sobota, 16 marca 2013
24. Justin Bieber to najseksowniejszy facet jakiego widziałam w życiu i mam na niego wielką ochotę
Siedziałem z Maricą na ławce. Dziewczyna opierała się głową o moje ramię i podziwiała zachód słońca. Spojrzałem na nią. Miała wielki uśmiech na twarzy. Wiatr lekko rozwiewał jej długie włosy i sprawiał że czułem jeszcze bardziej jej perfumy. Zaciągnąłem się nimi. Uzależniałem się od niej z każdą minutą.
-Co będzie dalej?- zapytała nagle. Popatrzyłem na nią.
-Ważne jest tu i teraz- wyszeptałem i lekko musnąłem jej policzek. Marica uśmiechnęła się i ponownie oparła się o mnie. Siedzieliśmy tak w ciszy, ale żadnemu z nas ona nie przeszkadzała. Myślałem teraz nad tym wszystkim co wydarzyło się w ostatnim czasie. To wszystko działo się tak szybko. Jeszcze kilka dni temu byłem z Natalie, zdawało mi się że ją kocham, a teraz...? Jestem z Maricą i jestem naprawdę szczęśliwy. Wiem że to samo mówiłem kiedy byłem z Natalie, ale naprawdę teraz czuję różnicę Jest zdecydowanie lepiej. Z rozmyśleń wyrwał mnie Just. Przednimi łapami opierał się o moje nogi i wesoło merdał ogonkiem. Zaśmiałem się tylko i wziąłem go na ręce. Marica zaczęła go głaskać.
-Może jest mu już zimno. Chodźmy do domu- powiedziała, a jak pokiwałem głową na znak zgody.
Oczami Marici...
Wszystko jest takie idealne, aż trudno w to uwierzyć. Zależy mi na Justinie i czuje do niego coś więcej niż tylko przyjaźń.Weszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku.
-Co zamierzasz tutaj robić?- zapytałam. Chłopak popatrzył na mnie i uśmiechnął się.
-Na razie muszę kupić jakiś dom. Czasami będę leciał do LA na jakieś nagrania albo coś w tym stylu. Będę wyjeżdżał w trasy...- westchnął a ja się do niego przytuliłam.
-Nie chcę żebyś wyjeżdżał, ale rozumiem też to, że kochasz muzykę i to jest twoje życie- wyszeptałam mu na ucho. Justin odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
-Jesteś najlepsza- powiedział i zbliżył się do mnie. Po chwili na moich ustach poczułam jego gorące wargi. Całował tak delikatnie że chciałam aby ta chwila trwała i trwała. Niestety nic co piękne nie trwa wiecznie.
-Justin dlaczego wtedy jak pokłóciliśmy się w szkółce, jak cię wyzywałam... Ty jednak mnie szukałeś?- zapytałam. Justin westchnął.
-Wiedziałem że zasłużyłem sobie na to a poza tym dalej byłaś dla mnie bliska i nie darowałbym gdyby ci się coś stało. Dlatego kiedy zadzwoniła Elizabeth postanowiłem cię szukać Wtedy kiedy siedziałaś na chodniku i nie chciałaś iść napisałem do niej żeby po ciebie przyszła bo masz "małe" opory- zaśmiał się. Ja dołączyłam do niego.
-A dlaczego mnie pocałowałeś wtedy ?- zapytałam już znacznie ciszej.
-Ty... Ty po prostu na mnie tak działasz. Zawsze kiedy byłaś przy mnie miałem ochotę cię pocałować.
-Nawet jak byłeś z Natalie?
-Nawet wtedy- powiedział lekko... zawstydzony?
-Jesteś słodki- powiedziałam i ponownie złączyłam nasze usta. Justin chwycił mnie w pasie i położył na łóżku. Usiadł na mnie okrakiem i całował moją szyję. Schodził coraz niżej i niżej.
-Justin, przestań- odsunęłam go od siebie. Widziałam w jego oczach zakłopotanie i lekką złość. Usiadł na łóżku odwrócony do mnie plecami.
-Jesteś na mnie zły?- zapytałam przytulając się do jego pleców.
-Na ciebie?-zapytał zdziwiony i popatrzył na mnie- nie mógłbym być a ciebie zły. Jestem zły na siebie.
-Ej, nic się nie stało- przytuliłam się do niego a on to odwzajemnił.
-Przepraszam ale ja już będę powoli się zwijał. Muszę jeszcze sie rozpakować.
-Zostań u mnie, jutro ci pomogę- wyszeptałam do jego ucha.
-Nie wiem czy spodobałoby to się twojemu tacie...
-Wróci jutro około południa- powiedziałam- No proszę, boję się być tutaj sama w nocy- przytuliłam się do niego.
-No dobrze, ale jutro masz mi pomóc- zagroził palcem na co się roześmiałam.
-To może coś obejrzymy?- zaproponowałam.
-Yhmm, ja wybieram !- krzyknął a ja wiedziałam o co mu chodzi.
-Justin będę się bała w nocy- jęknęłam.
-Właśnie po to tutaj jestem. Żeby cię obronić- zaśmiał się.
-Takie chucherko ?- popatrzyłam na niego udając poważną.
-Jakie chucherko?- zapytał, rozglądają się na boki- nie widzę tutaj żadnego chucherka- uśmiechnęłam się do niego.
-Idę po coś do picia- zaśmiałam się i poszłam do kuchni.
***
-Justin wyłącz to !!- krzyknęłam wtulając się w jego rękę.
-Ale to dopiero połowa filmu- zaśmiał się.
-Justin, proszę- spojrzałam mu w oczy a on wymięknął. Szybko wziął laptopa i wyłączył go.
-To co będziemy robić?- zapytał.
-Muszę iść się przebrać- powiedziałam i poszłam do garderoby po piżamę. Stanęłam w drzwiach i patrzyłam na chłopaka który leżał na moim łóżku z zamkniętymi oczami.
-Justin?- powiedziałam słodko. Chłopak podniósł się i spojrzał na mnie.
-Tak...
-Poszedłbyś ze mną do łazienki i poczekał przed drzwiami na mnie, bo się boję?- zapytałam.
-Dla ciebie wszystko- uśmiechnął się. Wychodząc już przebrana zostałam "zaatakowana" przez Justina. Chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Przepraszam, nie chciałem żebyś się bała- wyszeptał tuż przy moim uchu.
-Wcale się nie boje- powiedziałam i udając obojętną wyswobodziłam się z jego objęć i ruszyłam w stronę pokoju. Chłopak dorównał mi kroku.
-A co to było przed chwilą? Justin poczekaj przed łazienką na mnie bo się boję- zaczął udawać mnie. Uderzyłam go w ramię.
-Wcale tak nie mówiłam!- krzyknęłam.
-Wcale tak nie mówiłam- zaczął mnie przedrzeźniać.
-To nie jest śmieszne- westchnęłam.
-To nie jest śmieszne...
-Justin przestań!
-Justin przestań- pisnął udając mój głos.
-Nie śpisz ze mną!- krzyknęłam i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Nic już nie usłyszałam. Położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Próbowałam zasnąć. Może źle zrobiłam, może za ostro zareagowałam? Postanowiłam pójść zobaczyć gdzie jest Justin. Oczywiście niby idę do kuchni po wodę. Wstałam i zapaliłam lampkę na szafce. Otworzyłam drzwi i co zobaczyłam? Justin leżał na podłodze pod moimi drzwiami. Odchrząknęłam a on dopiero spojrzał na mnie.
-Chciałabym przejść- powiedziałam. Chłopak bez słowa odsunął się. Nie zwracając na niego uwagi poszłam do kuchni. Kiedy wracałam Justin leżał w tym samym miejscu. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Zaśmiałam się cicho i usiadłam na łóżku. Odczekałam chwilkę i znów otworzyłam drzwi.
-Żartowałam, chodź- mówiłam przez śmiech. Chłopak szybko wstał i stanął bardzo blisko mnie.
-Przepraszam- powiedział i wpił się w moje usta. Ja przytuliłam się do niego i gestem ręki zaprosiłam go do środka. Chłopak wszedł i położył się na łóżku. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-A królewicz się nie rozbiera?- zapytałam.
-Mam się rozbierać? A gdzie kochanie gra wstępna?- powiedział z cwaniackim uśmieszkiem. Ja nic nie mówiąc położyłam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Justin szybko wstał i rozebrał się po czym położył się obok mnie.
-Marica, dlaczego się do mnie nie odzywasz?
-Marica, dlaczego się do mnie nie odzywasz?- teraz ja zaczęłam tą głupią grę.
-A więc tak się bawimy?
-A więc tak się bawimy?- powtórzyłam po nim.
-Justin Bieber to najseksowniejszy facet jakiego widziałam w życiu i mam na niego wielką ochotę- zaśmiał się.
-Pff... Chciałbyś- powiedziałam patrząc na niego. Chłopak przysunął się do mnie i objął mnie w pasie. Nosem zaczął jeździć po mojej szyi Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Palcami muskał mój brzuch. W moim brzuchu obudziło się stado motyli. Uśmiechnęłam się.
-Przestań się już na mnie fochać- wyszeptał mi do ucha i lekko przygryzł jego płatek. Popatrzyłam na niego i dostrzegłam wielki uśmiech na jego twarzy.
-Nie focham się- pocałowałam go. Chłopak wciąż się uśmiechał. Wsadził mi do ust język a wtedy już nie wytrzymałam i zaczęłam go namiętnie całować. Justin obrócił mnie tak że teraz leżał na mnie i jeździł swoimi dłońmi po moim całym ciele. Nagle dotarło do mnie co robimy. Szybko zrzuciłam go ze mnie.
-Przepraszam, ja...- zaczął ale zamknęłam mu usta dłonią.
-Przestań mnie cały czas przepraszać- zaśmiałam się- nic się nie stało. To miłe ale ja nie jestem jeszcze gotowa.
-Poczekam- powiedział i objął mnie. Położyłam głowę na jego klatce. Nie wiedząc kiedy zasnęłam słysząc picie jego serca.
Oczami Justina...
