czwartek, 21 lutego 2013
20.Pewnie ta czarownica gdzieś wysysa z niego życie
Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam unoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Podniosłam głowę i ujrzałam śpiącego Justina. Był taki słodki z tą rozczochraną czupryną... Nie chciałam go budzić dlatego z powrotem przytuliłam się do niego i przymknęłam oczy. Nie minęło dużo czasu a chłopak zaczął się przebudzać. Popatrzyłam na niego a on obdarował mnie swoim chyba najpiękniejszym uśmiechem na świecie.
-Jak się spało królewno?- zapytał przecierając oczy.
-A tobie?- zignorowałam pytanie.
-Wyśmienicie a tobie?- zaśmiał się.
-Trochę było nie wygodnie- udawałam grymas.
-Niewygodnie?- zapytał z niedowierzaniem. Ja tylko pokiwałam głową na "tak"- Dziewczyno spałaś właśnie obok Justina Bieber co więcej spałaś na jego klacie i mówisz że było niewygodnie ?- wybuchłam niepohamowanym śmiechem do którego dołączył się zaraz Justin.
-Wstawaj gwiazdorku, Marice chce się jeść- uśmiechnęłam się słodko.
-A co ja będę miał z tego?- zapytał.
-A co chcesz?- popatrzyłam na niego. Justin uśmiechał się do mnie cwaniacko- albo dobra nie chce wiedzieć, zatrzymaj to dla siebie!- krzyknęłam i szybko wstałam z łóżka.
-Ej, słoneczko dokąd to ?- zapytał przez śmiech.
-Najdalej od takiego jednego misiu- uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z pokoju. Udałam się do łazienki, umyłam się i ubrałam w wczorajsze ciuchy.
Oczami Justina....
Nie chciało mi się wstawać więc postanowiłem zostać w łóżku. Nałożyłem kołdrę na głowę i próbowałem zasnąć. Obudził mnie telefon.
-Halo?- powiedziałem.
-Cześć kochanie, mam nadzieję że nie obudziłam- usłyszałem głos Natalie.
-Cześć, nie spałem już coś sie stało?
-Nie tylko dzwonie zapytać czy pojechalibyśmy dziś na jakiś piknik albo coś bo jest piękna pogoda- powiedziała a w jej głosie można było usłyszeć szczęście.
-Mam dzieciaki, może pojedziemy z nimi?- zapytałem.
-Nie ma problemu to ja do ciebie wpadnę za jakieś dwie godzinki, co ?
-Nie, ja po ciebie przyjadę. Będę za niedługo- powiedziałem.
-No dobrze, kocham cię.
-Ja ciebie tez- powiedziałem i rozłączyłem się. Wstałem i zbiegłem na dół. Dzieciaki jeszcze spały a Marica robiła kanapki w kuchni.
-Mhmm ale jestem głodny- powiedziałem i zabrałem jej jedną.
-To nie dla ciebie Justin! - krzyknęła na mnie.
-To w takim razie dla kogo taka sterta kanapek, bo nie wierzę że to wszystko dla ciebie- zaśmiałem się.
-Nie tylko dla mnie, dzieciaki zaraz się obudzą- uśmiechnęła się.
-A właśnie, mam pytanie chcesz pojechać na piknik ze mną i Natalie?- zapytałem gryząc skradzioną kanapkę.
-Nie, dzisiaj muszę jechać na zdjęcie gipsu- westchnęła.
-To jaki problem?- zapytałem. Dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona- pojedziemy do lekarza a później na piknik.
-no nie wiem, Justin a Natalie nie ma nic przeciwko?- zapytała trochę zmieszana.
-Przestań, nie ma nic przeciwko- uśmiechnąłem się- idę dzieci obudzić a później pojedziemy do ciebie i do lekarza- powiedziałem i poszedłem do pokoju mojego rodzeństwa.
***
-Justin, miało być niedługo, stęskniłam się- powiedziała Natalie wieszając mi się na szyi i całując czule w usta.
-Przepraszam kochanie ale musiałem coś jeszcze po drodze załatwić. Wskakuj do auta- powiedziałem i otworzyłem jej drzwi, po czym sam usiadłem za kierownicę.
