w co się ubrać na ten koncert- zapomniałam przecież ona jest na dzisiaj umówiona z Chrisem na randkę.
-Wchodź pomogę ci- zaprosiłam ją do mojego pokoju żeby nie obudzić mojego taty.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?- zapytała. Ja tylko się roześmiałam spojrzałam na ciuchy, które przyniosła i już miałam pomysł.

***
-Wyglądasz pięknie- pisnęłam kończąc robić jej makijaż.
-A mogłabym w końcu się zobaczyć?- zapytała z uśmiechem. Podałam jej lusterko.
-Pewnie, moja pani- zaśmiałam się. Dziewczyna spojrzała w swoje odbicie. Nic nie mówiąc rzucila mi się na szyję.
-Jejku, wyglądam ślicznie, jesteś kochana.
-No starczy, zostaw coś dla Chrisa.-powiedziałam i spojrzałam na zegarek- ale musisz juz iść bo się spóźnisz. Kiedy żegnałam się z nią w drzwiach z salonu wyszedł mój tato.
-Ann jak ty ślicznie wyglądasz- powiedział.
-Dziękuję panu- uśmiechnęła się.
-A gdzie się wybierasz jeśli mogę wiedzieć?
-Idę na koncert z Chrisem.
-Tato bo się spóźni- powiedziałam i wręcz wypchałam moją przyjaciółkę z domu krzycząc "baw się dobrze". Tato tylko zaśmiał się i poszedł dalej oglądać jakiś film. Postanowiłam się przyłączyć więc zrobiłam popcorn i usiadłam obok niego. Film był trochę nudny dlatego postanowiłam się przejść. Idąc parkiem obserwowałam ludzi przy fontannie mimo tego że było już trochę ciemno, było ich dużo, usiadłam na ławce i patrzyłam na zapalone lampy, nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie, spojrzałam tam i zobaczyłam Justina.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona.
-Przyszedłem pomyśleć a ty?
-Też - odpowiedziałam, przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło, Justin poparzył na mnie.
-Mogłabyś mi doradzić?- zapytał.
-Zależy w czym- odpowiedziałam .
-Jesteś dziewczyną to chyba się znasz na tych sprawach- popatrzyłam na niego dziwnie ale nie przerywałam mu- No bo ja już się pogubiłem. Niby jestem z Seleną ale coś mówi mi w środku żebym to zakończył, zaczyna mnie irytować coraz bardziej... Nie chcę już z nią być tylko nie wiem jak to zakończyć- westchnął- doradzisz coś?- zapytał.
-Wiesz ja nie chce ci źle doradzić ale moim zdaniem powinieneś to skończyć, ona chyba też nie jest taka głupia żeby nie zauważyć że coś się zmieniło między wami.
-A jeżeli ja wszystko robię żeby nie zauważyła?- zapytał.
-No to ty jesteś nie fair bo jak z nią zerwiesz to ona będzie skołowana bo jeszcze wczoraj mówiłeś że ją kochasz i takie tam a dzisiaj z nią zrywasz- powiedziałem na jednym wdechu.
-Masz rację, dziękuję- powiedział i mnie mocno przytulił,  nie mogłam go odepchnąć bo moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Odsunął się lekko i spojrzał na mnie.
-No a ty o czym chciałaś pomyśleć?- uśmiechnął się.
-Nie ważne.
-Ważne, ważne- zaśmiał się.
-No bo chodzi o to że chyba dopiero teraz zaczyna mi doskwierać brak drugiej osoby- popatrzyłam na swoje buty.
-Ej, przecież masz Chrisa, Ann, mnie- powiedział szybko.
-No tak, ale Chris z Ann są w sobie zakochani i mam nadzieję że szybko będą razem a ja będę robić za przyzwoitkę...
-A ja?- zapytał udając obrażonego. Zaśmiałam się.
-A ty niedługo wyjedziesz - powiedziałam .
-Powiedz tylko jedno słowo a zostanę- powiedział poważnie, a potem buchnęliśmy śmiechem.
-Nie żartuj sobie ze mnie- powiedziałam kiedy już trochę opanowałam śmiech.
-Ok, to trochę dziwnie zabrzmiało ale teraz mówię serio, na razie nigdzie się z tąd nie wybieram, jeszcze się ze mną pomęczysz- śmiał się.
-E tam- zaśmiałam się- Ja się będę zbierać- powiedziałam pocierając ramiona.
-No to cię odprowadzę- powiedział.
-A twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko temu?
-Moją już prawie byłą się nie przejmuj- uśmiechnął się a ja dalej pocierałam ramiona- Nie mogłaś mówić wcześniej, że ci zimno?- chciałam zaprzeczyć ale szybko ściągnął z siebie bluzę i podał mi ją.
-Dziękuję- powiedziałam.
-Nie ma za co- uśmiechnął się do mnie- zagrajmy w pięć pytań- powiedział.
-Nie wiem..
-No weź nie daj się prosić- spojrzał na mnie tymi swoimi czekoladkami że musiałam ulec.
-No dobra- powiedziałam- ty zaczynasz.
-Ok, to lubisz mnie?- zaśmiałam się.
-Pewnie.
-Kiedy masz urodziny?
-Za dwa tygodnie.
-Ile będziesz miała?
-17
-Co chcesz dostać na urodziny?
-Od ciebie?- pokiwał głową na tak- wielkiego misia- zaczęłam się śmiać.
-Okej- zaśmiał się- ostatnie, podobam ci się?- spojrzałam na niego zaczęłam udawać że mu się przyglądam, obeszłam go dookoła i spojrzałam na jego twarz, chciało mi się śmiać, patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
-Mogłabym z tobą gdzieś pójść, tylko żeby nie było za dużo ludzi- zaczęłam się śmiać.
-Ha ha ha bardzo śmieszne, teraz twoja kolej...
-Ok, lubisz mnie?- zapytałam.
-Nawet bardzo- śmiesznie poruszał brwiami.
-Dlaczego tutaj przyjechałeś?
-Bo musiałem odpocząć od tego wszystkiego, a poza tym dawno nie widziałem Chrisa.
-Ok, poznasz mnie kiedyś z Rihanną?- zapytałam się przez śmiech.
-Jeśli chcesz...
-Dasz mi się wykorzystać?
-Tobie, zawsze- zaczął się śmiać.
-To zanieś mnie do domu bo już mnie nogi bolą- nic nie powiedział tylko podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
-Żartowałam.
-Przy mnie się nie żartuje- zaczął się śmiać- masz jeszcze jedno pytanie- przypomniał.
-A mogę je sobie zostawić na później?
-Okeej- zaniósł mnie pod same drzwi, ludzie patrzyli się na nas jakby nigdy nie widzieli chłopaka niosącego na rękach dziewczynę.
-No to na razie- powiedziałam. Przytuliłam się do niego a kiedy odsunęłam sie przypomnialam sobie że mam jego bluzę. Już ją ściągałam kiedy złapał mnie za nadgarstek.
-Nie musisz ja oddawać mam ich pełno w hotelu- uśmiechnął się.
-Dziekuję, za bluze i za przyniesienie mnie- chłopak zasmiał się i pokazał na swój policzek. Bez wahania dałam mu buziaka. On był trochę zdziwiony, ale zaraz mu przeszło i uśmiechnął się.
-Do jutra- powiedziałam i poszłam.