Marica śpi już od godziny a ja nie mogę zasnąć. Ona jest idealna, nie wiem co we mnie dzisiaj wstąpiło. To było silniejsze ode mnie. Jeszcze przy żadnej dziewczynie nie czułem tego samego. Pragnąłem jej i to bardzo ale wiem że ona nie jest jeszcze gotowa na to. W sumie zdziwiłbym się gdyby było inaczej. Dzisiaj się pogodziliśmy a tutaj tak od razu... Nie to nie pasuje do Marici. Cały czas patrzyłem na nią. Miałem potrzebę jej pilnować cały czas, strzec jej żeby nic jej się nie stało... Zamknąłem oczy i wspominałem jak ją poznałem... Kiedy wszedłem do skateparku i zobaczyłem jak próbuje przeskoczyć rampę mało się nie zabijając. Podbiegłem do niej nawet się nie zastanawiając i złapałem ją. Spojrzała na mnie i już wtedy zakochałem się w jej oczach. Były nieziemskie... Zacząłem z niej żartować i wtedy pierwszy raz się na mnie obraziła. Uśmiechnąłem się na tą myśl. Byłem tak zmęczony że zasnąłem.
***
-Wstawaj śpiochu, zrobiłam śniadanie- usłyszałem jej głos. Otworzyłem jedno oko ale szybko je zamknąłem bo raziło słońce przedzierające się do pokoju przez okno.
-Zasłoń okno, proszę- mówiłem pół przytomny. Dziewczyna zaśmiała się i podeszła do mnie.
-A myślałam że zjemy razem śniadanie. Idę sama zjeść te pyszne gofry- westchnęła i skierowała się w stronę drzwi. Szybko poderwałem się z łóżka i dogoniłem ją.
-Poczekaj- chwyciłem ją za nadgarstek. Marica stanęła i uśmiechała się do mnie. Ubrałem spodnie i razem zeszliśmy do kuchni.
-Najlepsze śniadanie jakie jadłem kiedykolwiek- chwaliłem ją.
-Cieszę się że ci smakowało.
-To co idziesz ze mną do hotelu?- zapytałem kiedy wszystko zniknęło z naszego talerza. Dziewczyna pokiwała głową na tak i poszliśmy do mnie. Chciałem złapać ja za rękę ale ona odsunęła się ode mnie. Spojrzałem nią zdziwiony.
-Przepraszam ale nie chcę żeby wszyscy o nas wiedzieli- powiedziała.
-Dobrze. Uśmiechnij się- Marica szybko zrobiła to o co ją poprosiłem i w dobrym humorze poszliśmy do hotelu.
-Justin nie mów że te wszystkie walizki są twoje-mówiła kiedy weszła do sypialni.
-To nie wszystkie moje ciuchy, spakowałem te najpotrzebniejsze, większość zostawiłem w LA-wzruszyłem ramionami.
-Nawet ja razem z Ann nie mamy takiej szafy jak ty- mówiła dalej nie dowierzając że to moje rzeczy. Zaśmiałem się i zacząłem powoli wyciągać ciuchy z walizki. Układaliśmy je dobre dwie godziny kiedy skończyliśmy opadłem na łóżko zmęczony. Marica zrobiła to samo.
-Zmęczyłem się- westchnąłem.
-Ty?- zapytała zdziwiona- to ja to układałam a ty mówiłeś w czym wyglądasz naaaprwade seksownie- mówiła rozbawiona.
-Musisz wiedzieć w czym wyglądam dobrze- powiedziałem na swoją obronę.
-Jasne, jasne- mówiła.
-Nie wierzysz mi?- oparłem się na łokciu i patrzyłem na nią.
-Jakoś nie, daj mi choć jeden argument...
-Musisz wiedzieć w czym wyglądam seksownie żebyś wiedziała że akurat w tym dniu kiedy to ubiorę będę bardziej rozchwytywany przez dziewczyny- powiedziałem zadowolony z siebie. Marica wybuchła śmiechem.
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Nie, mówię poważnie- mówiłem patrząc na nią.
-Z tego co mówisz wynika że zawsze będziesz "bardziej rozchwytywany przez dziewczyny".
-No widzisz jakiego masz seksownego faceta?- tym razem ja się zaśmiałem.
-Jesteś moim facetem?- zapytała.
-Tak?- bardziej zapytałem niż stwierdziłem. Ona na mnie popatrzyła z pytającą miną- Nie?- Dziewczyna wydawała się zawiedziona- To znaczy tak. Nie mogłoby być inaczej- poprawiłem się szybko- chyba że wolisz przyjaciela do seksu - zaśmiałem się. Marica myślała nad czymś.
-Wiesz? To chyba byłoby lepsze zero zobowiązań... Nie byłabym zazdrosna o te dziewczyny które będą cię rozchwytywać...
-Żartujesz sobie, prawda?- zapytałem.
-Nie, dlaczego?- zapytała bardzo poważnie.
-Czyli nie jesteś moją dziewczyną?- zapytałem zawiedziony.
-A pytałeś?- Szybko usiadłem na łóżku i spojrzałem na nią.
-Marico Smile czy chcesz zostań moją dziewczyną?- zapytałem patrząc na nią. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
-Tak- powiedziała a ja zacząłem ją całować.
-Czyli nie jesteśmy żadnymi przyjaciółmi do seksu?- upewniłem się.
-Nie debilu- zaśmiała się i znów złączyła nasze usta w pocałunku.
______________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie pisałam ale miałam "mały" problem z internetem -,-"
Rozdział wydaje mi się przeciętny, mam nadzieję, że wyrazicie swoją opinię w komentarzach. One są bardzo ważne dla mnie. A i jeszcze jedna sprawa: jeżeli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach to niech napisze w komentarzu jakieś namiary na siebie (gg/twitter/stronkę).
Pozdrawiam :**
sobota, 9 marca 2013
23. Masz ją 24 godziny na dobę, więc bądź tak łaskawy i daj mi ją pocałować
Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Zdenerwowany uderzyłem z całych sił w stół. Co ja najlepszego zrobiłem? Pozwoliłem mojej dziewczynie odejść tak po prostu, jestem do bani. Ciekawe gdzie ten cholerny głosik w mojej głowie. Jak jest potrzebny to cicho siedzi... Ja już zwariowałem. Westchnąłem i wyciągnąłem telefon. Chciałem porozmawiać z Natalie, niestety, nie odbierała. Po kilku próbach usłyszałem jej głos.
-Odwal się ode mnie! Mam cię w dupie, biegnij do swojej przyjaciółeczki, bo widać że jest dla ciebie ważniejsza niż ja.
-Wcale tak nie jest. Chodzi o to że jesteście dla mnie tak samo ważne, obie- powiedziałem z nadzieją że jednak będzie się chciała ze mną spotkać i znów będzie wszystko ok.
-Przestań kłamać. Gdybyś miał wybierać, wybrałbyś ją. Właśnie dzisiaj to pokazałeś!
-Nie możesz kazać mi wybierać między wami- westchnąłem.
-Znosiłam ją długo ale ile można. Zastanów się. Przecież mogła iść do hotelu. Mało ich w LA?- zapytała z kpiną.
-Czyli to koniec, tak? Tego chcesz?
-Justin nie dałeś mi wyboru, tak będzie lepiej...
-Dla kogo? Dla mnie? Chyba dla ciebie!- krzyknąłem i rozłączyłem się. Znów to samo. Znów słysze że ktoś naprawdę mi bliski ma mnie w dupie. Może rzeczywiście jestem taki beznadziejny? Usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu. Popatrzyłem w tamtym kierunku i zobaczyłem mamę.
-Justin, musisz tak paradować w samych spodniach?- zapytała.
-Tak mamo mi też cię miło widzieć- westchnąłem i chciałem iść do pokoju ale mnie zatrzymała.
-Justin co się dzieje?- zapytała z troską.
-Nic mamo. Idę do pokoju- nie dała mi pójść. Złapała mnie za twarz i dokładni ją obejrzała.
-Już prawie nic nie widać, szybko zniknęło. Chodź, siadaj, musimy pogadać-Popatrzyłem na nią i szybko podszedłem do kanapy i usiadłem na niej. Moja mama zrobiła to samo. Popatrzyła na mnie i głośno westchnęła..
-No a teraz mów co się stało- zaczęła. Chwilę się wahałem ale wiem że muszę komuś o tym powiedzieć bo inaczej oszaleje!
-Nie jestem już z Natalie.....
-Nie obraź się synku ale wy byliście nie całe dwa tygodnie. Trudno nazwać to poważnym związkiem- zaśmiała się.
-Nie pomagasz- popatrzyłem na nią błagalnie.
-Przepraszam, mów dalej.
-Ja ją kochałem. W ogóle to wszystko jest do dupy. Zaczynając od Chrisa poprzez Maricę i kończąc na Natalie- popatrzyłem na swoje buty. Czułem się okropnie. wiedziałem że to wszystko moja wina, że sam sobie na to zapracowałem. Teraz wiem że mogłem to inaczej rozegrać.
-Co się stało?- zapytała patrząc na mnie zdziwiona.
-Obiecałem Chrisowi że tym razem wrócę tutaj poznałem Natalie, nie chciałem jej zostawiać dlatego jej obiecałem że nie wyjadę że zostanę. Kiedy powiedziałem o tym Marice, ona była na mnie strasznie zła. Zwyzywała mnie. Powiedziała że robię straszne świństwo Christianowi. Między innymi miałem limo... Wczoraj zadzwoniła do mnie Marica i poprosiła o pomoc. Dla mnie dalej jest moją przyjaciółką dlatego odesłałem Natalie do domu bo akurat była u nas i powiedziałem że muszę pomóc Marice. Oczywiście obraziła się. Wytykając mi czas który spędzałem z Maricą. Marica spała u nas bo zapomniał kluczy a nikogo innego nie znała. Rano już jej nie było, ale napisała liścik o którym dowiedziałem się parę minut temu. Niedawno była tutaj Natalie. Było naprawdę miło dopóki nie zauważyła kartki od Marici. Zezłościła się i zarzuciła mi że sypiam z Maricą. Wtedy kazała mi wybierać. Nie chciałem tego, ale Marica w pewnym sensie jest dla mnie bardziej bliższa. Natalie ze mną zerwała i nie chce już nigdy ze mną być... I to byłoby na tyle. A i jeszcze Marica poleciała dzisiaj już do domu- westchnąłem. Mama patrzyła na mnie nie dowierzając.
-Co zrobiłabyś na moim miejscu. Wszystko się pokręciło...
-Moim zdaniem Natalie nie była ciebie warta. Nie można komuś kazać wybierać jeszcze pomiędzy tak bliskimi osobami. Nie dziwie się Marice. Jestem pod wrażeniem. Jak taka mała istotka zdołała cię tak pobić...