-Nie mówiłeś że Marica jedzie z nami- wyszeptała w moją stronę. Spojrzałem w wsteczne lusterko i spojrzałem na moją przyjaciółkę, która w najlepsze bawiła się z moim rodzeństwem. Cieszyłem się że złapała kontakt z nimi i miałem nadzieje ze polubią Natalie tak samo jak Maricę.
-To moja przyjaciółka a poza tym dzieciaki ją uwielbiają- uśmiechnąłem się do niej i odpaliłem silnik. Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. W całym aucie było słychać śmiech mojego rodzeństwa i Marici. Natalie patrzyła cały czas w szybę a na jej twarzy nie było widać najmniejszego entuzjazmu z dzisiejszego dnia.
-Jesteśmy!- krzyknąłem kiedy znaleźliśmy się na leśnej polance.
-Eee, Justin jest najlepszy- krzyknęła Jazzy. Zaśmiałem się i spojrzałem na nią.
-I Marica, moja dziewczyna też- powiedział Jaxo. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać oprócz oczywiście Natalie.
-I mój wspaniały chłopak ze swoją siostrą- zaśmiała się Marica.
-A jego słodki braciszek- spojrzałem na nią z miną kotka z Shreka.
-A jego braciszek nie- powiedziała i wystawiła mi język.
-Piątka- powiedziała Jazzy do mojej przyjaciółki. Ona śmiejąc się przybiła jej piątkę a później Jaxonowi który również wystawił rączkę.
-No dobra wychodzimy i rozkładamy koce- powiedziała Marica i pokazała mi głową na Natalie-dzieci pomożecie mi?- zapytała sie i razem z moim rodzeństwem wyszła z auta i poszła rozłożyć rzeczy.
-Skarbie co się stało?- zapytałem łapiąc ją za dłoń.
-Nic- powiedziała bez uczuć.
-Jasne, przecież widzę- lekko zakpiłem.
-Po prostu mogłeś mi powiedzieć że jedzie z nami Marica- powiedziała smutno.
-Ale nie rozumiem. Myślałem że nie przeszkadza ci ona- popatrzyłem na nią zdezorientowany.
-No bo nie przeszkadza tylko chciałam spędzić czas z tobą- powiedziała smutno.
-Obiecuje że to nadrobimy- zbliżyłem się do niej a ona czule mnie pocałowała.
-Kocham cię- wyszeptała odrywając się ode mnie.
-Ja ciebie też- musnąłem jej wargi- idziemy?- zapytałem wskazując na Marice siedzącą z dziećmi na kocu. Natalie pokiwała tylko głową na tak i wyszła z auta. Ja zrobiłem to samo.
Oczami Marici...
-Nie lubię jej- powiedziała Jazzy patrząc na idącą za rękę z Justinem Natalie.
-Ale dlaczego ? Przecież nawet jej dobrze nie poznałaś, nie wiesz jaka ona jest.
-I tak jej nie lubię z resztą Jaxo tez co nie?- zapytała spoglądając na młodszego brata.
-Ona jest wstrętna- odpowiedział bawiąc się swoimi aucikami.
-Ale Justin ją lubi i nie chcemy sprawić mu przykrości, prawda?- spojrzałam na Jazzy. Dziewczynka pokiwała główką- musimy być dla niej mili, żeby Justin był szczęśliwy, tak?
-Tak- odpowiedziała ciszej bo para była już blisko nas.
-Co tam robicie potworki?- zapytała Natalie.
-Sama jesteś potworem!- krzyknęła Jazzy.
-Hej, skarbie co się stało?- zapytał Justin siadając obok dziewczynki.
-Nic tylko ona zaczęła. A ty mówiłeś że mamy się nie dawać i...
-Wiem co mówiłem, ale skarbie to nie działa w tą stronę. Przeproś Natalie- powiedział spokojnie, ale ja wiedziałam że zabolało go to. Chciał aby dzieci zaakceptowały jego dziewczynę...
-Ale sobie marzysz- prychnęła Jazzy. Spojrzałam na chłopaka. Był smutny.
