sobota, 9 marca 2013

23. Masz ją 24 godziny na dobę, więc bądź tak łaskawy i daj mi ją pocałować


Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Zdenerwowany uderzyłem z całych sił w stół. Co ja najlepszego zrobiłem? Pozwoliłem mojej dziewczynie odejść tak po prostu, jestem do bani. Ciekawe gdzie ten cholerny głosik w mojej głowie. Jak jest potrzebny to cicho siedzi... Ja już zwariowałem. Westchnąłem i wyciągnąłem telefon. Chciałem porozmawiać z Natalie, niestety, nie odbierała. Po kilku próbach usłyszałem jej głos.
-Odwal się ode mnie! Mam cię w dupie, biegnij do swojej przyjaciółeczki, bo widać że jest dla ciebie  ważniejsza niż ja.
-Wcale tak nie jest. Chodzi o to że jesteście dla mnie tak samo ważne, obie- powiedziałem z nadzieją że jednak będzie się chciała ze mną spotkać i znów będzie wszystko ok.
-Przestań kłamać. Gdybyś miał wybierać, wybrałbyś ją. Właśnie dzisiaj to pokazałeś!
-Nie możesz kazać mi wybierać między wami- westchnąłem.
-Znosiłam ją długo ale ile można. Zastanów się. Przecież mogła iść do hotelu. Mało ich w LA?- zapytała z kpiną.
-Czyli to koniec, tak? Tego chcesz?
-Justin nie dałeś mi wyboru, tak będzie lepiej...
-Dla kogo? Dla mnie? Chyba dla ciebie!- krzyknąłem i rozłączyłem się. Znów to samo. Znów słysze że ktoś naprawdę mi bliski ma mnie w dupie. Może rzeczywiście jestem taki beznadziejny? Usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu. Popatrzyłem w tamtym kierunku i zobaczyłem mamę.
-Justin, musisz tak paradować w samych spodniach?- zapytała.
-Tak mamo mi też cię miło widzieć- westchnąłem i chciałem iść do pokoju ale mnie zatrzymała.
-Justin co się dzieje?- zapytała z troską.
-Nic mamo. Idę do pokoju- nie dała mi pójść. Złapała mnie za twarz i dokładni ją obejrzała.
-Już prawie nic nie widać, szybko zniknęło. Chodź, siadaj, musimy pogadać-Popatrzyłem na nią i szybko podszedłem do kanapy i usiadłem na niej. Moja mama zrobiła to samo. Popatrzyła na mnie i głośno westchnęła..
-No a teraz mów co się stało- zaczęła. Chwilę się wahałem ale wiem że muszę komuś o tym powiedzieć bo inaczej oszaleje!
-Nie jestem już z Natalie.....
-Nie obraź się synku ale wy byliście nie całe dwa tygodnie. Trudno nazwać to poważnym związkiem- zaśmiała się.
-Nie pomagasz- popatrzyłem na nią błagalnie.
-Przepraszam, mów dalej.
-Ja ją kochałem. W ogóle to wszystko jest do dupy. Zaczynając od Chrisa poprzez Maricę i kończąc na Natalie- popatrzyłem na swoje buty. Czułem się okropnie. wiedziałem że to wszystko moja wina, że sam sobie na to zapracowałem. Teraz wiem że mogłem to inaczej rozegrać.
-Co się stało?- zapytała patrząc na mnie zdziwiona.
-Obiecałem Chrisowi że tym razem wrócę  tutaj poznałem Natalie, nie chciałem jej zostawiać dlatego jej obiecałem że nie wyjadę  że zostanę. Kiedy powiedziałem o tym Marice, ona była na mnie strasznie zła. Zwyzywała mnie. Powiedziała że robię straszne świństwo Christianowi. Między innymi miałem limo... Wczoraj zadzwoniła do mnie Marica i poprosiła o pomoc. Dla mnie dalej jest moją przyjaciółką dlatego odesłałem Natalie do domu bo akurat była u nas i powiedziałem że muszę pomóc Marice. Oczywiście obraziła się. Wytykając mi czas który spędzałem z Maricą. Marica spała u nas bo zapomniał kluczy a nikogo innego nie znała. Rano już jej nie było, ale napisała liścik o którym dowiedziałem się parę minut temu. Niedawno była tutaj Natalie. Było naprawdę miło dopóki nie zauważyła kartki od Marici. Zezłościła się i zarzuciła mi że sypiam z Maricą. Wtedy kazała mi wybierać. Nie chciałem tego, ale Marica w pewnym sensie jest dla mnie bardziej bliższa. Natalie ze mną zerwała i nie chce już nigdy ze mną być... I to byłoby na tyle. A i jeszcze Marica poleciała dzisiaj już do domu- westchnąłem. Mama patrzyła na mnie nie dowierzając.
-Co zrobiłabyś na moim miejscu. Wszystko się pokręciło...
-Moim zdaniem Natalie nie była ciebie warta. Nie można komuś kazać wybierać jeszcze pomiędzy tak bliskimi osobami. Nie dziwie się Marice. Jestem pod wrażeniem. Jak taka mała istotka zdołała cię tak pobić...
-Mamo nie broniłem się, wręcz nastawiałem na kolejne uderzenie.
-A to zmienia postać rzeczy. Myślę że nie ma nad czym się zastanawiać. Sprawę ułatwiła ci Natalie. Wsiadaj w samolot i leć do Chrisa i Marici. Przecież widzę że chcesz tego tylko jeszcze o tym nie wiesz, a Natalie się nie przejmuj.
-Ja ją naprawdę pokochałem- spojrzałem smutno na mamę.
-Myślę że tą jedyną znajdziesz niedługo i będzie bliżej niż ci się może wydawać- uśmiechnęła się do mnie- no a teraz leć się pakuj, zamówię ci bilety i taksówkę- poklepała mnie po ramieniu.
-Dzięki mamuś- przytuliłem ją i pocałowałem w policzek- można na ciebie liczyć- pobiegłem do pokoju i wrzucałem wszystko do walizek tak szybko jak tylko mogłem.