-Mamo nie broniłem się, wręcz nastawiałem na kolejne uderzenie.
-A to zmienia postać rzeczy. Myślę że nie ma nad czym się zastanawiać. Sprawę ułatwiła ci Natalie. Wsiadaj w samolot i leć do Chrisa i Marici. Przecież widzę że chcesz tego tylko jeszcze o tym nie wiesz, a Natalie się nie przejmuj.
-Ja ją naprawdę pokochałem- spojrzałem smutno na mamę.
-Myślę że tą jedyną znajdziesz niedługo i będzie bliżej niż ci się może wydawać- uśmiechnęła się do mnie- no a teraz leć się pakuj, zamówię ci bilety i taksówkę- poklepała mnie po ramieniu.
-Dzięki mamuś- przytuliłem ją i pocałowałem w policzek- można na ciebie liczyć- pobiegłem do pokoju i wrzucałem wszystko do walizek tak szybko jak tylko mogłem.
Oczami Marici...
-Tato, gdzie jesteś? Nie mogę cię znaleźć- mówiłam do telefonu. Szybko stanęłam na ławkę i rozglądałam się po lotnisku. Zauważyłam mojego staruszka w tłumie i szybko pobiegłam w jego kierunku. Strasznie mocno się w niego wtuliłam.
-Jak się leciało?- zapytał.
-Spałam większość czasu- szybko odpowiedziałam.
-Mam dla ciebie niespodziankę- powiedział z uśmiechem.
-Nie było trzeba, naprawdę.
-Nie mogłem ich nie wziąć- zaśmiał się, a obok mnie nagle znalazł się Chris i Ann.
-O boże jak się ciesze, stęskniłam się za wami- przytulałam ich po kolei.
-No my też. Nie byłaś za bardzo skora do rozmów telefonicznych- powiedział z wyrzutem Chrisiak. Spojrzałam na niego. Udawał obrażonego ale było widać że hamuje się żeby nie wybuchnąć śmiechem Uwielbiałam go, dlatego smutno mi się zrobiło jak pomyślałam o Justinie.
-Wynagrodzę wam to- powiedziała i przytuliłam ich jeszcze mocniej.
-No to mów, poderwałaś tam kogoś?- zapytała Ann. Chris wywrócił oczami i razem z moim tatą wziął walizki i ruszyliśmy w stronę auta.
-Nie było okazji- uśmiechnęłam się, bo przypomniał mi sie Emil.
-Jasne jasne, już widzę te uśmieszek, i tak to z ciebie wyciągnę zaśmiała się-A jak tam z Justinem?
-A jak ma być?- zapytałam.
-Nie wiem, ty mi powiedz..
-Nie odzywam się do niego, ale to nie jest ważne. Lepiej opowiadaj jak tam między tobą a Chrisem.
-Jest cudownie, strasznie go kocham. Już nawet nie umiem sobie wyobrazić życia bez niego.
-Cieszę się ze jesteś szczęśliwa. Że oboje jesteście szczęśliwi- uśmiechając się do niej.
-Nie bój się, znajdziesz sobie kogoś. To tylko kwestia czasu. Swoją drogą mogłabyś być z Justinem, pasujecie do siebie...- nie dałam jej już nic powiedzieć bo dźgnęłam ją w żebra.
-Koniec tematu Justina- powiedziałam kiedy dochodziłyśmy do auta. Ann pokiwała tylko głową i uśmiechnęła się. Wsiadłyśmy obie i całą drogę razem z Chrisem śmialiśmy się a naszym wygłupom nie było końca. Zaprosiłam ich do mnie na noc, ponieważ musimy nadrobić duużo rzeczy.
***
-Ja pójdę po coś do picia, zaraz wracam- powiedziała i z uśmiechem na twarzy wyszłam z pokoju. Chris szepnął coś do Ann i spojrzał na mnie.
-Pomogę ci- powiedział i dognił mnie.
-Jeżeli chcesz...- Nalewałam soku do szklanek a Chris złapał za karton i zabrał mi go.
-Czemu Justin nie przyleciał z tobą?- zapytał przyglądając mi się uważnie- myślałem że wrócicie razem.
-Pokłóciłam się z Justinem- powiedziałam nawet na niego nie parząc.
-O co znowu poszło?- zapytał tak jakoś znudzony.
-O nic..
-Ostatnio jak gadałem z Bieberem to mówił że wszystko jest dobrze.
-A kiedy z nim rozmawiałeś?
-Jakoś pod koniec tamtego tygodnia?
-To wiele wyjaśnia. Pokłóciłam się z Justinem i nie chcę o tym gadać. Okazał się świnią i tyle. Chodźmy do Ann- zmieniłam szybko temat i chwyciłam szklanki a Chris wziął karton do pokoju.
-O już jesteście, zastanawiałam się co tak długo....
-Chyba mnie nie podejrzewałaś hmm?- zapytał Chris z cwaniackim uśmieszkiem. Ann spojrzała na niego zła. Wybuchłam śmiechem i położyłam się na podłodze żeby mi było lżej dalej się śmiać.
-Kochanie, kocham tylko ciebie, jesteś miłością moje życia- popatrzył na nią i pocałował. Ja nie zwracając w ogóle na nich uwagi leżałam dalej i zwijałam się ze śmiechu. Nagle rozbrzmiał telefon Chris. Kto mógł dzwonić o tej godzinie... No właśnie która godzina? Spojrzałam na zegarek... Za dwadzieścia pierwsza. Nieźle się komuś zebrało na rozmowę.
-No hej!... Co tam u ciebie? Kiedy wracasz?- kiedy usłyszałam to pytanie już wiedziałam kto dzwonił. Szkoda było mi Chrisa. Czekał na niego niczym malutkie dziecko na mikołaja. Nie wiedział jednak że w tym roku nie będzie prezentów bo jego sławny przyjaciel od siedmiu boleści wielki pan Bieber go olał. Wstałam z podłogi i usiadłam na łóżku.
-Aha, ale długo będziesz tam jeszcze siedział? No ok.... My? Jesteśmy u Marici, a swoją drogą stary co znowu się stało? Bo Marica nie chce mi nic powiedzieć- spojrzał na mnie.
-Nie zapominaj że tutaj jestem- uśmiechnęłam się do niego.
-No dobra, to zadzwoń jeszcze kiedyś- powiedział i się rozłączył.
-Ann, chodź muszę ci coś pokazać- zawołałam ją i wyciągnęłam laptopa- Jakiś czas temu pytałam tatę o psa i zgodził się. Miałam poprosić o niego na urodziny ale jakoś tak wyszło. Myślałam żeby sobie takiego kupić- powiedziałam i pokazałam jej zdjęcie.
-Jaki słodki, Christian chodź zobacz- chłopak podszedł i spojrzał na ekran- Prawda że słodziutki?- zapytała Ann.
-Yhy, kupie ci kiedyś takiego szczeniaka. Wybuduje się, ożenię z tobą i będziemy mieli mnóstwo dzieci- rozmarzył się. To dopiero było słodkie.
-Dwójkę- powiedziała Ann z uśmiechem.
-Mnóstwo- odpowiedział.
-Nie zgadzam się- powiedziała stanowczo. Chris miał już coś mówić ale wtrąciłam się.
-Ej tylko się zaraz nie pokłóćcie o ilość dzieci- zaśmiałam się. Chłopak wystawił mi język i objął moją przyjaciółkę od tyłu.
-Kupię ci kiedyś pieska- szepnął do niej. Mimowolnie uśmiechnęłam się. W pokoju rozniósł się dzwonek Chrisa telefonu. Spojrzał na wyświetlacz i myślałam że oczy mu wylecą.
-Ja za chwilę wracam, przepraszam ale muszę wyjść...- Powiedział szybko i prawie wyleciał z mojego domu. Popatrzyłam na Ann a ona na mnie. Wzruszyłam tylko ramionami i dalej oglądałam zdjęcia psa.
Oczami Justina...
Napisałem do Chrisa żeby wyszedł bo już nie mogłem wytrzymać. Miałem zaśmiał jutro mu powiedzieć że wróciłem ale po prostu nie wytrzymałem. Stałem i patrzyłem na zdjęcie Marici, które wysłała mi podczas nagrań. Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem na dom dziewczyny, z zewnątrz w szybkim tempie wyszedł Chris.
-Stary, czemu nie powiedziałeś że już jesteś...- przywitałem się z nim po męsku.
-Długo by opowiadać, obiecuję że jutro się wszystkiego dowiesz, to co umówieni na piwo?- zapytałem.
-No pewnie. Ty już tak na stałe?- zapytał. Ja z uśmiechem pokiwałem głową na tak. Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech- O co poszło z Maricą?
-Jutro ci powiem, ale mam do ciebie prośbę. Chciałbym ją przeprosić ale nie wiem jak, chcę żeby to nie były tylko takie zwykłe przeprosiny...
-Chyba mam pomysł- powiedział zadowolony Christian a ja na niego popatrzyłem badawczo.
Oczami Marici..
-Chris gdzie ty tak długo byłeś?- zapytała Ann. Zdążyłyśmy się juz przebrać w piżamę i czekałyśmy na niego w moim pokoju.
-Przepraszam ale musiałem z kimś porozmawiać. Idę się przebrać- oznajmił i zniknął za drzwiami.Głośno się zaśmiałam i schowałam głowę pod kołdrę. Nie minęło dużo czasu a chłopak był z powrotem Złapał Ann za rękę i poszli razem do pokoju gościnnego. Uśmiechnęłam się tylko i zamknęłam powieki. Nie musiałam długo czekać aby Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy...
***
Do mojego pokoju wkradały się promienie słońca które raziły mnie po oczach. Skrzywiłam się. Przewróciłam się na drugi bok i poczułam że coś obok mnie leży. Poderwałam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na to coś. Na mojej twarzy pojawił się błyskawicznie uśmiech. Na poduszce obok leżał malutki piesek i patrzył na mnie merdając ogonkiem. Do obroży miał przywiązaną małą karteczkę. Otworzyłam ją.
Jestem debilem, tak wiem. Przepraszam za wszystko. Wyjątkowy prezent dla wyjątkowej osoby. Dzięki tobie zrozumiałem że przyjaźń jest najważniejsza. Dziękuję :**
-Przepraszam- usłyszałam głos i odwróciłam się i jego stronę. Na parapecie siedział Justin i patrzył na mnie swoimi czekoladkami. Wstałam i nic nie mówiąc podeszłam do niego. Chłopak był lekko wystraszony Chyba myślał że chcę go wyrzucić. Uśmiechnęłam się do niego i dałam mu buziaka i policzek po czym wtuliłam się w niego.