Oczami Justina...
Nie wierzyłem że ona to zrobi ale w gruncie rzeczy jestem szczęśliwy, nie wiem dlaczego ale kiedy ją widzę po prostu się uśmiecham. Postanowiłem zerwać jutro z Seleną ale dzisiaj muszę się gdzieś przekimać, wyciągnąłem telefon.
-Hej Chris, mam do ciebie sprawę mógłbyś mnie dzisiaj przenocować?
-No pewnie tylko mi powiedz dlaczego nie będziesz spał w hotelu..
-Pogadamy jak przyjdę- powiedziałem i się rozłączyłem- postanowiłem jeszcze zajść do jakiegoś sklepu po alkohol.

***
Wszedłem właśnie do pokoju Chrisa i czekam na niego aż przyniesie jakieś kieliszki i szklanki.
- No to opowiadaj co się takiego stało?- zapytał polewając już nam alkohol. Wypiłem kieliszek i zacząłem opowiadać cały dzisiejszy dzień.
-Wiedziałem- zaśmiał się ale kiedy zobaczył moją minę zaczął wyjaśniać- myślisz że kiedy zadzwoniłeś i powiedziałeś o tym że przyjeżdżasz to nie miałem już planu znaleźć ci jakiejś dziewczyny?- zaśmiał się. Ja pokiwałem głową zrezygnowany i polałem kolejnego kieliszka. Wypiliśmy go równie szybko co poprzedniego- pomyślałem o Marice bo do siebie pasujecie.
-Wydaje mi się ze ja jej nie...
-Przestań, jak ja mówię to ja wiem.
-Z tym to bym się kłócił- zaśmiałem się, a Chris polał następnego kieliszka...
Po kilku takich szybkich kolejkach byłem nieźle pijany, mój kumpel z resztą tez.
-A co zamierzasz zrobić z Seleną?
-A co mam zrobić? Powiem jutro że już jej nie kocham i że to koniec- Nagle telefon w mojej kieszeni zaczął dzwonić, spojrzałem na niego- O wilku mowa, dobra jutro z nią pogadam- powiedziałem i już miałem się rozłączyć kiedy Chris rzucił się na mnie i odebrał.
-Selena? No hej mam dobre wieści, w sumie to dla ciebie troche gorsze- wybełkotał to telefonu- Mój przyjaciel właśnie z tobą zrywa i w końcu uwolni się od ciepie pijawo- zaśmiał się i oddał mi telefon.
-Słucham ?
-Justin o co chodzi? Dlaczego jeszcze nie wróciłeś?
-Bo mam cię w dupie, już cie nie kocham- powiedziałem a raczej wybełkotałem.
-Jesteś pijany, chodź porozmawiamy.
-Rozmawiać?- nie zdążyłem dokończyć bo Chris znów zabrał mi telefon.
-Nie będzie z tobą rozmawiać, to już koniec zrozum!- krzyknął i się rozłączył.
-Stary co ty robisz?- zapytałem.
-Pilnuje cię żebyś znów nie dał jej się omamić- powiedział i oddał mi wyłączony telefon. Wypiliśmy jeszcze trochę alkoholu i poszliśmy spać.