Oczami Marici...
-Tato, gdzie jesteś? Nie mogę cię znaleźć- mówiłam do telefonu. Szybko stanęłam na ławkę i rozglądałam się po lotnisku. Zauważyłam mojego staruszka w tłumie i szybko pobiegłam w jego kierunku. Strasznie mocno się w niego wtuliłam.
-Jak się leciało?- zapytał.
-Spałam większość czasu- szybko odpowiedziałam.
-Mam dla ciebie niespodziankę- powiedział z uśmiechem.
-Nie było trzeba, naprawdę.
-Nie mogłem ich nie wziąć- zaśmiał się, a obok mnie nagle znalazł się Chris i Ann.
-O boże jak się ciesze, stęskniłam się za wami- przytulałam ich po kolei.
-No my też. Nie byłaś za bardzo skora do rozmów telefonicznych- powiedział z wyrzutem Chrisiak. Spojrzałam na niego. Udawał obrażonego ale było widać że hamuje się żeby nie wybuchnąć śmiechem  Uwielbiałam go, dlatego smutno mi się zrobiło jak pomyślałam o Justinie.
-Wynagrodzę wam to- powiedziała i przytuliłam ich jeszcze mocniej.
-No to mów, poderwałaś tam kogoś?- zapytała Ann. Chris wywrócił oczami i razem z moim tatą wziął walizki i ruszyliśmy w stronę auta.
-Nie było okazji- uśmiechnęłam się, bo przypomniał mi sie Emil.
-Jasne jasne, już widzę te uśmieszek, i tak to z ciebie wyciągnę zaśmiała się-A jak tam z Justinem?
-A jak ma być?- zapytałam.
-Nie wiem, ty mi powiedz..
-Nie odzywam się do niego, ale to nie jest ważne. Lepiej opowiadaj jak tam między tobą a Chrisem.
-Jest cudownie, strasznie go kocham. Już nawet nie umiem sobie wyobrazić życia bez niego.
-Cieszę się ze jesteś szczęśliwa. Że oboje jesteście szczęśliwi- uśmiechając się do niej.
-Nie bój się, znajdziesz sobie kogoś. To tylko kwestia czasu. Swoją drogą mogłabyś być z Justinem, pasujecie do siebie...- nie dałam jej już nic powiedzieć bo dźgnęłam ją w żebra.
-Koniec tematu Justina- powiedziałam kiedy dochodziłyśmy do auta. Ann pokiwała tylko głową i uśmiechnęła się. Wsiadłyśmy obie i całą drogę razem z Chrisem śmialiśmy się a naszym wygłupom nie było końca. Zaprosiłam ich do mnie na noc, ponieważ musimy nadrobić duużo rzeczy.