-Cieszę się że jesteś- wyszeptałam.
-Tęskniłem za przytulasami z tobą- zaśmiał się.Puściłam go i spojrzałam na pieska.
-Skąd wiedziałeś?- zapytałam.
-Christian- zaśmiał się.
-Ach, to więc ty byłeś tą ważną rzeczą którą musiał zrobić w środku nocy- zaśmiałam się i usiadłam na łóżku. Wzięłam psa na ręce i popatrzyłam na niego. Zaczął mnie lizać po twarzy. Zaśmiałam się.
-Już wiem jak go nazwę- powiedziałam, a Justin usiadł obok mnie.
Oczami Justina...
-Jak?- zapytałem przybliżając się do niej. Chciała coś powiedzieć ale psiak znów zaczął ją lizać. Zaśmiałem się. Wyglądało to tak słodko... Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-Just.
-Dlaczego Just? A nie czekoladka albo coś w tym stylu?- byłem zaskoczony jej wyborem.
-Bo to zdrobnienie od twojego imienia- popatrzyłem na nią zdziwiony. Ona to zauważyła i mówiła dalej- Macie wiele ze sobą wspólnego...
-Wymień chociaż 3 wspólne cechy- przerwałem jej zaskoczony. Dziewczyna zaśmiała się.
-Po pierwsze dostałam go od ciebie, po drugie ma śliczny kolor sierści, taki jak twoje oczy- popatrzyła prosto na nie. Ja popatrzyłem w jej oczy. Marica speszyła się i popatrzyła na Justa...
-Czy ty przed chwilą w subtelny sposób powiedziałaś że mam śliczne oczy ?- powiedziałem z uśmiechem. Złapałem się za brodę i udawałem że się nad czymś zastanawiam.
-Nie wiem, nie pamiętam co mówiłam- powiedziała nawet na mnie nie patrząc.
-Kłamczucha, ale ok powiedzmy że ci wierzę. A ta trzecia cecha?- Miała już mówić ale Just znów ja zaczął lizać po twarzy. Dziewczyna śmiała się. Kiedy już się uspokoiła pogłaskała psa i popatrzyła na mnie.
-Tak samo jak ty chciałby cały czas mnie całować- zaśmiała się. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Skąd to wiesz?- spytałem cicho, przybliżając się do niej.
-A nie jest tak?- zapytała ciągle głaskając Justa.
-Może jest- wyszeptałem wciąż przysuwając się do niej. Dziewczyna spojrzała na mnie. Patrzyłem raz na jej oczy raz na usta. Marica przygryzła dolna wargę. Przybliżyłem się do niej jeszcze bardziej i już miałem ją pocałować kiedy między nami pojawił się Just i zaczął ją lizać po twarzy. Dziewczyna zaśmiała się.
-A nie mówiłam- leżała na łóżku i ciągle się śmiała. Just siedział obok niej i patrzył na mnie cały czas. Zaśmiałem się. Nagle do pokoju wszedł zadowolony Christian.
-Jestem cudotwórcą- powiedział do siebie. Popatrzyłem na niego. Nawet Marica przestała sie śmiać i podniosła się żeby lepiej go widzieć. Zapadła cisza. Spojrzałem na Maricę a on ana mnie. Nie wiedzieliśmy o co mu chodzi.
-Chłopie o co ci chodzi- podszedłem do niego i poklepałem go po plecach.
-Nic tylko nie każdy umiałby was ZNÓW pogodzić- powiedział poważnie. Nie mogłem już wytrzymać. Usiadłem na łóżku i zacząłem się śmiać.
-O mój boże skąd ty go masz?- do pokoju weszła Ann.
-Od niego- pokazała na mnie. Dziewczyna dopiero teraz mnie zobaczyła- Justin! Miło cię znów widzieć- uśmiechnęła się i przytuliła- może skoczymy na lody?- Nikt nie nie zaprzeczył, czyli wszystkim się podoba. Poczekaliśmy tylko na Maricę, która musiała się ubrać i poszliśmy na lody.
***
Jest świetnie, właśnie idziemy całą czwórką przez park, Chris trzyma Ann za rękę. Zazdroszczę mu. Spojrzałem na Maricę która szła obok mnie i także przyglądała się naszej parze. W jednej ręce prowadziła Justa, z którego prawdę mówiąc jest niezłe ziółko. W ogóle nie pozwala mi się zbliżać do Marici... Nagle po moim ciele przeszedł dreszcz. Przez przypadek dotknąłem dłoni Marici. Popatrzyłem na nią. Ona uśmiechnęła się do mnie i dalej patrzyła na psa. Wszystko się układa w końcu. Muszę tylko pomyśleć o jakimś domu bo przecież nie będę cały czas mieszkał w hotelu. Doszliśmy do lodziarni.
-Jakie chcesz?- zapytałem patrząc na Maricę.
-Podwójne czekoladowe i posypką tez czekoladową. Dzisiaj mam ochotę na dużooo czekolady- uśmiechnęła się. Pokiwałem głową i udałem się za Chrisem który kupował lody swojej dziewczynie. Długo nie musiałem czekać na nie. Usiedliśmy przy jednym ze stolików. Oczywiście Just musiał na kolanach Marici... Nie wiem o co mu chodzi ale wydawało mi się że cały czas mnie obserwował. Wpadam już w jakąś paranoję... Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Chrisa...
- Sorry Justin ale dzisiaj nie mogę do ciebie wpaść. Mam nadzieję że się nie pogniewasz. Jutro wpadnę.
-Nie ma sprawy- powiedziałem tak jakby nieobecnym głosem. Cały czas wpatrywałem się w Maricę. Ona spojrzała na mnie a ja wtedy już nie wytrzymałem. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Odkąd nie jestem z Natalie to czuje się taki hmmm... szczęśliwy? Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i znów swoją uwagę skupiła na psie. Zaczął radośnie merdać ogonem kiedy drapała go za uchem. Uśmiechnąłem się. Wiedziałem ze jest szczęśliwa. Dzięki czemu ja też byłem.
Niestety nasze gołąbeczki musiały się zmywać. Pożegnaliśmy się z nimi. Czekałem aż Marica zje swoje lody.
-Już możemy iść- powiedziała. Postawiła Justa na ziemi co najwyraźniej nie spodobało mu się- Idziesz do mnie?- zapytała.
-Pewnie- droga do niej zleciała nam bardzo szybko. Cały czas rozmawialiśmy albo śmialiśmy się.
-Chcesz coś do picia?- zapytała kiedy byliśmy już w domu.
-Nnie dzięki. Może chodźmy do ogrodu, co? Jest ładna pogoda i Just wybiegałby się.
-Świetny pomysł- odpowiedziała z uśmiechem i poszliśmy usiąść na ławce.
-Kiedy będziesz wracał?- zapytała smutno patrząc na swoje buty.
-Nie wracam już tam- wyszeptałem. Dziewczyna szybko na mnie spojrzała.
-A Natalie?
-Nie jesteśmy razem...
-Dlaczego?- przerwała mi.
-Kazała mi wybierać między sobą a...- nie wiedziałem czy jej to powiedzieć.
-Aaa??- dociekała.
-Tobą- powiedziałem bardzo cicho ale i tak słyszała.
-I wybrałeś mnie?- powiedziała zaskoczona.
-Jesteś moją przyjaciółką, jesteś ważniejsza- powiedziałem pewniej. Przybliżyłem się do niej patrząc jej w oczy, ale ten mały spryciarz, znów mi przeszkodził. Stanął obok Marici i zaczął piszczeć.
-O jejku, co sie stało? Chodź na ręce- wzięła go i posadziła na swoich kolanach i podrapała go za uchem. Just znów radośnie merdał ogonkiem. Zbliżyłem się do Marici i złapałem ja za dłoń. Dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Znów zbliżyłem się do niej i już miałem ją pocałować ale znów Just coś wymyślił. Teraz lizał ją po twarzy. Dziewczyna zaśmiała się melodyjnie. Kiedy skończył swoje " przedstawienie" wziąłem go na ręce i posadziłem na kolanach.
-Słuchaj mały, nie zapominaj dzięki komu poznałeś taką zajebistą dziewczynę Jakbyś zapomniał to przypomnę: Dzięki mnie. Masz ją 24 godziny na dobę, więc bądź tak łaskawy i daj mi ją pocałować- zaśmiałem się. Marica prawie leżała na ławce ze śmiechu. Położyłem Justa na trawie a on pobiegł gdzieś się bawić. Spojrzałem na Marice i złapałem ją za rękę i pomogłem jej normalnie usiąść.
-Chyba się nie polubicie- zaśmiała się.
-Nie, zdaje ci się- uśmiechnąłem się do niej i znów zacząłem się przybliżać- Jesteś dla mnie bardzo ważna- szepnąłem i zatrzymałem się tuż przy jej ustach. Dziewczyna przymknęła oczy.
-Czekam na to od rana- uśmiechnęła się a ja nie miałem już żadnych wątpliwości. Dotknąłem jej ust. Były idealne jakby stworzone dla mnie. Drugą rękę włożyłem jej we włosy i zacząłem ja bardzo namiętnie całować. Czułem się jakby świat stanął w miejscu. Nic się nie liczyło tylko Ona... To było niesamowite. Odsunąłem się od niej. Marica miała wielki uśmiech na twarzy, z resztą ja też. Przytuliłem ją.
-Jesteś niesamowita- wyszeptałem jej do ucha. Kiedy spojrzałem na nią zauważyłem rumieniec na jej policzkach.
-Uwielbiam kiedy się rumienisz- dodałem. Chwyciłem ją za brodę żeby na mnie spojrzała. Kiedy to zrobiła uśmiechnąłem się do niej- Jesteś piękna.
-Dziękuję- uśmiechnęła się do mnie- Nie mówmy na razie nic Chrisowi ani Ann, ok?
-Dobrze- przejechałem kciukiem po jej policzku i przytuliłem się do niej. Byłem strasznie szczęśliwy .. Przez to wszystko zrozumiałem ze to właśnie Marica od samego początku była dla mnie tylko ja tego nie zauważałem.