-Jazzy proszę- powiedział prawie błagalnie. Uklęknęłam przed nią i popatrzyłam na nią z uśmiechem.
-Słoneczko pamiętasz o czym rozmawiałyśmy?- zapytałam głaskając ją po główce.
-Tak- odpowiedziała szybko.
-Jesteś już duża wiec chyba nie muszę ci mówić co powinnaś zrobić- uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam do siebie.
-Ja przepraszam Natalie- dziewczynka wyciągnęła w jej stronę rączkę. Natalie uśmiechnęła się i uścisnęła ją. Nie rozumiem jak można się obrażać na kilkuletnią dziewczynkę...
-Justin przepraszam- powiedziała i wtuliła się w brata tak mocno jak się tylko dało.
-Nic się nie stało księżniczko- odpowiedział szczęśliwy.
-Justin dasz mi kluczyki bo zostawiłam aparat w samochodzie?- zapytałam przerywając tą słodką chwilę.
-Jest otwarty- odpowiedział z uśmiechem. Już nic nie mówiąc skierowałam się w stronę auta.
-Marica poczekaj!- odwróciłam się i zobaczyłam Jazzy wyrywającą się z objęć brata i biegnącą do mnie. zaśmiałam się.
-Jeszcze ja!- krzyknął Jaxo i dołączył do mnie. Złapałam dzieci za ręce i poszłam do auta.
-Nie kradnij mi rodzeństwa!- krzyknął Justin śmiejąc się.
-Nie muszę, same od ciebie uciekają- pokazałam mu język i szłam dalej.
-Zobaczymy kto będzie dzisiaj uciekał- usłyszałam tylko ale nie zwróciłam na to uwagi. Weszłam do samochodu i wyciągnęłam aparat.
-Ja chcę zdjęcie!- krzyknęła Jazzy zaczęła pozować. Zrobiłyśmy małą sesję do której dołączył się po chwili Jaxon i razem świetnie się bawiliśmy, zapominając o Justinie i Natalie. Spojrzałam w stronę koca, ale nie było na nim zakochanej pary. Postanowiłam zadzwonić do Justina... Nie odbierał. Dzwoniłam tak chyba z pięć razy ale każde połączenie było odrzucane. Wkurzyłam się ale próbowałam nie pokazywać dzieciom tego. Wzięliśmy napoje i jakieś kanapki i zjedliśmy sobie na kocu. Próbowałam zadzwonić jeszcze raz do Justina.
-Nie odbierze- powiedziała Jazzy bez zbędnych emocji. Rozłączyłam się.
-Skąd wiesz?- zapytałam podejrzliwie.
-Bo mój kochany braciszek zawsze był podatny na czary wiedźm- powiedziała spokojna.
-Pewnie ta czarownica gdzieś wysysa z niego życie- powiedział Jaxo.
-Jak na swoje lata jesteście bardzo rozgadani- zaśmiałam się.
-W końcu jesteśmy spokrewnieni z Justinem. Biedny Jaxo- Jazzy pokręciła główką z dezaprobatą.
-Dlaczego?- spytał zaciekawiony.
-Bo jak dopadnie cię taka czarownica jak Selena albo Natalie to po tobie- odpowiedziała spokojnie. Zaśmiałam się. Te dzieci są boskie.
-Zadzwonię jeszcze raz- powiedziałam i już wyciągałam telefon, ale dziewczynka złapała mnie za rękę i podała mi swój telefon.
-Ode mnie szybciej odbierze, wypróbowany sposób. Mama zawsze tak robiła jak nie odbierał- zaśmiałam się i zadzwoniłam do niego.
-Jazzy, coś się stało?- zapytał kiedy tylko odebrał.
-Z Jazzy wszystko ok ale jak zaraz cię nie zobaczę na kocu to z tobą się coś stanie- powiedziałam poważnie.
-Marica? Już się wystraszyłem, za chwilkę będę- odpowiedział i tak po prostu się rozłączył.
-Mówiłam- powiedziała Jazzy czesząc swoją lalkę.
-To co chcecie robić?- zapytałam nie mając pomysłu na zagospodarowanie im czasu.