***
-Ja pójdę po coś do picia, zaraz wracam- powiedziała i z uśmiechem na twarzy wyszłam z pokoju. Chris szepnął coś do Ann i spojrzał na mnie.
-Pomogę ci- powiedział i dognił mnie.
-Jeżeli chcesz...- Nalewałam soku do szklanek a Chris złapał za karton i zabrał mi go.
-Czemu Justin nie przyleciał z tobą?- zapytał przyglądając mi się uważnie- myślałem że wrócicie razem.
-Pokłóciłam się z Justinem- powiedziałam nawet na niego nie parząc.
-O co znowu poszło?- zapytał tak jakoś znudzony.
-O nic..
-Ostatnio jak gadałem z Bieberem to  mówił że wszystko jest dobrze.
-A kiedy z nim rozmawiałeś?
-Jakoś pod koniec tamtego tygodnia?
-To wiele wyjaśnia. Pokłóciłam się z Justinem i nie chcę o tym gadać. Okazał się świnią i tyle. Chodźmy do Ann- zmieniłam szybko temat i chwyciłam szklanki a Chris wziął karton do pokoju.
-O już jesteście, zastanawiałam się co tak długo....
-Chyba mnie nie podejrzewałaś hmm?- zapytał Chris z cwaniackim uśmieszkiem. Ann spojrzała na niego zła. Wybuchłam śmiechem i położyłam się na podłodze żeby mi było lżej dalej się śmiać.
-Kochanie, kocham tylko ciebie, jesteś miłością moje życia- popatrzył na nią i pocałował. Ja nie zwracając w ogóle na nich uwagi leżałam dalej i zwijałam się ze śmiechu.  Nagle rozbrzmiał telefon Chris. Kto mógł dzwonić o tej godzinie... No właśnie która godzina? Spojrzałam na zegarek... Za dwadzieścia pierwsza. Nieźle się komuś zebrało na rozmowę.
-No hej!... Co tam u ciebie? Kiedy wracasz?- kiedy usłyszałam to pytanie już wiedziałam kto dzwonił. Szkoda było mi Chrisa. Czekał na niego niczym malutkie dziecko na mikołaja. Nie wiedział jednak że w tym roku nie będzie prezentów bo jego sławny przyjaciel od siedmiu boleści wielki pan Bieber go olał. Wstałam z podłogi i usiadłam na łóżku.
-Aha, ale długo będziesz tam jeszcze siedział? No ok.... My? Jesteśmy u Marici, a swoją drogą stary co znowu się stało? Bo Marica nie chce mi nic powiedzieć- spojrzał na mnie.
-Nie zapominaj że tutaj jestem- uśmiechnęłam się do niego.
-No dobra, to zadzwoń jeszcze kiedyś- powiedział i się rozłączył.
-Ann, chodź muszę ci coś pokazać- zawołałam ją i wyciągnęłam laptopa- Jakiś czas temu pytałam tatę o psa i zgodził się. Miałam poprosić o niego na urodziny ale jakoś tak wyszło. Myślałam żeby sobie takiego kupić- powiedziałam i pokazałam jej zdjęcie.
-Jaki słodki, Christian chodź zobacz- chłopak podszedł i spojrzał na ekran- Prawda że słodziutki?- zapytała Ann.
-Yhy, kupie ci kiedyś takiego szczeniaka. Wybuduje się, ożenię z tobą i będziemy mieli mnóstwo dzieci- rozmarzył się. To dopiero było słodkie.
-Dwójkę- powiedziała Ann z uśmiechem.
-Mnóstwo- odpowiedział.
-Nie zgadzam się- powiedziała stanowczo. Chris miał już coś mówić ale wtrąciłam się.
-Ej tylko się zaraz nie pokłóćcie o ilość dzieci- zaśmiałam się. Chłopak wystawił mi język i objął moją przyjaciółkę od tyłu.
-Kupię ci kiedyś pieska- szepnął do niej. Mimowolnie uśmiechnęłam się. W pokoju rozniósł się dzwonek Chrisa telefonu. Spojrzał na wyświetlacz i myślałam że oczy mu wylecą.
-Ja za chwilę wracam, przepraszam ale muszę wyjść...- Powiedział szybko i prawie wyleciał z mojego domu. Popatrzyłam na Ann a ona na mnie. Wzruszyłam tylko ramionami i dalej oglądałam zdjęcia psa.