Just
Sprytny psiak, który Marica dostała od Justina :)
_________________________________________________________
Dodałam nowy rozdział bo tamten jest moim zdaniem nudny, dlatego macie takie zadość uczynienie. Przepraszam za błędy ale się spieszyłam :( I mam dobrą wiadomość dla Fragolaa/@Bieber_and_Beat :)
Mam szlaban więc będę miała dużo czasu na pisanie :** Jeszcze raz przepraszam za błędy. Czekam na wasze opinie w komentarzach :)
piątek, 8 marca 2013
22. Z gipsem byłaś cięższa i żyje
-Justin wstawaj za godzinę przychodzi Rayan i musisz się szykować na pokaz!- krzyczała moja mama.
-Zdążę- wymamrotałem.
-Nie dziwie się że nie możesz wstać skoro wróciłeś nad ranem, co ty robiłeś tyle czasu?- zapytała.
-Szukałem Marici- w tym momencie moja mama ściągnęła kołdrę którą zarzuciłem sobie na głowę.
-Boże, Justin co ci się stało? Kto ci to zrobił?- zapytała przestraszona Pewnie zobaczyła moje siniaki na twarzy. Przecież nie powiem że Marica mnie pobiła. Wiem że było jej to potrzebne bo była na mnie strasznie wściekła za to co zrobiłem i powiedziałem. Nie mam do niej o to pretensji tylko nie widzę powodu aby chwalić się tym że dziewczyna mnie pobiła. A prawda była taka że w ogóle nie broniłem się ani nie oddawałem ciosów.
-Nie ważne, mamo nic mi nie jest. Idź do siebie ja zaraz zejdę.
-Jak mam być spokojna kiedy moje dziecko leży pobite?- wiedziałem że się zdenerwowała.
-Należało mi się- odburknąłem tylko- mamo nic mi nie jest. Naprawdę. Możesz być spokojna- nic już nie mówiąc wyszła z pokoju. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie wczorajszą scenkę z Maricą. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie panowałem nad sobą jedyne co pamiętam to głos który mówił żebym ją pocałował a później już tylko smak jej niesamowitych ust. Niestety wszystko zepsułem tym. Nie rozumiem samego siebie. To jakiś absurd. Mam wspaniałą dziewczynę Natalie a całuję się z moja przyjaciółką z którą parę godzin wcześniej pokłóciłem się. Tak Marica jest moją przyjaciółką, nie zależnie od tego co się stało. Muszę się teraz skupić na karierze i Natalie. Jest dobrą dziewczyną nie chcę ją zranić. Wiem że załamałaby się gdybym wyjechał. Nie mogę ją zostawić. Nie chcąc już nad tym myśleć wstałem i poszedłem do toalety przyszykować się na przyjście mojego przyjaciela.
Oczami Marici...
-Marica, chcesz się spóźnić na pokaz?!- wołała Elizabeth.
-Nie tylko muszę coś jeszcze zabrać- wzięłam telefon i wyszłam przed dom gdzie czekała już na mnie ciotka z Joshem.
-Ślicznie wyglądasz- uśmiechnęła się do mnie- jak się czujesz?
-Oprócz uporczywego kaca wszystko ok- westchnęłam na co Josh się zaśmiał.
-Nie śmiej się, gdyby nie ja nie wiem co zrobiłaby Justinowi- szturchnęła go Elizabeth.
-Było minęło, jedźmy już bo naprawdę się spóźnimy- powiedziałam kończąc już temat i wsiadłam do auta. Oparłam głowę o szybę i oglądałam widoki. Nie minęło dużo czasu a znaleźliśmy się obok budynku w którym odbędzie się pokaz. Wyszłam z auta i kierowałam się w stronę wejścia. Elizabeth oczywiście została porwana przez projektantów i makijażystki. Westchnęłam cicho i poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na ramię. Popatrzyłam w tamtym kierunku. Uśmiechnęłam się do Josha a on odwzajemnił to.
-Słuchaj, mam dla ciebie propozycje. Za trzy miesiące jadę na obóz taneczny. Widziałem jak tańczysz dlatego chcę zapytać czy pojedziesz z moją grupą... Odpoczęłabyś i mogłabyś się wybić. Naprawdę masz talent. Taniec płynie w twoich żyłach. Co ty na to?- zapytał spoglądając na mnie.
-Ja... ja nie wiem co powiedzieć. Muszę się zastanowić. To miłe, ale nie wiem czy dałabym sobie radę...
-Żartujesz sobie ze mnie?- przerwał mi- nie proponowałbym ci tego gdybym wiedział że nie dasz rady, naprawdę masz talent.
-Ok, obiecuję że się zastanowię- odpowiedziałam.
-I to mi się podoba- uśmiechnął się. Jego wzrok utkwił w pewnym punkcie. Chłopak uśmiechnął się do mnie.
-Co tam było?- zapytałam.
-Nic tylko Justin odkąd tutaj wszedł to nie odrywa od ciebie wzroku, jesteś pewna że on kocha Natalie?- zapytał śmiejąc się.
-On tak twierdzi obróciłam się by upewnić się że jest tak jak Josh mówi. Justin uśmiechnął się do mnie na co ja pokazałam mu środkowego palca. Josh wybuchnął śmiechem.
-Uwielbiam cię-przytulił się do mnie.
-Ja ciebie też- przytuliłam go mocniej.
-Nie chciałbym być teraz w twojej skórze- wyszeptał i poczułam mocne szarpnięcie. Popatrzyłam w tamtą stronę. Zobaczyłam czerwoną ze złości twarz Justina.
-Musimy pogadać- wycedził przez zęby.
-Nie musimy, nie będę z tobą gadać chyba że chcesz znów oberwać- zaśmiałam się. Chłopak chwycił mnie za nadgarstki i pociągnął.
-Nalegam.
-Puść ją, bo pożałujesz- powiedział ostro Josh.
-W porządku, zaraz wracam- powiedziałam a Justin pociągnął mnie gdzieś w stronę korytarza.
-Justin co ty odwalasz?!- krzyczałam kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz. Chłopak nic nie mówił tylko ciągnął mnie gdzieś. Znaleźliśmy się w jakieś ciemnej uliczce.
-Justin zatrzymaj się, po co mnie tutaj przywlokłeś?!- byłam nieźle wkurzona na niego. W końcu stanął i głośno westchnął.
-Chciałem pogadać z tobą. Mam do ciebie prośbę...
-Ty masz do mnie prośbę?- zakpiłam z niego.
-Mogłabyś nic nie mówić Chrisowi?- mówił tak jakby czegoś się bał.
-Justin, nic mu nie powiem bo uważam że ty to powinieneś zrobić...
-Dzięki- odetchnął z ulgą.
-Mam do ciebie pytanie. Dlaczego zostajesz tutaj z Natalie? Przecież tam ma przyjaciela, któremu obiecałeś że przyjedziesz. Justin przecież widzę że nie chcesz tutaj zostać- powiedziałam to spokojnie. Popatrzyłam na niego a on podrapał się po karku.
-To nie jest kwestia czy ja chce tutaj być czy nie. Chcę być z Natalie nie zależnie od tego gdzie to będzie. Nie chcę jej tutaj zostawiać.
-Niech ci będzie Nie powiem nic Christianowi ale nie myśl sobie że zmieniłam o tobie zdanie. Dalej jesteś dupkiem i tchórzem, palantem, kretyne..- chłopak zasłonił mi usta dłonią.
-Już zrozumiałem- powiedział z uśmiechem. Ja tylko oderwałam jego rękę od mojej twarzy i wróciłam na pokaz. Justin spokojnie szedł za mną ale ja to miałam gdzieś.
Oczami Justina...
Szła przede mną nie zwracając na mnie w ogóle uwagi. To bolało. Kiedy jedna z najważniejszych osób traktuje cię jak powietrze. To cholernie bolało. Jednak miałem nadzieje że kiedyś znów będziemy przyjaciółmi. Westchnąłem głośno wyciągając mój telefon.
-Skarbie gdzie ty jesteś zaraz będzie pokaz- usłyszałem głos Natalie.
-Daj mi 5 minut i jestem.
-Kocham cię- powiedziała. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
-Ja ciebie też-rozłączyłem się i usłyszałem prychnięcie dziewczyny przede mną.
-Coś nie tak?- spytałem dorównując jej kroku.
-Nie, wszystko ok, na razie- nie patrząc na mnie weszła do budynku.
***
-Kochanie gdzie ty byłeś? Martwiłam się- Natalie położyła swoje dłonie na moich barkach i patrzyła w moje oczy. Tak jakby chciała zobaczyć czy na pewno mówię prawdę. Uśmiechnąłem się do niej.
-Musiałem pogadać z Maricą. Chyba się nie gniewasz?- zapytałem.
-Marica to twoja przyjaciółka, nie mogę się gniewać.
-Jesteś najlepsza- powiedziałem i pocałowałem ją. Poczułem że ktoś mnie szturchnął kiedy przechodził obok mnie. Spojrzałem w tamtą stronę. To była Marica Uśmiechnęła się do mnie złośliwie i poszła dalej. Rozumiem że jest na mnie zła, ale nie dajmy się zwariować ja tylko zostaje w LA. " Tak idioto TYLKO zostajesz w LA. Czy ty siebie słyszysz? Przyjechałeś tutaj żeby skończyć płytę i wrócić do Chrisa. Co za dureń z ciebie!" i znów ten dziwny głos w mojej głowie. Miałem już tego dość. On miał racje, ale nie chcę zostawiać tutaj Natalie. "A co z Marica?'
A co ma z nią być Powiedziała że nie chce mnie znać. Że jestem dupkiem, w sumie to się jej nie dziwię. Ale teraz muszę coś wymyślić. Nie mogę tak po prostu nie przyjechać do Chrisa.
-Kochanie dobrze się czujesz, jakiś blady jesteś?- z rozmyśleń wyrwała mnie Natalie.
-Nic mi nie jest. Może trochę boli mnie głowa. Nie przejmuj się.
-Na pewno?
-Tak, nic mi nie jest. Przepraszam ale muszę już iść. Zaraz będzie pokaz. Zaraz po nim jedziemy do mnie co ?- wyszeptałem obok jej ucha. Dziewczyna tylko zaśmiała się i pokiwała głową na tak. Uśmiechnąłem się i pognałem za kulisy. Było wiele pięknych modelek ale żadna nie dorównywała urodą Natalie.
-Justin? Cześć jak się czujesz?- usłyszałem głos za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem Elizabeth.
-Elizabeth? Cześć. Dobrze pomijając to że miałem wielkie limo na twarzy i musiały mi to zamalować- zaśmiałem się- to już wiem co robi tutaj Marica.