-Opowiedz jakąś historię!- krzyknął Jaxo.
-Tylko nie o księżniczce i rycerzu, bo to jest już nudne- westchnęła Jazzy.
-A kto wam takie smuty opowiada?- zaśmiałam się.
-Justin, może głowę d piosenek ma ale do bajek za grosz, ostatnio cały czas opowiada o księciu który ma dziewczynę ale zakochuję się w innej i tak dalej aż w końcu są razem i koniec, takie głupoty- zaśmiała się.
-Ok to moja będzie o dziewczynce, której podobał się chłopak ale nie zwracał na nią uwagi, po długich próbach zostali przyjaciółmi....
-Nie !! Zaczynasz gadać jak Justin cała ta przyjaźń jest głupia- westchnęła Jazzy. Zaśmiałam się i nagle usłyszałam jakby coś się skradało. Rozejrzałam się dookoła. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Justina. W zaroślach usłyszałam jego telefon.
-Wystraszyłeś mnie- powiedziałam kiedy wyszedł z krzaków- a tak poza tym to musimy porozmawiać- pokazałam mu auto.
-Dzieci, pobawicie się przez chwilę same?- zapytałam. Pokiwały głową a my udaliśmy się w stronę samochodu.
-Justin współczuję!- krzyknęła Jazzy a ja głośno wypuściłam powietrze z ust.
-Justin zachowujesz się jak... jak
-No jak kto?- zapytał. Coś w mojej głowie mówiło żebym tego nie robiła.
-Jak palant, idziesz sobie w krzaki z Natalie, a tak w ogóle to gdzie ona jest? Boże zostawiłeś mnie samą z twoim rodzeństwem nie mówię że mi to przeszkadzało bo je uwielbiam ale czy aby troszeczkę nie przesadziłeś - mówiłam na jednym tchu. Chłopak złapał mnie za ramiona i uśmiechnął się.
-Przepraszam że zachowałem się jak palant, nie poszedłem w krzaki, tylko odprowadziłem ją do ulicy bo jej mama miała po nią przyjechać i dlatego jej nie ma, przepraszam że zostawiłem ci ich na głowie i cieszę sie że lubisz moje rodzeństwo i tak, przyznaję, przesadziłem- powiedział i przytulił mnie mocno- już dobrze?- zapytał, a ja dopiero teraz się uspokoiłam.
-Przestraszyłam się- wyszeptałam.
-Przepraszam- poczułam jak po moim policzku spłynęła samotna łza. Nie umknęło to uwadze Justina. Szybko starł kciukiem ją i pocałował w czoło.
-Wszystko ok możemy juz wracać do dzieci- powiedziałam i odsunęłam się od niego.
***
Oczami Justina
Wracaliśmy już do domu. Jazzy z Jaxonem spali z tyłu a Marica na siedzeniu pasażera obok mnie. Co chwilę zerkałem na nią. Wyglądała słodko kiedy spała. Zaczęła otwierać oczy.
-Gdzie jesteśmy?- zapytała.
-Już prawie obok domu Elizabeth. Mam pytanie, chciałabyś jutro wpaść do studio, bo muszę dopracować jeszcze kilka piosenek bo inaczej mnie nie wypuszczą z LA?
-Przepraszam ale nie bo muszę jutro iść na zakupy.
-Yhy- odpowiedziałem szybko.
-Ale przecież możesz zaprosić Natalie- powiedziała nie patrząc na mnie.
-Jasne- wolałbym gdyby to ona poszła. Natalie kocham i zależy mi na niej ale Marica potrafiłaby mi doradzić w sprawie muzyki. No cóż jak nie to nie....
_____________________________________________________
Hej, mam nadzieję że rozdział się spodoba ;)
Pozdrawiam :***
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam Twojego bloga :D
OdpowiedzUsuńJaxon i Jezzy są słodcy i nie lubią Natlie, wiec już ich uwielbiam :D
Zapraszam na nowy rozdział na http://justinstories.blog.onet.pl/
Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Czekam na Wasze opinie ; )
Pozdrawiam ; *
Olla.