Oczami Justina...
Napisałem do Chrisa żeby wyszedł bo już nie mogłem wytrzymać. Miałem zaśmiał jutro mu powiedzieć że wróciłem ale po prostu nie wytrzymałem. Stałem i patrzyłem na zdjęcie Marici, które wysłała mi podczas nagrań. Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem na dom dziewczyny, z zewnątrz w szybkim tempie wyszedł Chris.
-Stary, czemu nie powiedziałeś że już jesteś...- przywitałem się z nim po męsku.
-Długo by opowiadać, obiecuję że jutro się wszystkiego dowiesz, to co umówieni na piwo?- zapytałem.
-No pewnie. Ty już tak na stałe?- zapytał. Ja z uśmiechem pokiwałem głową na tak. Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech- O co poszło z Maricą?
-Jutro ci powiem, ale mam do ciebie prośbę. Chciałbym ją przeprosić ale nie wiem jak, chcę żeby to nie były tylko takie zwykłe przeprosiny...
-Chyba mam pomysł- powiedział zadowolony Christian a ja na niego popatrzyłem badawczo.

Oczami Marici..
-Chris gdzie ty tak długo byłeś?- zapytała Ann. Zdążyłyśmy się juz przebrać w piżamę i czekałyśmy na niego w moim pokoju.
-Przepraszam ale musiałem z kimś porozmawiać. Idę się przebrać- oznajmił i zniknął za drzwiami.Głośno się zaśmiałam i schowałam głowę pod kołdrę. Nie minęło dużo czasu a chłopak był z powrotem  Złapał Ann za rękę i poszli razem do pokoju gościnnego. Uśmiechnęłam się tylko i zamknęłam powieki. Nie musiałam długo czekać aby Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy...

***
Do mojego pokoju wkradały się promienie słońca które raziły mnie po oczach. Skrzywiłam się. Przewróciłam się na drugi bok i poczułam że coś obok mnie leży. Poderwałam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na to coś. Na mojej twarzy pojawił się błyskawicznie uśmiech. Na poduszce obok leżał malutki piesek i patrzył na mnie merdając ogonkiem. Do obroży miał przywiązaną małą karteczkę. Otworzyłam ją.
Jestem debilem, tak wiem. Przepraszam za wszystko. Wyjątkowy prezent dla wyjątkowej osoby. Dzięki tobie zrozumiałem że przyjaźń jest najważniejsza. Dziękuję :**
-Przepraszam- usłyszałam głos i odwróciłam się i jego stronę. Na parapecie siedział Justin i patrzył na mnie swoimi czekoladkami. Wstałam i nic nie mówiąc podeszłam do niego. Chłopak był lekko wystraszony  Chyba myślał że chcę go wyrzucić. Uśmiechnęłam się do niego i dałam mu buziaka i policzek po czym wtuliłam się w niego.
-Cieszę się że jesteś- wyszeptałam.
-Tęskniłem za przytulasami z tobą- zaśmiał się.Puściłam go i spojrzałam na pieska.
-Skąd wiedziałeś?- zapytałam.
-Christian- zaśmiał się.
-Ach, to więc ty byłeś tą ważną rzeczą którą musiał zrobić w środku nocy- zaśmiałam się i usiadłam na łóżku. Wzięłam psa na ręce i popatrzyłam na niego. Zaczął mnie lizać po twarzy. Zaśmiałam się.
-Już wiem jak go nazwę- powiedziałam, a Justin usiadł obok mnie.