-Przyszła ze mną- uśmiechnęła się- Nie wiem co w nią wczoraj, w sumie dzisiaj wstąpiło, ona nigdzie się tak nie...
-Ej, nic mi nie jest, nie mam do niej o to pretensji bo naprawdę mi się należało-przerwałem jej.
-Ale to nie zmienia faktu że nie powinna cię tak okładać- zaśmiałem się głośno. Elizabeth popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Nie mam jej tego za złe, przynajmniej wiemy że umiałaby się bronić- na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech. Odwzajemniłem go.
-Justin zaczynasz!- usłyszałem jakiś głos.
-To powodzenia- powiedziałem do Elizabeth i pobiegłem na wybieg. Zacząłem śpiewać a modelki prezentowały nową bieliznę. Wyglądały nieziemsko. Szukałem wzrokiem Natalie ale nie widziałem jej nigdzie. Za to znalazłem Marice. Patrzyła na mnie ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały szybko spuściła głowę, podziwiając swoje buty. Uśmiechnąłem się mimowolnie bo wyglądała słodko.
***
Leżałem już na Natalie kiedy usłyszałem mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz Nie wierzyłem własnym oczom. Dzwoniła do mnie Marica. Szybko wstałem z dziewczyny i przepraszając pobiegłem o drugiego pokoju.
-Tak?- odebrałem kiedy upewniłem się że nikt mnie nie usłyszy.
-Justin?
-Mhm
-Mógłbyś coś dla mnie zrobić? Nie znam nik...
-Gdzie jesteś?- zapytałem przerywając jej.
-Przed domem Elizabeth- w jej głosie było słychać jakby kamień spadł jej z serca.
-Będę za chwilę- rozłączyłem się. Poszedłem do pokoju gdzie zostawiłem moją dziewczynę.
Przepraszam ale dzisiaj chyba nici z tego- powiedziałem smutno- chyba będziesz musiała wrócić do domu.
-Justin co sie stało?- zapytała patrząc na mnie badawczo.
-Dzwoniła do mnie Marica. Musze jej pomóc.
-I zostawiasz mnie bo musisz do niej lecieć ! Justin mam już tego dość, zadzwoń jak będziesz wiedział czego chcesz!- zdenerwowana wybiegła z mojego pokoju a później z domu. Westchnąłem głośno i założyłem buty, wziąłem kurtkę i poszedłem w stronę domu Elizabeth. Na ganku siedziała skulona Marica. Podbiegłem do niej.
-Co się stało?- spojrzałem na nią. Cała się trzęsła. Założyłem jej moją kurtkę.
-Dzięki. W sumie to nic tylko Elizabeth pojechała z Joshem a ja nie wzięłam kluczy i nie mam jak wejść do domu. Nie znam tutaj nikogo oprócz ciebie- spojrzała na mnie błagalnie. Uśmiechnąłem się do niej.
-Czyli najpierw mnie bijesz, wyzywasz, nie chcesz znać a teraz prosisz żebym cię przenocował?- zaśmiałem się. Dziewczyna wstała ściągnęła moją kurtkę i rzuciła mi nią w twarz.
-Wiedziałam że to był zły pomysł. Poradzę sobie, możesz już iść- powiedziała obrażona.
-Nie po to odsyłałem Natalie do domu żeby teraz jakaś Pani Wiedziałam Że To Zły Pomysł Możesz Już Iść mnie teraz spławiła. Nie wygłupiaj sie, chodź- nałożyłem jej z powrotem kurtkę i pociągnąłem za rękę Dziewczyna złapała się na nogi. Spojrzałem na nią.
-Chyba nakładanie szpilek niedługo po tym jak mi ściągnęli gips nie był dobrym pomysłem- ściągnęła je i już miała iść ale ja stanąłem i podszedłem do niej.
-Wskakuj na plecy- powiedziałem.
-Nic mi nie będzie, nogi mnie tylko bolą, jeszcze nas ktoś zobaczy- westchnęła.
-Tak pewnie, o drugiej w nocy- zaśmiałem się- wskakuj.
-Jestem ciężka, zrobisz coś sobie.
-Z gipsem byłaś cięższa i żyje- zaśmiałem się. Marica nic już nie mówiła tylko wskoczyła mi na plecy. Trzymała się mnie bardzo mocno, jakby się bała że zaraz spadnie. Zaśmiałem się pod nosem.
-A jednak Justin nie jest tak strasznym palantem- powiedziałem.
-Nie jest, ale i tak myślę że to co robisz Chrisowi to świństwo- wyszeptała. Do końca drogi żadne z nas sie nie odzywało.
***
-Justin, nie masz trochę większej bluzki?- krzyczała z łazienki. Zaśmiałem się.
-Nie, nie mam, musisz spać w tej.
-Ale...- dziewczyna stanęła przede mną- zobacz jak w niej wyglądam...
-Moim zdaniem bardzo seksownie- powiedziałem i zmierzyłem ja wzrokiem i oblizałem usta. Bluzka ledwo zasłaniała jej pupę a jej nogi były hmm.... idealne? Tak to dobre słowo.
-Przestań sie tak gapić. Przypominam że masz dziewczynę- westchnęła i wskoczyła pod kołdrę Zaśmiałem się i położyłem się obok niej.
-Justin?- zapytała cichutko.
-Tak?
-Wolałabym spać w osobnym pokoju, nie masz jakiegoś wolnego?
-Nie mam- po chwili odpowiedziałem.
-Kłamca- zaśmiała się i uderzyła mnie lekko w brzuch.
-Za co to?- zapytałem udając zdziwionego.
-Ty juz dobrze wiesz za co. Dobranoc Justin- powiedziała i odwróciła się do mnie plecami.
-Dobranoc- uśmiechnąłem sie i zamknąłem oczy.
Nie mogłem zasnąć. Cały czas zastanawiałem się czy dobrze robię zostając tutaj. Tam masz przyjaciół a tu? Tylko Natalie... "w końcu gościu kumasz" usłyszałem znów ten dziwny głos w mojej głowie. Nagle Marica odwróciła sie przodem do mnie i wtuliła sie we mnie. Nie świadomie ale na mojej twarzy i tak pojawił się wielki uśmiech. Objąłem ją. Poczułem ciepło bijące od niej. Zamknąłem oczy i zasnąłem.
Oczami Marici....
Otworzyłam oczy i nie wiedziałam gdzie jestem. Spojrzałam na osobę obok mnie i już wszystko wiedziałam. Obok mnie spał Justin. Chciałam wstać ale chłopak trzymał mnie w pasie. Lekko sie wysunęłam żeby go nie obudzić. Po kilku próbach udało mi się. Poszłam do toalety i ubrałam się w swoje ubranie. Chwyciłam długopis na stole w salonie i napisałam karteczkę chłopakowi. Po cichu wyszłam z jego pomieszczenia i zadzwoniłam do ciotki.
-Co sie stało? Gdzie ty jesteś?- usłyszałam głos Elizabeth.
-Nic mi nie jest. Idę już do domu. Spałam u Justina bo nie wzięłam kluczy- szybko wytłumaczyłam.
-U Justina?- spytała zdziwiona.
-Długa historia- westchnęłam zaraz będę w domu-rozłączyłam się i szybko pobiegłam do domu ciotki trzymając w rękach szpilki.
***
-Będę za tobą tęskniła, skarbie- mówiła Elizabeth prawie płacząc.
-Ja za tobą też. Dziękuje że mnie zaprosiłaś do siebie- przytuliłam ją i poczułam że po moim policzku spłynęła samotna łza.
-Zadzwoń jak już będziesz w domu- westchnęła, a ja podeszłam do Josha.
-Jeżeli propozycja dalej aktualna to ja ją przyjmuje- uśmiechnęłam sie do niego.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę- przytulił się do mnie bardzo mocno.
-Bedę za wami tęskniła, mam nadzieję że mnie zaprosicie na ślub- zaśmiałam się.
-Nawet nie myśl inaczej- powiedziała Elizabeth.
-Idę, bo się spóźnię, na razie- pocałowałam ich jeszcze w policzki i poszłam do mojego samolotu. Odwróciłam się jeszcze i pomachałam im na pożegnanie. Tak słodko razem wyglądali. Zazdroszczę Elizabeth. Ma kochającego ja chłopaka, teraz już narzeczonego. Naprawdę ma wiele. Usiadłam wygodnie w fotelu i patrzyłam przez okno. Po chwili wznieśliśmy sie w powietrze. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
Oczami Justina...
Otworzyłem oczy i nigdzie nie widziałem Marici. Zerwałem się z łózka i przeszukałem cały dom. Ani śladu po niej. Usiadłem krześle w jadalni i wybrałem jej numer. Nie odbierała. Ciekawe co ja znów takiego zrobiłem. Może sie obraziła że musiała spać ze mną W sumie to mam mnóstwo pustych pokoi ale chciałem znów z nią normalnie porozmawiać, poprzytulać. Nagle zadzwonił mój telefon. Myślałem że to Marica i szybko odebrałem.
-Kochanie mogę wpaść?- usłyszałem głos Natalie.
-Tak, wpadaj kiedy chcesz- nie zdążyłem się nawet rozłączyć a usłyszałem dzwonek do drzwi.
-To na razie- powiedziałem i pobiegłem otworzyć drzwi. Stała w nich moja dziewczyna. Rzuciła się na mnie i zaczęła całować.
-Mam nadzieje że zdążymy nadrobić to co wczoraj mieliśmy zrobić- wymruczała mi do ucha. Uśmiechnąłem się tylko i pocałowałem ją jeszcze bardziej namiętnie. Poszliśmy do salonu.
-Poczekaj, ja zaraz wracam...- powiedziałem i pobiegłem do mojego pokoju. Zaścielać łóżko Zbiegłem na dół i spojrzałem na nią. Siedziała na kanapie i czytała jakąś kartkę. Podszedłem do niej bliżej.
-Idziemy?- powiedzionemu cicho. Ona jedynie spojrzała na mnie ze złością.
-Mam cie w dupie!! To tak pomagałeś swojej "przyjaciółeczce"?!
-O czym ty mówisz?- popatrzyłem na nią zdziwiony.
-Spałeś z nią, przyznaj się! Mam już tego dosyć, na każdym kroku Marica i Marica, oglądaliśmy film- Marica, pojechaliśmy na piknik- Marica, pokaz- Marica. Przyznaj się ze robiłeś wszystko żeby tylko być z nią a ja byłam tylko zabawką!- była strasznie zła.