niedziela, 2 grudnia 2012

3.A co jeśli bym chciał?

Kiedy rano otworzyłam oczy dostrzegłam jakąś karteczkę na mojej szafce nocnej. Wzięłam ja i zaczęłam czytać:
   Nie chcieliśmy cię budzić... Spotkajmy się w skateparku o 15. Chris ;)
Nałożyłam kapcie i zeszłam do salonu. O dziwo był posprzątany. Pewnie An im kazała. Z uśmiechem poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Spojrzałam na zegar na ścianie, była 11:45. Tato powinien już być  Lekko przestraszona wzięłam telefon i zadzwoniłam do niego.
-Słucham?
-Tato kiedy będziesz, miałeś być rano-powiedziałam z wyrzutem.
-Tak, wiem ale postanowiłem zajechać do sklepu i kupić jakieś zapasy do lodówki.
-Aha dobrze to ja czekam.
-No pa słoneczko.
Korzystając z okazji że nikogo nie ma w  domu postanowiłam włączyć sobie muzykę na całego fula. Wygłupiałam się do puki nie spojrzałam w stronę przedpokoju. Szybko przyciszyłam muzykę.
-Nie umiesz pukać?- zapytałam tarzającą się po podłodze przyjaciółkę- i co cie jak śmieszy- dodałam.
-Po pierwsze pukałam ale nie otwierałaś więc weszłam słysząc głośną muzykę, a po drugie to twój gangam style jest niesamowity- w tym momencie obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

***
Oczami Justina...
-Stary albo ją odeślesz albo nie przychodź z nią na żadne imprezy spotkania i tym podobne na których będzie Marica!- wrzeszczał Chris.
-To co ja mam z nią zrobić?- zapytałem.
-Nie wiem, weź w ogóle nie wiem po co z nią jesteś- spojrzał na mnie jak na kretyna.
-Bo ją kocham?- bardziej zapytałem niż stwierdziłem. Kumpel roześmiał się. Teraz to ja na niego dziwnie popatrzyłem.
-Błagam cię, każdą osobę którą kochasz tak olewasz?
-Nie wiem o co ci chodzi?
-Wczoraj wcale nie zwracałeś uwagi na Selene, myślisz ze jestem ślepy?-widząc że chcę odpowiedzieć, przerwał mi- kiedy Marica zasnęła zaniosłeś ją do pokoju jak księżniczkę a twoją dziewczynę?-zaśmiał się- bezlitośnie obudziłeś i kazałeś jej iść do samochodu, tak strasznie ją kochasz?-zapytał.
-Fakt- złapałem się za kark- ale co mam powiedzieć sorry Selena nic miedzy nami nie ma i nie będzie... tak, tak wiem  że wczoraj jeszcze mówiłem ze cie kocham ale już mi się odwidziało .. Weźmie mnie za jakiegoś kretyna, którym z resztą jestem-walnąłem się w czoło. Chris zaczął się śmiać jakby uciekł z psychiatryka.
Po chwili dołączyłem do niego.
-Kochanie wróciłam!- krzyknęła Selena w drzwiach. Spojrzałem na nią, była cała obładowana torbami.
-To nazywasz małe zakupy?- zapytałem.
-Przestań, kupiłam kilka bluzek, spodni, butów i inne potrzebne mi rzeczy-uśmiechnęła się- ale dla ciebie kochanie też coś mam- podała mi jedną z toreb. Wyciągnąłem z niej różową bluzkę. Popatrzyłem się na nią z miną "Naprawdę". Chrisiak roześmiał się jeszcze głośniej niż przedtem. Wziąłem poduszkę i rzuciłem w  niego z całej siły
-Dziękuję kochanie- powiedziałem i dałem jej buziaka.
-Tylko tyle-zapytała udając obrażoną.
-Później dostaniesz więcej-szepnąłem jej na ucho, od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Ej, gołąbeczki !-krzyknął.
-Co?- zapytałem.
-Idziecie dzisiaj do skateparku bo umówiłem się z dziewczynami na piętnastą.
-Idziesz kochanie?- zwróciłem się do Seleny.
-A będzie tam Marica?- pokiwałem głową. Ona jedynie wywróciła teatralnie oczami.
-Mogę pójść-opowiedziała
-To się zbieramy-powiedział Chris. Wzięliśmy rowery i udaliśmy się do skateparku.

***
-Na którą się umówiłeś- zapytałem.
-Już mówiłem że na 15- spojrzałem na zegarek.
-Ale wiesz że jest już po szesnastej ?- zapytałem- ja zdążyłem się zmęczyć na tych rampach a ty nawet nie drgnąłeś, może zapomniały.
-Marica? Śmieszny chyba jesteś- powiedział. Ja już się nie odzywałem tylko usiadłem obok Seleny.
-Kochanie zimno mi- powiedziała pocierając dłonie. Ściągnąłem swoją bluzę i dałem jej- Dziękuję- chciała mnie pocałować ale Chris krzyknął że dziewczyny już idą dlatego poderwałem się, wsiadłem na rower i podjechałem do nich.
-Dłużej się nie dało?- zapytał Chris.
-Przepraszam ale byłyśmy w centrum handlowym i nie spojrzałam na zegarek- tłumaczyła się Marica.
-Ok, już myślałem że zapomniałaś- powiedział mój przyjaciel i przytulił je obie. Podszedłem do nich, chciałem zrobić podobnie ale Marica wystawiła mi tylko rękę. Nie miałem innego wyjścia jak uścisnąć jej dłoń.
-To co moja uczennico? Gotowa na dalszą naukę- zapytałem.
-Pewnie, a twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko temu- popatrzyła w stronę Seleny.
-No coś ty...
-W sumie... i tak jetem tępa -uśmiechnęła się do mnie.
-Ja tak nie mówiłem-zacząłem się tłumaczyć.
-Winny zawsze się tłumaczy- zaśmiała się a mi zrobiło się głupio. Spuściłem głowę w dół i wpatrywałem się w swoje buty. Dziewczyna zaczęła się śmiać. Podniosłem głowę.
-No już- mówiła przez śmiech- nie jestem obrażona- powiedziała wciąż się śmiejąc.
-Osz ty teraz ja mam focha- powiedziałem i udawałem obrażonego.
-Trudno- wyminęła mnie i pojechała na rampy. Nic nie mówiąc pojechałem usiąść na ławce. Minęło może parę minut, a już była obok mnie.
-No nie fochaj się- powiedziała szturchając mnie łokciem. Ja w dalszym ciągu nic nie mówiłem.
-Co mogę zrobić żebyś się już nie gniewał?- zapytała śmiejąc się . Ja nic nie powiedziałem tylko pokazałem palcem policzek. Roześmiała si,e jeszcze bardziej. Nachyliła się nade mną. Myślałem że to zrób ale przeliczyłem się.
-Po pierwsze masz dziewczynę , a po drugie chciałbyś- szepnęła.
-A co jeśli bym chciał?- zapytałem ze cwaniackim uśmieszkiem .
-To już twój pech- powiedziała- to co już nie jesteś obrażony?
-Na ciebie? Nigdy- zaśmiałem się.
-Poprawna odpowiedź, chodź bo twoja dziewczyna patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić  spojrzałem w kierunku Seleny, kiedy zauważyła że na nią patrzę uśmiechnęła się sztucznie.
-Dobra chodźmy bo jeszcze dojdzie do rękoczynu- zaśmiałem się.

***
Muszę przyznać że Marica zrobiła dzisiaj przez te kilka godzin naprawdę wielkie postępy. Właśnie wracamy do domu. Chris poszedł odprowadzić An, a ja wracam z Seleną i Maricą. Mam przeczucie że gdyby nie ja już dawno byłoby trzeba wzywać pogotowie. Marica co chwilę pociera swoje ręce.
-Zimno ci- zapytałem. Dziewczyna zaprzeczyła.Zaśmiałem się pod nosem.
-Bluzę już oddałem- powiedziałem i przytuliłem ją do siebie. Na jej twarzy pojawił się uśmiech ale szybko wydostała się z mojego uścisku. Selena wyprzedziła nas i nie odwracała się kiedy ją wołałem. Wkurzyłem się.
-No i dobrze leć !- krzyknąłem za nią- będę miał spokój przynajmniej-powiedziałem już znacznie ciszej.
-Przepraszam, to przeze mnie- powiedziała spoglądając na swoje buty.
-Przestań to nie twoja wina.
-Ale czuje się winna, i trochę mi jej szkoda- mówiła poważnie. Popatrzyłem na nią i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Chyba się nie polubicie, co?
-Raczej na to nie licz -uśmiechnęła się.