Oczami Justina...
-Jak?- zapytałem przybliżając się do niej. Chciała coś powiedzieć ale psiak znów zaczął ją lizać. Zaśmiałem się. Wyglądało to tak słodko... Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-Just.
-Dlaczego Just? A nie czekoladka albo coś w tym stylu?- byłem zaskoczony jej wyborem.
-Bo to zdrobnienie od twojego imienia- popatrzyłem na nią zdziwiony. Ona to zauważyła i mówiła dalej- Macie wiele ze sobą wspólnego...
-Wymień chociaż 3 wspólne cechy- przerwałem jej zaskoczony. Dziewczyna zaśmiała się.
-Po pierwsze dostałam go od ciebie, po drugie ma śliczny kolor sierści, taki jak twoje oczy- popatrzyła prosto na nie. Ja popatrzyłem w jej oczy. Marica speszyła się i popatrzyła na Justa...
-Czy ty przed chwilą w subtelny sposób powiedziałaś że mam śliczne oczy ?- powiedziałem z uśmiechem. Złapałem się za brodę i udawałem że się nad czymś zastanawiam.
-Nie wiem, nie pamiętam co mówiłam- powiedziała nawet na mnie nie patrząc.
-Kłamczucha, ale ok powiedzmy że ci wierzę. A ta trzecia cecha?- Miała już mówić ale Just znów ja zaczął lizać po twarzy. Dziewczyna śmiała się. Kiedy już się uspokoiła pogłaskała psa i popatrzyła na mnie.
-Tak samo jak ty chciałby cały czas mnie całować- zaśmiała się. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Skąd to wiesz?- spytałem cicho, przybliżając się do niej.
-A nie jest tak?- zapytała ciągle głaskając Justa.
-Może jest- wyszeptałem wciąż przysuwając się do niej. Dziewczyna spojrzała na mnie. Patrzyłem raz na jej oczy raz na usta. Marica przygryzła dolna wargę. Przybliżyłem się do niej jeszcze bardziej i już miałem ją pocałować kiedy między nami pojawił się Just i zaczął ją lizać po twarzy. Dziewczyna zaśmiała się.
-A nie mówiłam- leżała na łóżku i ciągle się śmiała. Just siedział obok niej i patrzył na mnie cały czas. Zaśmiałem się. Nagle do pokoju wszedł zadowolony Christian.
-Jestem cudotwórcą- powiedział do siebie. Popatrzyłem na niego. Nawet Marica przestała sie śmiać i podniosła się żeby lepiej go widzieć. Zapadła cisza. Spojrzałem na Maricę a on ana mnie. Nie wiedzieliśmy o co mu chodzi.
-Chłopie o co ci chodzi- podszedłem do niego i poklepałem go po plecach.
-Nic tylko nie każdy umiałby was ZNÓW pogodzić- powiedział poważnie. Nie mogłem już wytrzymać. Usiadłem na łóżku i zacząłem się śmiać.
-O mój boże skąd ty go masz?- do pokoju weszła Ann.
-Od niego- pokazała na mnie. Dziewczyna dopiero teraz mnie zobaczyła- Justin! Miło cię znów widzieć- uśmiechnęła się i przytuliła- może skoczymy na lody?- Nikt nie nie zaprzeczył, czyli wszystkim się podoba. Poczekaliśmy tylko na Maricę, która musiała się ubrać i poszliśmy na lody.