-O co ci chodzi?!- nie wytrzymałem.
-Wybieraj albo ona albo ja- powiedziała spokojnie z założonymi rękami.
-Czy ja dobrze zrozumiałem? Ty powiedziałaś że mam wybierać między tobą a Maricą?- mówiłem nie dowierzając Ona nic nie mówiła tylko patrzyła na mnie- Myślałem ze jesteś inna ale się pomyliłem. Jak możesz mi kazać wybierać...
-Czyli rozumiem że wybrałeś Maricę? Tak?
-Tak!!- krzyknąłem a dziewczyna wybiegła z domu. Usiadłem na kanapie i wziąłem do rąk kartkę którą czytała Natalie.
Dziękuję Justin za przenocowanie. Nie obudziłam cię bo jest strasznie wcześnie, dzisiaj lecę już do domu. Mam nadzieję ze powiesz Chrisowi że nie wracasz. Będę tęsknic za tobą. Marica
_____________________________________________________________________________
Hej, przepraszam ze tak długo nie pisałam ale nie miałam żadnego pomysłu. Moim zdaniem ten rozdział jest do bani. Licze na wasze opinie, a tak poza tym to wszystkiego najlepszego w dniu kobiet :**
niedziela, 3 marca 2013
21. Będzie mi ciebie naprawdę brakowało
-Elizabeth proszę Nogi mnie już bolą- jęknęłam i złapałam się za stopy. Ciotka nawet nie zareagowała a Josh zaśmiał się.
-Czy powiedziałam coś śmiesznego?- zapytałam z udawanym uśmieszkiem.
-Ależ oczywiście że nie- odpowiedział i uśmiechnął się.
-Marica!!- usłyszałam krzyk Elizabeth.
-Co się stało?- podbiegłam do niej tak szybko jak tylko pozwoliły mi na to szpilki.
-Ona jest idealna dla ciebie- pisnęła wskazując sukienkę.
-To może ją przymierzę i pójdziemy już do domu?- zapytałam.
-Ale podoba ci się?- zignorowała moje pytanie.
-Tak, jest niesamowita- powiedziałam lekko już zmęczona. Biegam po sklepach z sukienkami już dobre pięć godzin. Elizabeth już sobie kupiła sukienkę, a ja nie mogłam się na żadną zdecydować. Ta był idealna. Strasznie mi się podobała. Kiedy stanęłam w niej przed lusterkiem nie mogłam się napatrzeć na siebie.
-Ej, mała bo w samozachwyt wpadniesz- zaśmiał się Josh.
-Ja też bym wpadła gdybym tak wyglądała- powiedziała Elizabeth.
-Ale kochanie ty jesteś najpiękniejsza-Josh złapał ją w tali.
-Naprawdę?- spytała uśmiechając się.
-Oczywiście- odpowiedział i pocałował ją. Nie chcąc im przeszkadzać po prostu weszłam do przymierzalni i ją ściągnęłam.
-Biorę!- krzyknęłam do zakochanych i popędziłam w stronę kasy.
-Jak dobrze, myślałam że już nigdy stąd nie wyjdziemy - westchnęła ciotka. Zaśmiałam się a ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Jestem ciekawa kto nie reagował w ogóle jak mówiłam że mnie już nogi bolą- wystawiłam jej język.
-Nie przesadzaj- odpowiedziała tylko i poszliśmy na wcześniej zaplanowana kawę.
***
-A jak tam u Justina?- zapytała Elizabeth próbując kawałek zamówionego ciastka.
-A jak ma być? Jesteśmy przyjaciółmi, Justin ma dziewczynę na której mu zależy i którą kocha- nie patrząc na nią zaczęłam jeść swoją porcje lodów.
-A tobie to pasuje?- zapytała nagle. Czy mi to pasuje? Niech się zastanowię.... Nie! Nie pasuje. Justin nie jest mi obojetny, ale jeżeli on jest szczęśliwy z ta całą Natalie to ja tez jestem szczęśliwa. Tak chyba w każdym razie powinno byc. Właśnie, powinno. Wcale tak nie jest. Chciałabym z Justinem spędzać duzo czasu. Niestety nie jestem sama...
-Tak, dlaczego miałoby być inaczej?- odpowiedziałam spuszczając głowę w dół.
-Przecież widzę- odpowiedziała zatroskanym głosem.
-Nic mi nie będzie, za kilka dni wracam do domu. On z pewnością tutaj zostanie bo będzie chciał być jak najbliżej swojej ukochanej Natalie. Ja będę daleko od niego, z przyjaciółmi i zapomnę w końcu o nim.
-Nie wydaje mi się- mruknęła.
-Kochanie, zostaw ją już nie widzisz że nie chce o tym rozmawiać?- wstawił się za mną Josh.
-Martwię się o nią- odpowiedziała.
-Ja rozumiem ale to i tak nic nie da. Justin kocha Natalie i tego jak na razie nie zmieni. W ogóle się zastanawiam czy kiedykolwiek to się zmieni. Ona jest tak idealna- ostatnie zdanie zironizowałam.
-Ok nie chcesz nie mów ale pamiętaj że jak będziesz chciała to możesz mi powiedzieć o wszystkim- zapewniła Elizabeth.
-Dzięki- przytuliłam ja.
-Macie dzisiaj jakieś plany?- zapytała Josh. Szybko powiedziałyśmy że nie.
-W takim razie zapraszam dzisiaj do mnie na zajęcia, co? Obiecuję że będzie fajnie- uśmiechnął się do nas słodko.
-Mi się podoba- odpowiedziałam szybko i pochłonęłam kolejną porcje lodów.
Oczami Justina...
Śpiewałem właśnie ostatnią piosenkę kiedy do studia weszła Natalie. Uśmiechnąłem się do niej i po skończonym nagraniu podszedłem do niej.
-Cześć kochanie, przepraszam że tak późno ale...- nie dałem jej dokończyć ponieważ wpiłem się w jej usta. Odsunąłem się od niej i wyszeptałem:
-Nic się nie stało-dziewczyna zaśmiała się melodyjnie i przygryzła wargę. Spojrzałem w jej oczy i jeszcze raz pocałowałem ją tylko tym razem bardziej namiętnie.
-Kocham jak tak robisz- usłyszałem szept. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-No Justin koniec tych czułości, musisz nagrać ją jeszcze raz- powiedział Scotter. Popatrzyłem na niego a on tylko wzruszył ramionami.
-Za chwile wracam- powiedziałem do Natalie i wszedłem do kabiny.
***
Śpiewam ją chyba juz dziesiąty raz i nic mi nie wychodzi. Wszyscy mówią żebym się skupił. Jak ja mogę się skupić kiedy moja dziewczyna siedzi tam i tylko ode mnie zależy kiedy do niej wyjdę. To nie pomaga. Rozpraszam się jeszcze bardziej.
-Pięć minut przerwy!- krzyknął poirytowany Scotter. Westchnąłem tylko i wyszedłem. Usiadłem na kanapie obok Natalie a ona mnie przytuliła.
-Nie mogę się skupić kiedy tutaj jesteś- szepnąłem jej we włosy.
-Mogę wyjść jeżeli tylko chcesz- powiedziała.
-Chyba nie myślisz że ja cię stąd wypuszczę- zaśmiałem się i wziąłem łyk wody stojącej na stoliku. Nagle poczułem wibracje w kieszeni. Okazało się że dostałem smsa. Przeczytałem i mimowolnie uśmiechnąłem się do ekraniku. Pewnie chcecie wiedzieć co tam było... Dostałem wiadomość od Marici. Wysłała mi zdjęcie jak stoi przed lustrem w jakieś szkole tańca. Szybko napisałem odpowiedź: Gdzie ty jesteś? Nie musiałem długo czekać aż mi odpisze. W szkole tańca Josha, jak chcesz to wpadnij potańczymy "razem". Zdziwiłem się trochę. Dlaczego w " " ? Poczułem jak ktoś mnie szturcha w ramię. Spojrzałem w tamtym kierunku. Natalie patrzyła na mnie trochę zła.
-Przepraszam kochanie- powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
-No dobra Bieber koniec tego dobrego. Właź tam i pokaż co potrafisz- zaśmiał się Scotter. Uśmiechnąłem sie do niego i szybko jeszcze spojrzałem na telefon. Bo ja będę tańczyć a ty będziesz próbował mi dorównać :P Nie wiem dlaczego ale wybuchnąłem śmiechem
-I to mi się podoba Justin zawsze masz dobry humor a teraz do roboty- zaśmiał się znów mój manager Zobaczymy, ale nie wiem czy wyjdę bo nie mogę skończyć piosenki nie idzie mi. Napisałem zakładając słuchawki. Spojrzałem w tekst i westchnąłem Nagle dostałem kolejną wiadomość. Spojrzałem na telefon. Wieże w ciebie :** otworzyłem załączony obrazek i na mojej twarzy pojawił się wielki banan. Na zdjęciu Marica wysyłała mi buziaka w powietrzu.
-Justin schowaj ten telefon w końcu-krzyknął ktoś
-Już tylko odpiszę- chwyciłem telefon i najszybciej jak tylko umiałem odpisałem. Dzięki :** Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem. Zacząłem śpiewać i w każdy dźwięk trafiałem idealnie. Cały czas byłem uśmiechnięty bo po głowie chodziło mi to zdjęcie, które wysłała mi Marica.
-No i to mi się podoba- powiedział Scotter kiedy skończyłem nagrywać.
-Czyli to koniec? Mogę już stąd jechać?- zapytałem szczęśliwy Mój manager pokiwał tylko głową na tak i uśmiechnął się. Podbiegłem do Natalie i przytuliłem się do niej. Dziewczyna nawet nie drgnęła. Spojrzałem na nią zdziwiony.
-Justin chcesz wyjechać i mnie zostawić?- zapytała prawie płacząc. Zrobiło mi się głupio. Całkiem o niej zapomniałem.
-Tylko nie zapomnij ze jutro masz pokaz!- krzyknął Scotter wychodząc.
-Nie zostawię cię obiecuję- powiedziałem i przytuliłem ją do siebie.
-Justin ale ty chcesz stąd wyjechać- było słychać że płakała.
-Nie wyjadę, obiecuje- wyszeptałem i pocałowałem ją. "Co ty debilu jej powiedziałeś?!" usłyszałem jak coś w mojej głowie krzyczy. "Jesteś świnią! Obiecałeś Chrisowi że wrócisz a teraz co ? Zostawiasz najlepszego kumpla dla jakieś panienki? A co z Maricą?" Nie wiedziałem co zrobić. Tyle razy okłamywałem Chrisa że wrócę .. Tym razem mi nie wybaczy. Westchnąłem a dziewczyna spojrzała na mnie.
-Zmęczony?- zapytała.
-Strasznie- trochę skłamałem. Po prostu nie miałem juz ochoty widzieć kogokolwiek- Chyba pójdę do domu i położę się- wyszeptałem do niej. Dziewczyna pokiwała głową i złapała mnie z dłoń. Razem wyszliśmy ze studia w wsiedliśmy do auta. Najpierw odwiozłem ją do domu a później miałem jechać do siebie. Kiedy już blondynka zniknęła. Położyłem głowę na kierownicy i nie wiedziałem co mam zrobić.
-Dureń, dureń, kretyn, idiota!!!- zacząłem wykrzykiwać. Uderzyłem ręką o kierownice i krzyknąłem jeszcze głośniej. Co ja mam teraz powiedzieć Chrisowi? CO mam powiedzieć Marice? Znów zawiodę kumpla i stracę przyjaciółkę... "Jesteś idiotą Bieber" ie musiałem tego słyszeć żeby o tym wiedzieć. Poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon. I jak ci poszło? Przyjedziesz ? Szybko napisałem że zaraz będę i skierowałem sie do szkółki tańca.
Oczami Marici...
Siedziałam pod lustrem i czekałam na Justina. Nie było nikogo już na sali. Josh pozwolił mi posiedzieć trochę dłużej. Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam Justina. Podbiegłam do niego i wtuliłam się w niego jak tylko mocno umiałam. Justin również to zrobił.
-Pomogłam?- zapytałam.
-No pewnie, dzięki tobie nagrałem piosenkę z którą męczyłem się od południa- uśmiechnął się.
-To co tańczymy? A później może pójdziemy gdzieś..
-Ok, nawet mam już pomysł.
-Gdzie?- zapytałam.
-A nie powiem- wystawił mi język. Zaśmiałam sie i włączyłam muzykę. Zaczęłam tańczyć wyzywając Justina na pojedynek. Chłopak zaśmiał się i zaczął pokazywać co potrafi. Tańczył bardzo dobrze i szczerze mówiąc ja próbowałam mu dorównać kroku. W pewnym momencie chłopak chwycił mnie w biodrach i przyciągnął do siebie. Spojrzałam w jego oczy i chyba to był błąd. Były takie głębokie że nawet najlepszy pływak utonąłby w nich. Ja właśnie dotykałam dna. Zawsze były dla mnie zagadką... Przyciągały jak magnes i nie pozwalały się od nich oderwać. Chłopak przysunął się bliżej mnie patrząc cały czas na mnie. Czułam jak po moim plecach przelatuje przyjemny dreszczyk. Chciałam poczuć jego usta ale wiedziałam że on tego nie chce nawet jezeli teraz wygląda to inaczej. Był pełny sprzeczności. Chłopak zamknął oczy i wtulił się we mnie.
-Będzie mi ciebie naprawdę brakowało- wyszeptał w moje włosy. Lekko odsunęłam się od niego.
-Justin co ty wygadujesz?- zapytałam zdziwiona.
-Nie wracam z tobą- powiedział nawet na mnie nie patrząc.
-A kiedy przyjedziesz?
-Ja nie wracam Marica- spojrzał na mnie. W jego oczach mogłam dostrzec wielki ból.
-Co ty pierdolisz? Jak nie wracasz? Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Tak po prostu mnie zostawiasz. Mnie, Chrisa? Tak?
-Nie tylko zostaje tutaj z Natalie- odpowiedział cicho.
-Czyli twoim zdaniem wszystko jest ok, tak? To że zawiedziesz Chrisa bo powiedziałeś że przyjedziesz? Jesteś zwykłym oszustem Justin!!- wykrzyczałam mu w twarz. Zaczęłam go bić po klacie. Chłopak chwycił mnie za nadgarstki i próbował mnie przytulić ale wyrwałam się.
-Nie dotykaj mnie! Jesteś pieprzonym egoistą. Ciekawe jak powiesz o tym Chrisowi...- chłopak patrzył na swoje buty- Nie wieże- powiedziałam z kpiną- Ty mu wcale nie chcesz powiedzieć Po prostu nie przyjedziesz. Wiesz co? Natalie cię zmieniła. Trzymaj się jej bo oboje jesteście siebie warci! Pieprzony dupek!!- krzyknęłam i wybiegłam z sali a później ze szkółki. Byłam po części zła na samą siebie. Nie chciałam tak zareagować. Nie panowałam nad sobą. Weszłam do najbliższego baru i zamówiłam drinka, później kolejnego i jeszcze jednego i tak spędziłam pół całą noc przy barze. Nie wierzę że Justin tak zrobił. Zawiodłam się na nim. Myślałam że jesteśmy przyjaciółmi. I wracamy do punktu wyjścia. Przyjechałam tutaj pokłócona z nim i wyjeżdżam nie mając juz przyjaciela... Jestem po prostu genialna. Nagle przysiadł sie do mnie jakiś chłopak. Wydawał mi sie znajomy ale byłam za bardzo pijana żeby pamiętać...
-Czy my się nie znamy?- zapytałam.
-Emil, nie pamiętasz?- wiedziałam że go znam..
-aaa, teraz już wiem, co tam u ciebie?- zapytałam.
-Nic ciekawego, a gdzie twój przyjaciel... jak mu tam było? Justin?- zapytał.
-To już nie jest mój przyjaciel- odpowiedziałam popijając drinka.
-Zatańczymy?
-Nie sorry, ja sie już chyba zwijam- odpowiedziałam i wstałam. Prawie wywaliłabym się ale w ostatniej chwili złapałam się baru. Wyszłam na zewnątrz i usłyszałam mój telefon. Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Marica? Gdzie ty jesteś? Co się stało?- usłyszałam Elizabeth.
-Nic mi nie jest, niedługo będę w domu- wybełkotałam.
-Ty jesteś kompletnie pijana, gdzie ty jesteś. Martwimy się ciebie. Dzwoniłam do Justina. Szuka cię całą noc.
-Nie potrzebnie, nic mi nie jest byłam w barze obok szkółki. Zaraz będę w domu. Spokojnie- rozłączyłam sie i zaczęłam iść w stronę domu. W pewnym momencie wywaliłam się. Usiadłam na chodniku i zaczęłam sie śmiać. Poczułam jak ktoś mnie łapię za ramie. Spojrzałam do góry i zobaczyłam Justina.
-Chodź, zaprowadzę cie do domu- powiedział be uczuć.
-Nie trzeba, zaraz sama pójdę.
-Pomog....
-Nie! Justin spierdalaj sdąd.
-Elizabeth dzwoniła do mnie. Martwiła się. Ja też- ostatnie zdanie wypowiedział szeptem ale i tak słyszałam. Zaśmiałam sie.
-Nie żartuj sobie i zostaw mnie w spokoju- łzy wypłynęły z oczu. zaczęłam płakać. Chłopak napisał tylko gdzieś smsa i uklęknął obok mnie.
-Ja przeprasza. Wiem że płaczesz przeze mnie. Nie chciałem. Ja przepraszam.
-Nie Justin. NIe chcę cię znać! Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę cię znać- Chłopak nic sobie z tego nie robiąc złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Krzyczałam rzucałam się ale on był silniejszy. W końcu ugryzłam go a on momentalnie postawił mnie na chodniku.
-Odbiło ci?! To bolało- zaczął ale ja go nie słuchając szłam w kierunku domu Elizabeth. Nagle Justin złapał mnie z rękę.
-Nie po to szukałem cię całą noc żeby teraz tak po prostu puścić.
-Było trzeba mnie nie...- Chłopak zamknął mi usta pocałunkiem. Byłam zdziwiona ale oddawałam pocałunki W pewnym momencie ocknęłam sie i oderwałam od niego. Strzeliłam mu soczystego liścia. Justin złapał się za policzek.
-Nie waż się mnie jeszcze raz pocałować- powiedziałam i odwróciłam się i chciałam iść do domu ale usłyszałam:
-Jeszcze będziesz prosiła żebym cię pocałował- odwróciłam się i patrzyłam na niego z niedowierzaniem Chłopak był cały czerwony i zdenerwowany. Nie dziwiłam się ale to go nie usprawiedliwia...
-Coś ty powiedział?- podeszłam do niego.
-Słyszałaś- syknął. Ja już nie panując nad sobą rzuciłam sie na niego z pazurami. Biłam go wszędzie. W pewnym momencie kopnęłam go w czułe miejsce a on się skulił. Zaczęłam go jeszcze bardziej bić. Chłopak nie oddawał tylko znosił to wszystko. Nagle poczułam jak ktoś mnie łapie w biodrach i odciąga mnie o niego. Popatrzyłam do tyłu i zobaczyłam Elizabeth.
-Zostaw go już!- krzyknęła a ja dopiero odeszłam od niego. Justin leżał na jakimś trawniku, zwijając się z bólu. Podeszłam do niego i kucnęłam przy nim.
-Myślałam że jesteśmy przyjaciółmi ale pomyliłam się. Zachowałeś się jak dupek. Nie chcę cię znać- wyszeptałam i wstałam. Elizabeth patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Wiem że się na mnie zawiodła.. Nic nie mówiąc spuściłam głowę i poszłam do domu.
***
-Jak mogłaś tak zrobić?!- krzyczała ciotka.
-Ja przepraszam wiem że cię zawiodłam. Masz same problemy przeze mnie. Upiłam się, pobiłam Justina i cały czas coś robię nie tak. Po prostu nerwy mi puściły jak on mnie pocałował a jeszcze później powiedział że będę go prosić o więcej Nie wiem co we mnie wstąpiło. Ja przepraszam- Elizabeth przytuliła mnie i pocałowała w czoło.
-Nic się nie stało. Po Justina przyjechał Kenny, a on nie chciał sie przyznać kto go tak urządził- zaśmiała sie.
-Gdyby oddawał to nie miałabym szans- powiedziałam i wtuliłam się jeszcze bardziej.
-Idź spać. Za kilka godzin będzie świtać. A trzeba się przygotować na pokaz- pokiwałam głową i poszłam do swojego pokoju.
Subskrybuj:
Posty (Atom)