***
Jest świetnie, właśnie idziemy całą czwórką przez park, Chris trzyma Ann za rękę. Zazdroszczę mu. Spojrzałem na Maricę która szła obok mnie i także przyglądała się naszej parze. W jednej ręce prowadziła Justa, z którego prawdę mówiąc jest niezłe ziółko. W ogóle nie pozwala mi się zbliżać do Marici... Nagle po moim ciele przeszedł dreszcz. Przez przypadek dotknąłem dłoni Marici. Popatrzyłem na nią. Ona uśmiechnęła się do mnie i dalej patrzyła na psa. Wszystko się układa w końcu. Muszę tylko pomyśleć o jakimś domu bo przecież nie będę cały czas mieszkał w hotelu. Doszliśmy do lodziarni.
-Jakie chcesz?- zapytałem patrząc na Maricę.
-Podwójne czekoladowe i posypką tez czekoladową. Dzisiaj mam ochotę na dużooo czekolady- uśmiechnęła się. Pokiwałem głową i udałem się za Chrisem który kupował lody swojej dziewczynie. Długo nie musiałem czekać na nie. Usiedliśmy przy jednym ze stolików. Oczywiście Just musiał na kolanach Marici... Nie wiem o co mu chodzi ale wydawało mi się że cały czas mnie obserwował. Wpadam już w jakąś paranoję... Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Chrisa...
- Sorry Justin ale dzisiaj nie mogę do ciebie wpaść. Mam nadzieję że się nie pogniewasz. Jutro wpadnę.
-Nie ma sprawy- powiedziałem tak jakby nieobecnym głosem. Cały czas wpatrywałem się w Maricę. Ona spojrzała na mnie a ja wtedy już nie wytrzymałem. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Odkąd nie jestem z Natalie to czuje się taki hmmm... szczęśliwy? Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i znów swoją uwagę skupiła na psie. Zaczął radośnie merdać ogonem kiedy drapała go za uchem. Uśmiechnąłem się. Wiedziałem ze jest szczęśliwa. Dzięki czemu ja też byłem.
Niestety nasze gołąbeczki musiały się zmywać. Pożegnaliśmy się z nimi. Czekałem aż Marica zje swoje lody.
-Już możemy iść- powiedziała. Postawiła Justa na ziemi co najwyraźniej nie spodobało mu się- Idziesz do mnie?- zapytała.
-Pewnie- droga do niej zleciała nam bardzo szybko. Cały czas rozmawialiśmy albo śmialiśmy się.
-Chcesz coś do picia?- zapytała kiedy byliśmy już w domu.
-Nnie dzięki. Może chodźmy do ogrodu, co? Jest ładna pogoda i Just wybiegałby się.
-Świetny pomysł- odpowiedziała z uśmiechem i poszliśmy usiąść na ławce.
-Kiedy będziesz wracał?- zapytała smutno patrząc na swoje buty.
-Nie wracam już tam- wyszeptałem. Dziewczyna szybko na mnie spojrzała.
-A Natalie?
-Nie jesteśmy razem...
-Dlaczego?- przerwała mi.
-Kazała mi wybierać między sobą a...- nie wiedziałem czy jej to powiedzieć.
-Aaa??- dociekała.
-Tobą- powiedziałem bardzo cicho ale i tak słyszała.
-I wybrałeś mnie?- powiedziała zaskoczona.
-Jesteś moją przyjaciółką, jesteś ważniejsza- powiedziałem pewniej. Przybliżyłem się do niej  patrząc jej w oczy, ale ten mały spryciarz, znów mi przeszkodził. Stanął obok Marici i zaczął piszczeć.
-O jejku, co sie stało? Chodź na ręce- wzięła go i posadziła na swoich kolanach i podrapała go za uchem. Just znów radośnie merdał ogonkiem. Zbliżyłem się do Marici i złapałem ja za dłoń. Dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Znów zbliżyłem się do niej i już miałem ją pocałować ale znów Just coś wymyślił. Teraz lizał ją po twarzy. Dziewczyna zaśmiała się melodyjnie. Kiedy skończył swoje " przedstawienie"  wziąłem go na ręce i posadziłem na kolanach.
-Słuchaj mały, nie zapominaj dzięki komu poznałeś taką zajebistą dziewczynę  Jakbyś zapomniał to przypomnę: Dzięki mnie. Masz ją 24 godziny na dobę, więc bądź tak łaskawy i daj mi ją pocałować- zaśmiałem się. Marica prawie leżała na ławce ze śmiechu. Położyłem Justa na trawie a on pobiegł gdzieś się bawić. Spojrzałem na Marice i złapałem ją za rękę i pomogłem jej normalnie usiąść.
-Chyba się nie polubicie- zaśmiała się.
-Nie, zdaje ci się- uśmiechnąłem się do niej i znów zacząłem się przybliżać- Jesteś dla mnie bardzo ważna- szepnąłem i zatrzymałem się tuż przy jej ustach. Dziewczyna przymknęła oczy.
-Czekam na to od rana- uśmiechnęła się a ja nie miałem już żadnych wątpliwości. Dotknąłem jej ust. Były idealne jakby stworzone dla mnie. Drugą rękę włożyłem jej we włosy i zacząłem ja bardzo namiętnie całować. Czułem się jakby świat stanął w miejscu. Nic się nie liczyło tylko Ona... To było niesamowite. Odsunąłem się od niej. Marica miała wielki uśmiech na twarzy, z resztą ja też. Przytuliłem ją.
-Jesteś niesamowita- wyszeptałem jej do ucha. Kiedy spojrzałem na nią zauważyłem rumieniec na jej policzkach.
-Uwielbiam kiedy się rumienisz- dodałem. Chwyciłem ją za brodę żeby na mnie spojrzała. Kiedy to zrobiła uśmiechnąłem się do niej- Jesteś piękna.
-Dziękuję- uśmiechnęła się do mnie- Nie mówmy na razie nic Chrisowi ani Ann, ok?

-Dobrze- przejechałem kciukiem po jej policzku i przytuliłem się do niej. Byłem strasznie szczęśliwy .. Przez to wszystko zrozumiałem ze to właśnie Marica od samego początku była dla mnie tylko ja tego nie zauważałem.




Just
Sprytny psiak, który Marica dostała od Justina :)






_________________________________________________________
Dodałam nowy rozdział bo tamten jest moim zdaniem nudny, dlatego macie takie zadość uczynienie. Przepraszam za błędy ale się spieszyłam :( I mam dobrą wiadomość dla Fragolaa/@Bieber_and_Beat :)
Mam szlaban więc będę miała dużo czasu na pisanie :** Jeszcze raz przepraszam za błędy. Czekam na wasze opinie w komentarzach :)

5 komentarzy:

  1. Awww *-* Ten rozdział jest słodki. Oj, wiem co takie psy mogą wyrabiać, bo sama mam takiego i włazi mi on na głowę. Dosłownie. Widać znaczną poprawę pomiędzy rozdziałami. Na prawdę. Aktualnie jestem na tablecie, więc ten nowy wygląd bloga trochę mi "zawadza", ponieważ gdy przewijam stronę, to zdjęcie pod tekstem też się przewija i mnie rozprasza. Ale możliwe, że to po prostu moje rozdrażnienie późną godziną i małą ilością glukozy w organizmie. Mam nadzieję, że od teraz będziesz dodawać tylko takie rozdziały :)
    Pozdrawiam Fragolaa/@Bieber_and_Beat

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego psiaka to niezłe ziółko :D

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahaha, Just jest boski :D. powala mnie xd. czekam na NN / laura.

    OdpowiedzUsuń
  4. jej to jjest genialne !!! Ten psiak jest świetny :) Niech sie Justin jeszcze postara o nia bardziej :) Troszke tak dziwnie bo on sie tak zarzekał ze kocha Natalie ze jest dla niego tak wazna a to marica daje mu szczescie

    OdpowiedzUsuń
  5. [Spam]
    Silniejsza osobowość - silniejsze cierpienie, straszniejsze upadki, większa amplituda przeżyć. Być silnym - to boli.
    Chciałabym zaprosić Cię na moje opowiadanie przedstawiające historię Justina Biebera oraz Ebony Crawford. Akcja rozgrywa się w Los Angeles a ich życie jest normalne – do czasu. Czeka ich wiele rozczarowań, przeżyć i wspomnień. Mam nadzieję, że będziesz chciała śledzić ich losy.
    Zapraszam serdecznie :*)
    www.badboymeetsdevil.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń