czwartek, 21 lutego 2013

20.Pewnie ta czarownica gdzieś wysysa z niego życie


Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam unoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Podniosłam głowę i ujrzałam śpiącego Justina. Był taki słodki z tą rozczochraną czupryną... Nie chciałam go budzić dlatego z powrotem przytuliłam się do niego i przymknęłam oczy. Nie minęło dużo czasu a chłopak zaczął się przebudzać. Popatrzyłam na niego a on obdarował mnie swoim chyba najpiękniejszym uśmiechem na świecie.
-Jak się spało królewno?- zapytał przecierając oczy.
-A tobie?- zignorowałam pytanie.
-Wyśmienicie a tobie?- zaśmiał się.
-Trochę było nie wygodnie- udawałam grymas.
-Niewygodnie?- zapytał z niedowierzaniem. Ja tylko pokiwałam głową na "tak"- Dziewczyno spałaś właśnie obok Justina Bieber co więcej spałaś na jego klacie i mówisz że było niewygodnie ?- wybuchłam niepohamowanym śmiechem do którego dołączył się zaraz Justin.
-Wstawaj gwiazdorku, Marice chce się jeść- uśmiechnęłam się słodko.
-A co ja będę miał z tego?- zapytał.
-A co chcesz?- popatrzyłam na niego. Justin uśmiechał się do mnie cwaniacko- albo dobra nie chce wiedzieć, zatrzymaj to dla siebie!- krzyknęłam i szybko wstałam z łóżka.
-Ej, słoneczko dokąd to ?- zapytał przez śmiech.
-Najdalej od takiego jednego misiu- uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z pokoju. Udałam się do łazienki, umyłam się i ubrałam w wczorajsze ciuchy.

Oczami Justina....
Nie chciało mi się wstawać więc postanowiłem zostać w łóżku. Nałożyłem kołdrę na głowę i próbowałem zasnąć. Obudził mnie telefon.
-Halo?- powiedziałem.
-Cześć kochanie, mam nadzieję że nie obudziłam- usłyszałem głos Natalie.
-Cześć, nie spałem już coś sie stało?
-Nie tylko dzwonie zapytać czy pojechalibyśmy dziś na jakiś piknik albo coś bo jest piękna pogoda- powiedziała a w jej głosie można było usłyszeć szczęście.
-Mam dzieciaki, może pojedziemy z nimi?- zapytałem.
-Nie ma problemu to ja do ciebie wpadnę za jakieś dwie godzinki, co ?
-Nie, ja po ciebie przyjadę. Będę za niedługo- powiedziałem.
-No dobrze, kocham cię.
-Ja ciebie tez- powiedziałem i rozłączyłem się. Wstałem i zbiegłem na dół. Dzieciaki jeszcze spały a Marica robiła kanapki w kuchni.
-Mhmm ale jestem głodny- powiedziałem i zabrałem jej jedną.
-To nie dla ciebie Justin! - krzyknęła na mnie.
-To w takim razie dla kogo taka sterta kanapek, bo nie wierzę że to wszystko dla ciebie- zaśmiałem się.
-Nie tylko dla mnie, dzieciaki zaraz się obudzą- uśmiechnęła się.
-A właśnie, mam pytanie chcesz pojechać na piknik ze mną i Natalie?- zapytałem gryząc skradzioną kanapkę.
-Nie, dzisiaj muszę jechać na zdjęcie gipsu- westchnęła.
-To jaki problem?- zapytałem. Dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona- pojedziemy do lekarza a później na piknik.
-no nie wiem, Justin a Natalie nie ma nic przeciwko?- zapytała trochę zmieszana.
-Przestań, nie ma nic przeciwko- uśmiechnąłem się- idę dzieci obudzić a później pojedziemy do ciebie i do lekarza- powiedziałem i poszedłem do pokoju mojego rodzeństwa.

***
-Justin, miało być niedługo, stęskniłam się- powiedziała Natalie wieszając mi się na szyi i całując czule w usta.
-Przepraszam kochanie ale musiałem coś jeszcze po drodze załatwić. Wskakuj do auta- powiedziałem i otworzyłem jej drzwi, po czym sam usiadłem za kierownicę.
-Nie mówiłeś że Marica jedzie z nami- wyszeptała w moją stronę. Spojrzałem w wsteczne lusterko i spojrzałem na moją przyjaciółkę, która w najlepsze bawiła się z moim rodzeństwem. Cieszyłem się że złapała  kontakt z nimi i miałem nadzieje ze polubią Natalie tak samo jak Maricę.
-To moja przyjaciółka a poza tym dzieciaki ją uwielbiają- uśmiechnąłem się do niej i odpaliłem silnik. Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. W całym aucie było słychać śmiech mojego rodzeństwa i Marici. Natalie patrzyła cały czas w szybę a na jej twarzy nie było widać najmniejszego entuzjazmu z dzisiejszego dnia.
-Jesteśmy!- krzyknąłem kiedy znaleźliśmy się na leśnej polance.
-Eee, Justin jest najlepszy- krzyknęła Jazzy. Zaśmiałem się i spojrzałem na nią.
-I Marica, moja dziewczyna też- powiedział Jaxo. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać oprócz oczywiście Natalie.
-I mój wspaniały chłopak ze swoją siostrą- zaśmiała się Marica.
-A jego słodki braciszek- spojrzałem na nią z miną kotka z Shreka.
-A jego braciszek nie- powiedziała i wystawiła mi język.
-Piątka- powiedziała Jazzy do mojej przyjaciółki. Ona śmiejąc się przybiła jej piątkę a później Jaxonowi który również wystawił rączkę.
-No dobra wychodzimy i rozkładamy koce- powiedziała Marica i pokazała mi głową na Natalie-dzieci pomożecie mi?- zapytała sie i razem z moim rodzeństwem wyszła z auta i poszła rozłożyć rzeczy.
-Skarbie co się stało?- zapytałem łapiąc ją za dłoń.
-Nic- powiedziała bez uczuć.
-Jasne, przecież widzę- lekko zakpiłem.
-Po prostu mogłeś mi powiedzieć że jedzie z nami Marica- powiedziała smutno.
-Ale nie rozumiem. Myślałem że nie przeszkadza ci ona- popatrzyłem na nią zdezorientowany.
-No bo nie przeszkadza tylko chciałam spędzić czas z tobą- powiedziała smutno.
-Obiecuje że to nadrobimy- zbliżyłem się do niej a ona czule mnie pocałowała.
-Kocham cię- wyszeptała odrywając się ode mnie.
-Ja ciebie też- musnąłem jej wargi- idziemy?- zapytałem wskazując na Marice siedzącą z dziećmi na kocu. Natalie pokiwała tylko głową na tak i wyszła z auta. Ja zrobiłem to samo.

Oczami Marici...
-Nie lubię jej- powiedziała Jazzy patrząc na idącą za rękę z Justinem Natalie.
-Ale dlaczego ? Przecież nawet jej dobrze nie poznałaś, nie wiesz jaka ona jest.
-I tak jej nie lubię z resztą Jaxo tez co nie?- zapytała spoglądając na młodszego brata.
-Ona jest wstrętna- odpowiedział bawiąc się swoimi aucikami.
-Ale Justin ją lubi i nie chcemy sprawić mu przykrości, prawda?- spojrzałam na Jazzy. Dziewczynka pokiwała główką- musimy być dla niej mili, żeby Justin był szczęśliwy, tak?
-Tak- odpowiedziała ciszej bo para była już blisko nas.
-Co tam robicie potworki?- zapytała Natalie.
-Sama jesteś potworem!- krzyknęła Jazzy.
-Hej, skarbie co się stało?- zapytał Justin siadając obok dziewczynki.
-Nic tylko ona zaczęła. A ty mówiłeś że mamy się nie dawać i...
-Wiem co mówiłem, ale skarbie to nie działa w tą stronę. Przeproś Natalie- powiedział spokojnie, ale ja wiedziałam że zabolało go to. Chciał aby dzieci zaakceptowały jego dziewczynę...
-Ale sobie marzysz- prychnęła Jazzy. Spojrzałam na chłopaka. Był smutny.
-Jazzy proszę- powiedział prawie błagalnie. Uklęknęłam przed nią i popatrzyłam na nią z uśmiechem.
-Słoneczko pamiętasz o czym rozmawiałyśmy?- zapytałam głaskając ją po główce.
-Tak- odpowiedziała szybko.
-Jesteś już duża wiec chyba nie muszę ci mówić co powinnaś zrobić- uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam do siebie.
-Ja przepraszam Natalie- dziewczynka wyciągnęła w jej stronę rączkę. Natalie uśmiechnęła się i uścisnęła ją. Nie rozumiem jak można się obrażać na kilkuletnią dziewczynkę...
-Justin przepraszam- powiedziała i wtuliła się w brata tak mocno jak się tylko dało.
-Nic się nie stało księżniczko- odpowiedział szczęśliwy.
-Justin dasz mi kluczyki bo zostawiłam aparat w samochodzie?- zapytałam przerywając tą słodką chwilę.
-Jest otwarty- odpowiedział z uśmiechem. Już nic nie mówiąc skierowałam się w stronę auta.
-Marica poczekaj!- odwróciłam się i zobaczyłam Jazzy wyrywającą się z objęć brata i biegnącą do mnie. zaśmiałam się.
-Jeszcze ja!- krzyknął Jaxo i dołączył do mnie. Złapałam dzieci za ręce i poszłam do auta.
-Nie kradnij mi rodzeństwa!- krzyknął Justin śmiejąc się.
-Nie muszę, same od ciebie uciekają- pokazałam mu język i szłam dalej.
-Zobaczymy kto będzie dzisiaj uciekał- usłyszałam tylko ale nie zwróciłam na to uwagi. Weszłam do samochodu i wyciągnęłam aparat.
-Ja chcę zdjęcie!- krzyknęła Jazzy  zaczęła pozować. Zrobiłyśmy małą sesję do której dołączył się po chwili Jaxon i razem świetnie się bawiliśmy, zapominając o Justinie i Natalie. Spojrzałam w stronę koca, ale nie było na nim zakochanej pary. Postanowiłam zadzwonić do Justina... Nie odbierał. Dzwoniłam tak chyba z pięć razy ale każde połączenie było odrzucane. Wkurzyłam się ale próbowałam nie pokazywać dzieciom tego. Wzięliśmy napoje i jakieś kanapki i zjedliśmy sobie na kocu. Próbowałam zadzwonić jeszcze raz do Justina.
-Nie odbierze- powiedziała Jazzy bez zbędnych emocji. Rozłączyłam się.
-Skąd wiesz?- zapytałam podejrzliwie.
-Bo mój kochany braciszek zawsze był podatny na czary wiedźm- powiedziała spokojna.
-Pewnie ta czarownica gdzieś wysysa z niego życie- powiedział Jaxo.
-Jak na swoje lata jesteście bardzo rozgadani- zaśmiałam się.
-W końcu jesteśmy spokrewnieni z Justinem. Biedny Jaxo- Jazzy pokręciła główką z dezaprobatą.
-Dlaczego?- spytał zaciekawiony.
-Bo jak dopadnie cię taka czarownica jak Selena albo Natalie to po tobie- odpowiedziała spokojnie. Zaśmiałam się. Te dzieci są boskie.
-Zadzwonię jeszcze raz- powiedziałam i już wyciągałam telefon, ale dziewczynka złapała mnie za rękę i podała mi swój telefon.
-Ode mnie szybciej odbierze, wypróbowany sposób. Mama zawsze tak robiła jak nie odbierał- zaśmiałam się i zadzwoniłam do niego.
-Jazzy, coś się stało?- zapytał kiedy tylko odebrał.
-Z Jazzy wszystko ok ale jak zaraz cię nie zobaczę na kocu to z tobą się coś stanie- powiedziałam poważnie.
-Marica? Już się wystraszyłem, za chwilkę będę- odpowiedział i tak po prostu się rozłączył.
-Mówiłam- powiedziała Jazzy czesząc swoją lalkę.
-To co chcecie robić?- zapytałam nie mając pomysłu na zagospodarowanie im czasu.
-Opowiedz jakąś historię!- krzyknął Jaxo.
-Tylko nie o księżniczce i rycerzu, bo to jest już nudne- westchnęła Jazzy.
-A kto wam takie smuty opowiada?- zaśmiałam się.
-Justin, może głowę d piosenek ma ale do bajek za grosz, ostatnio cały czas opowiada o księciu który ma dziewczynę ale zakochuję się w innej i tak dalej aż w końcu są razem i koniec, takie głupoty- zaśmiała się.
-Ok to moja będzie o dziewczynce, której podobał się chłopak ale nie zwracał na nią uwagi, po długich próbach zostali przyjaciółmi....
-Nie !! Zaczynasz gadać jak Justin cała ta przyjaźń jest głupia- westchnęła Jazzy. Zaśmiałam się i nagle usłyszałam jakby coś się skradało. Rozejrzałam się dookoła. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Justina. W zaroślach usłyszałam jego telefon.
-Wystraszyłeś mnie- powiedziałam kiedy wyszedł z krzaków- a tak poza tym to musimy porozmawiać- pokazałam mu auto.
-Dzieci, pobawicie się przez chwilę same?- zapytałam. Pokiwały głową a my udaliśmy się w stronę samochodu.
-Justin współczuję!- krzyknęła Jazzy a ja głośno wypuściłam powietrze z ust.
-Justin zachowujesz się jak... jak
-No jak kto?- zapytał. Coś w mojej głowie mówiło żebym tego nie robiła.
-Jak palant, idziesz sobie w krzaki z Natalie, a tak w ogóle to gdzie ona jest? Boże zostawiłeś mnie samą z twoim rodzeństwem  nie mówię że mi to przeszkadzało bo je uwielbiam ale czy aby troszeczkę nie przesadziłeś - mówiłam na jednym tchu. Chłopak złapał mnie za ramiona i uśmiechnął się.
-Przepraszam że zachowałem się jak palant, nie poszedłem w krzaki, tylko odprowadziłem ją do ulicy bo jej mama miała po nią przyjechać i dlatego jej nie ma, przepraszam że zostawiłem ci ich na głowie i cieszę sie że lubisz moje rodzeństwo i tak, przyznaję, przesadziłem- powiedział i przytulił mnie mocno- już dobrze?- zapytał, a ja dopiero teraz się uspokoiłam.
-Przestraszyłam się- wyszeptałam.
-Przepraszam- poczułam jak po moim policzku spłynęła samotna łza. Nie umknęło to uwadze Justina. Szybko starł kciukiem ją i pocałował w czoło.
-Wszystko ok możemy juz wracać do dzieci- powiedziałam i odsunęłam się od niego.

***
Oczami Justina
Wracaliśmy już do domu. Jazzy z Jaxonem spali z tyłu  a Marica na siedzeniu pasażera obok mnie. Co chwilę zerkałem na nią. Wyglądała słodko kiedy spała. Zaczęła otwierać oczy.
-Gdzie jesteśmy?- zapytała.
-Już prawie obok domu Elizabeth. Mam pytanie, chciałabyś jutro wpaść do studio, bo muszę dopracować jeszcze kilka piosenek bo inaczej mnie nie wypuszczą z LA?
-Przepraszam ale nie bo muszę jutro iść na zakupy.
-Yhy- odpowiedziałem szybko.
-Ale przecież możesz zaprosić Natalie- powiedziała nie patrząc na mnie.
-Jasne- wolałbym gdyby to ona poszła. Natalie kocham i zależy mi na niej ale Marica potrafiłaby mi doradzić w sprawie muzyki. No cóż jak nie to nie....


_____________________________________________________
Hej, mam nadzieję że rozdział się spodoba  ;)
Pozdrawiam :***

niedziela, 17 lutego 2013

19. Wydaje mi się że jest trochę za stara dla ciebie

Oczami Marici....
Od samego rana siedziałam w pokoju i nawet nigdzie nie wychodziłam. Elizabeth była  już chyba z dziesięć razy sprawdzać czy na pewno wszystko w porządku. Za każdym razem mówiłam że jest ok tylko nie chce  mi się wstawać. Ale tak naprawdę nie było ni ok. Wszystko było do kitu. Rozmawiałam przed chwilą z tatem który został poinformowany przez ciotkę o moim samopoczuciu. Znów musiałam się tłumaczyć że wszystko jest w porządku. Nagle usłyszałam że znów dzwoni mój telefon. Szybko odebrałam.
-Tato ile razy mam powtarzać że jest wszystko w porządku tylko nie mam ochoty wychodzić z łóżka- westchnęłam  ale zamiast głosu taty usłyszałam melodyjny śmiech.
-A wiec córeczko mam do ciebie prośbę- powiedział przez śmiech.
-Czego chcesz?- zapytałam.
-Mam mały problem, musisz mi pomóc.
-A Natalie? Twoja anielica?- zapytałam z kpiną.
-Natalie nie może a ja nie mam już się do kogo zwrócić- powiedział lekko przestraszony ?
-Co się stało- przestraszyłam się trochę.
-Przyjdź do mnie to zobaczysz- powiedział i się rozłączył. W tle słyszałam jakiś płacz. Postanowiłam mu pomóc. Szybko poszłam do łazienki umyłam się i ubrałam.
-Marica? Skąd taka nagła zmiana?- zapytał dziwnie Elizabeth.
-Justin dzwonił że potrzebuje mojej pomocy. A ja choć jestem na niego zła to i tak nie umiem  mu nie pomóc
-Mam nadzieje że wszystko się miedzy wami poukłada- odpowiedziała Elizabeth.
-Ja też- szepnęłam wychodząc już z domu.

***
-Wchodź!- usłyszałam krzyk kiedy zadzwoniłam do drzwi. Weszłam do środka i otworzyłam oczy ze zdumienia.
-Justin co tutaj się stało- mówiłam patrząc na wszędzie porozwalane miski i inne rzeczy. Wyglądało jakby przeszło tedy tornado.
-No ten... Musze zająć się rodzeństwem ale nie chcą się mnie słuchać- powiedział bezradny i usiadł na kanapie- pomożesz mi? Proszę- uśmiechnął się do mnie.
-A mam jakieś inne wyjście?- zapytałam śmiejąc się.
-No dobra w takim razie musimy znaleźć Jazzy i Jaxona.
-Zgubiłeś dzieci?- zapytałam zszokowana.
-Nie tylko bawimy się w chowanego - zaśmiał się. Nic nie mówiąc ruszyłam szukać dzieci. Chwile później znalazłam je w ogrodzie za drzewami.
-Mam was zaśmiałam się- Justin znalazłam je- powiedziałam a chłopak bardzo szybko znalazł się obok mnie.
-Jak ci się to udało ja ich już szukam od pół godziny?- zapytał.
-Trzeba trochę pomyśleć- powiedziałam i zaprowadziłam dzieciaki do salonu.
-Justin przydałoby się tutaj posprzątać- powiedziałam.
-No trochę- zaśmiał się.
-To na co liczysz? Na zaproszenie?- zapytałam a dzieciaki zaczęły się śmiać.
-Ej ładnie się tak śmiać ze starszego brata?- oburzył się a Jaxo pokiwał głową na tak.
-Masz bardzo urocze rodzeństwo- powiedziałam i przytuliłam ich do siebie.
-Mają to po starszym bracie- powiedział z cwaniackim uśmieszkiem.
-Kłóciłabym się ale ok- powiedziałam a Jazzy zgodziła się ze mną.
-Ej jak masz na imię?- zapytała dziewczynka.
-Marica.
-Alee ładnie- zachwycał się młodszy Bieber.
-Dziękuje- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jesteś dziewczyną Justina?- zapytała znów Jazzy.
-Nie- odpowiedziałam szybko i spojrzałam na Justina sprzątającego salon.
-A chcesz być moją?- zapytał Jaxo.
-Wydaje mi się że jest trochę za stara dla ciebie- odpowiedział Justin.
-Ale jak ty jej nie chcesz to będzie moja- kłócił się chłopczyk, ja tylko się śmiałam.
-A skąd wiesz ze jej nie chce?- zapytał cwaniacko Justin.
-Bo ty zawsze masz jakieś głupie dziewczyny- zaśmiał się mały.
-No właśnie pamiętasz tą czarownice?- wtrąciła Jazzy. Ja wybuchłam jeszcze większym śmiechem. Justin nie miał już żadnych argumentów więc przyłączył się do mnie.
-Kocham te dzieci- powiedziałam prze śmiech.
-No widzisz Justin ona mnie kocha- powiedział dumny Jaxo.
-Czy wy nie powinniście już iść spać?- zapytał podejrzliwie a dzieciaki pokiwały główkami na nie- Na pewno?- zapytał jeszcze raz.
-No już dobra- powiedziała oburzona Jazzy.
-Pa Marica- uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
-Na razie Marica, kocham cię- powiedział mały Bieber pocierając oczka.
-Ja ciebie tez. Dobranoc- dałam mu całusa w policzek a on zrobił się cały czerwony.
-No dobra koniec tego dobrego. Jaxo nie podrywaj już Marici- zaśmiał się i wziął go na ręce i zaniósł do pokoju.
-A ty masz się nigdzie nie ruszać- powiedział do mnie.
-Dobrze- odpowiedziałam.

***
Oczami Justina...
-Przepraszam że tak długo ale Jaxo nie chciał iść spać- zaśmiałem się- w kółko powtarzał jaka jesteś fajna i że się z tobą ożeni.
-Jest słodki- zaśmiałam się.
-Chciałem cię przeprosić że wczoraj nie przyszedłem ale nie mogłem bo musiałem jechać po dzieciaki. Nagła sytuacja. Przepraszam.
-Daj spokój nic się nie stało a ja miałam wczoraj gorszy dzień i tak na ciebie naskoczyłam.
-Należało mi się.
-Wcale nie a tak naprawdę to ja powinnam przeprosić cię za to co wydarzyło się po imprezie. Nie chciałam tego powiedzieć byłam pijana i wiesz...
-Wiem- uśmiechnął się.
-Ja chyba będę się musiała zbierać- powiedziałam i już miałam wstać ale Justin zatrzymał mnie.
-Nie mogłabyś zostać ze mną ? Te dzieci przy tobie są inne. Normalnie jak aniołki a jak są ze mną to istne diabły- zaśmiał się.
-Nawet nie mam piżamy- powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Jaki problem wiesz ile mam koszulek w garderobie?- uśmiechnął się i popatrzył na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami. Spojrzał tak głęboko że nogi zrobiły mi się jak z waty
-Justin przestań tak robić.
-Wiem że ulegniesz dzięki temu wiec nie zamierzam- zaśmiał się.
-Ok poddaje się daj mi tylko zadzwonić do Elizabeth- powiedziałam i podniosłam ręce do góry,
-Wiedziałem- zaśmiał się- chodź dam ci jakąś bluzkę.

***
-Justin zamknij oczy- powiedziała.
-Ale dlaczego ?- zapytałem.
-Bo ta koszulka jest trochę krótka.
-Nie przejmuj się nie będę się śmiał- powiedziałem i spojrzałem kątem oka na nią. Była idealna. Koszulka sięgała jej do połowy ud i dlatego jej długie nogi  wyglądały  bardzo seksownie... Włosy miała lekko potargane. Nie mogłem oderwać od niej oczu.
-Nie patrz tak na mnie. Mógłbyś mi dać jakieś spodenki?- zapytała. "Myśl Bieber myśl" coś krzyczało mi w myślach.
-No okej- "tylko tyle wymyśliłeś" znów to samo. Wyciągnąłem z garderoby najszersze spodnie i podałem jej. Szybko je nałożyła ale kiedy zrobiła krok w moją stronę spodnie spadły w dół.
-Chyba jednak będziesz musiała być bez spodni- zaśmiałem się.
-Specjalnie to zrobiłeś- powiedziała i uderzyła mnie poduszką.
-Wcale ze nie!- krzyknąłem. Znów oberwałem- Posłuchaj królewno- powiedziałem lekko zły i złapałem ją za nadgarstki i położyłem na łóżko.
-Słucham królewiczu.
-Nie będziesz mnie lała poduszką zrozumiane?
-A jak nie?- zapytała cwaniacko. Zaśmiałem się i usiadłem na niej okrakiem.
-Będę cię łaskotał do póki nie będziesz mnie błagała o litość- dziewczyna spojrzała na mnie poważnie po czym wybuchnęła śmiechem w moją twarz.
-Przegięłaś!- zacząłem ją łaskotać a ona pode mną wiła się jak wąż na wszystkie strony.
-Juz nie będziesz mnie lała poduszką?- zapytałem.
-Nie będę- powiedziała przez śmiech. Przestałem ją "torturować" a ona popatrzyła na mnie i z cwaniackim uśmieszkiem zwaliła mnie z łóżka.
-Osz ty !-krzyknąłem i zacząłem ją gonić. Dziewczyna śmiała się i uciekała ale ja byłem szybszy i złapałem ją. Objąłem ją w tali i chciałem ją pocałować. Marica patrzyła na mnie zdziwiona. Kiedy miałem już ja pocałować przekręciła twarz i moje usta dotknęły jej policzka.
-Myślałem że chcesz tego -szepnąłem speszony.
-Nie chce żebyś później żałował. Zrozumiałam że ty kochasz Natalie i proszę nie niszcz naszej przyjaźni- powiedziała i przytuliła się do mnie. " Kurwa Bieber co ty robisz?" To coś w mojej głowie kolejny raz zaczęło krzyczeć.
-Masz ochotę obejrzeć jakieś romansidło?
-Od kiedy lubisz takie film?- zapytała zdziwiona.
-Nie lubię ale moja mama ma tylko takie-uśmiechnąłem się. Usiadłem na kanapie a Marica położyła głowę na moich kolanach i tak oglądaliśmy film. Kiedy zorientowałem się że moja przyjaciółka spi wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mnie do pokoju. Mogłem ja położyć w gościnnym ale coś we mnie pragnęło poczuć jej ciepło. Położyłem ją na łóżku i sam wskoczyłem pod kołdrę. Dziewczyna uśmiechnęła się przez sen i wtuliła się we mnie. Czułem dziwnie ale popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się po czym pocałowałem ją w czoło i sam zasnąłem.

________________________________________________
Tak na szybko pisany nie podoba mi się ale obiecałam to jest :**

18. Idź poprzytulać sobie swoją anielice za dychę!

Byłam tak bardzo blisko niego. Przymknęłam oczy i chciałam go pocałować ale on najzwyczajniej w świecie się odsunął. "Co jest do cholery ?" pomyślałam. Spojrzałam na niego pytająco...
-Marica mi naprawdę zależy na Natalie ale przede wszystkim nie chce spieprzyć naszej przyjaźni- powiedział.
-Rozumiem- powiedziałam cicho i nie patrząc już na niego poszłam w stronę domu Elizabeth. Mam już go dość najpierw mnie zwodzi a później tak nagle zależy mu na tej całej Natalie ? co za gościu. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje popatrzyłam na tego ktosia...
-Justin przecież masz Natalie- powiedziałam trochę kąśliwie.
-Ale ja chciałem przytulić moją przyjaciółkę- powiedział i wtulił się we mnie jeszcze mocniej.
-Daruj sobie!- lekko uniosłam głos i wyrwałam się z jego objęć.
-Ale o co ci znów chodzi?!- krzyknął zdenerwowany.
-Idź poprzytulać sobie swoją anielice za dychę!- krzyknęłam i zaczęłam iść w stronę domu. Miałam go dość. Niech idzie sobie do tej pieprzonej Natalie. Nie potrzebuje go. Mam Ann i Chrisa i jeszcze Emila. A tak jak już jesteśmy przy jego temacie to muszę się przyznać że jest naprawdę uroczy. Co prawda nie taki ja Justin ale przy nim zapominam o tej gwiazdeczce. Uśmiechałam się pod nosem i weszłam do domu. W kuchni siedziała już Elizabeth.
-Marica i jak tam było na imprezie?- zapytała taka radosna.
-Na imprezie ok ale później to szkoda gadać. Masz coś do picia?- zapytałam. Elizabeth od razu poszła do barku. Wyciągnęła jakąś butelkę i dwa kieliszki.
-No to opowiadaj co się stało- mówiła napełniając kieliszki.
-No bo -przerwałam żeby się napić- poznałam takiego Emila. Jest idealny ale nie jest taki jak Justin. Przy nim wszystko jest inne... Dzisiaj się trochę upiłam i próbowałam go pocałować ale się odsunął mówiąc że zależy mu na Natalie i nie chce zniszczyć naszej przyjaźni...
-Jaka Natalie?- zapytała ciotka.
-Poznał ją na imprezie, na tej na plaży. Cały czas mówi jaka ona jest wspaniała. Wkurza mnie to. Kiedy go pocałowałam w studiu żeby zrobić na złość Selenie to myślałam że on coś do mnie poczuł tak jak ja do niego. Jaka ja byłam głupia...- westchnęłam i pokazałam Elizabeth żeby polała. Ciotka zrobiła to i uśmiechnęła się do mnie.
-Słuchaj słoneczko. Justin na pewno coś do ciebie czuje. Nie jesteś mu obojętna...
-Bo jestem jego przyjaciółką- powiedziałam i wypiłam zawartość kieliszka. Skrzywiłam się trochę...- Dla niego liczy się tylko Natalie a ja jestem tylko zabawką którą się bawi bo rodzice dali mu szlaban na komputer- powiedziałam i zaczęłam sie śmiać. Elizabeth szybko przyłączyła sie do mnie.
-Ty może już lepiej nie pij co ?- mówiąc przez śmiech chowała już butelkę do barku.
-Ja już będę się zbierać- powiedziałam i poczłapałam w stronę mojego pokoju. Zatrzymałam sie na schodach i popatrzyłam na Elizabeth- dzięki za to. Było mi tego trzeba- powiedziałam a ona w odpowiedzi uśmiechnęła się do mnie.

Oczami Justina...
-Jak ona może mi robić coś takiego ?
-Justin uspokój się. Ty chyba nic nie rozumiesz!
-Ale co tutaj jest do rozumienia Chris?!- zapytałem zdenerwowany.
-No nie wiem zapytaj jej.
-Przestań się ze mną bawić w te cholerne gierki. Jesteś jej przyjacielem to chyba wiesz o niej dużo...
-O ile dobrze mi wiadomo to ty też jesteś jej przyjacielem. Daj mi już spokój. Porozmawiaj z  nią o tym.
-Ale ty nie rozumiesz co ja do ciebie mówię!
-No masz racje ja cie Bieber nie rozumiem i przestań się tak drzeć do tego telefonu!!
-Jak ja mam jej powiedzieć że zależy mi na Natalie a ona to moja przyjaciółka?
-Najpierw to upewnij się czy Natalie naprawdę jest dla ciebie taka ważna jak mówisz. Przecież znasz ją tylko kilka dni- prychnął i się rozłączył. "Cholera" zakląłem w myślach. Próbowałem zadzwonić do Marici ale nie odbierała... Zrezygnowany opadłem na łóżko i wypuściłem głośno powietrze...

***
-Justin  co się stało?- zapytała swoim pięknym głosikiem.
-Pokłóciłem się z Maricą- odpowiedziałem.
-Właśnie zastanawiałam się dlaczego nie ma jej tutaj z nami. A o co poszło?- zapytała Natalie.
-O nic- odpowiedziałem szybko.
-Jak nie chcesz to nie musisz mówić- odpowiedziała a ja pocałowałem ją delikatnie w usta.
-Patrz jakie słodkie małpki- powiedziała kiedy przechodziliśmy obok klatki z tymi zwierzakami.
-Tak.
-Dziękuję że mnie zabrałeś. Uwielbiam takie randki- wpiła się w moje usta a ja ją chwyciłem w tali i przysunąłem bliżej mnie.
-Jeżeli będziesz mi tak dziękować to możemy codziennie chodzić do zoo. Codziennie do innego- odpowiedziałem cwaniacko. Dziewczyna zaśmiała się melodyjnie, a ja przytuliłem ją do siebie i poszliśmy dalej zwiedzać. Ludzie patrzyli na mnie i szeptali między sobą. Ja się tylko do nich uśmiechałem. Nagle podbiegła do nas mała dziewczynka.
-Justiń podpiśeś mi kośiulkę?- zapytała słodko. Zaraz podbiegła do nas przestraszona dziewczyna wyglądała na jakieś 20 lat.
-Marica prosiłam cię żebyś się nie oddalała wiesz jak się martwiłam?- mówiła wystraszona.
-Pseplasam mamusiu ale chciałam tylko kośiulkę- wskazała na mnie paluszkiem. Uśmiechnąłem się do jej mamy i wziąłem marker i podpisałem jej tą koszulkę. Dałem jej buziaka w czoło i mocno przytuliłem Marice.
-Masz bardzo śliczne imię księżniczko. Obiecaj mi że już będziesz się słuchała mamy- powiedziałem.
-Obiecuje- powiedziała a ja ją jeszcze bardziej przytuliłem.
-Mogę z tobą sobie zrobić zdjęcie?- zapytałem. Od razu zauważyłem w jej oczkach błysk.
-No pefnie- zaśmiałem się. Wyciągnąłem swój telefon i ją przytuliłem. Zrobiłem zdjęcie i pokazałem małej.
-Ale jest ładne- zachwycała się. Zaśmiałem się.
-Bo jesteś na nim księżniczko- powiedziałem i oddałem Marice jej mamie.
-Dzięki, mała za tobą po prostu szaleje- zaśmiała się.
-Nie ma sprawy- uśmiechnąłem się i popatrzyłem na Marice- Pamiętasz co mi obiecałaś?- Marica pokiwała tylko główką- Pa księżniczko- pocałowałem ją jeszcze raz w czoło i odszedłem.
-Aww, jesteś słodki- powiedziała Natalie i pocałowała mnie w policzek.
-I za ta słodycz tylko w policzek- zapytałem z uśmiechem.
-Na razie- odpowiedziała i chwyciła moją dłoń.

***
Po udanym dniu w zoo pojechaliśmy do mnie. Siedzieliśmy na kanapie oglądając film kiedy dziewczyna zbliżyła się do mnie.
-Dziękuje ci za ten dzień. Był wspaniały -wyszeptała tuż przed moimi ustami.
-Nie ma za co. Mam nadzieje że to kiedyś jeszcze powtórzymy- powiedziałem z uśmiechem i ją pocałowałem. Dziewczyna zarzuciła dłonie na moją szyje a ja ją chwyciłem w tali i zacząłem jeździć dłońmi po jej plecach. Całowała cudownie. W pewnym momencie przed oczami pokazała mi się scenka ze studia kiedy Marica pocałowała mnie żeby zrobić na złość Selenie. Zacząłem całować Natalie jeszcze bardziej namiętnie moje dłonie zjechały na jej pośladki a ja przed oczami miałem twarz Marici. Nie mogłem się jej pozbyć. Pociągnąłem dziewczynę w stronę łóżka- Zostaniesz na noc?- zapytałem .
-Justin nie mogę muszę już wracać do domu- powiedziała smutno. Nic nie mówiąc wpiłem się w jej usta jeszcze mocniej i rzuciłem ją na łóżko. W głowie cały czas siedziała mi Marica. Byłem strasznie podniecony. W pewnym momencie poczułem jak spodnie w kroku zrobiły się strasznie opięte. Szybko odskoczyłem od dziewczyny.
-Przepraszam- powiedziałem speszony. Dziewczyna spojrzała tam gdzie nie powinna.
-Nic się nie stało- wyszeptała i podeszła do mnie. "Nic się nie stało tak ? To dlaczego miałem cały czas Marice przed oczami? To dlaczego ona mnie podnieciła? Zaczynam już świrować"
-Chyba musisz już iść- powiedziałem bez żadnych uczuć.
-Tak, do zobaczenia- powiedziała i pocałowała mnie. Kiedy wyszła szybko pobiegłem do toalety. Coś jest ze mną nie tak. Musze pogadać z Marica.

Oczami Marici...
Kiedy wstałam nie miałam najmniejszej ochoty ubierać się w ciuchy dlatego cały dzień chodziłam w piżamie. Siedzieliśmy właśnie z Joshem i Elizabeth i rozmawialiśmy o zbliżającym się pokazie. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Nie patrząc na niego odebrałam.
-Marica?- usłyszałam lekko zachrypnięty głos.
-Co chcesz?- mówiłam bez jakichkolwiek uczuć.
-Chciałem porozmawiać- odpowiedział szybko.
-Okeej niech ci będzie. Nie będę nigdzie wychodzić więc jak chcesz to przyjdź do mnie- powiedziałam i rozłączyłam się.
-Kto to ?- zapytała Elizabeth.
-Justin. Chyba zaraz przyjdzie. Chce pogadać...- westchnęłam
-Więc jak się ubieracie na pokaz?- zapytał Josh chcąc zmienić temat. Dobrze wiedział że nie mam ochoty o tym gadać a Elizabeth drążyłaby temat. Spojrzałam na niego z podziękowaniem w oczach a on tylko się uśmiechnął.
-Ja ubieram krótką niebieską sukienkę- pochwaliła się. Josh spojrzał na nią.
-Jak krótką?- zapytał podejrzliwie.
-Nie bój się i tak jestem tylko twoja- zaśmiała się i pocałowała go. Patrząc na nich byłam szczęśliwa że moja ciocia w końcu znalazła sobie kogoś takiego jak Josh. Widać że mu na niej zależy i że ją naprawdę kocha.
-A ty w czym idziesz?- zapytała.
-Ja?? Nałoże jakąś sukienkę i w końcu będę mogła jakieś buty na szpilce- zaśmiałam się.
-A kiedy ci go zdejmują?- zapytał Josh.
-Pojutrze- odpowiedziałam szybko.

***
Dochodziła już 23 a ja siedziałam dalej na kanapie i czekałam na Justina.  Josh z Elizabeth już dawno poszli do sypialni a ja siedziałam i czekałam jak ostatnia kretynka. W końcu usłyszałam telefon. Myślałam że napisał że zaraz będzie. Niestety myliłam się napisał tylko ze przeprasza że nie przyszedł i że może jutro się spotkamy. Zdenerwowana szybko mu odpisałam: Nie musimy gadać. Właśnie pokazałeś jak ważna jest dla ciebie nasza przyjaźń. Na razie. Nic już nie odpisał a ja cała czerwona ze złości poszłam spać.

Oczami Justina..
-Od wczoraj chodzisz jak struty co się stało?- zapytała moja mama.
-Wczoraj umówiłem się z Maricą. Mieliśmy pogadać bo znów jest coś nie tak miedzy nami. Nie rozumiem was kobiet...- westchnąłem- ale wracając do tematu.. Nie mogłem się z nią spotkać bo sama wiesz że musiałem pojechać po Jazy i Jaxona. Z tego wszystkiego nie miałem nawet czasu jej napisać że mnie nie będzie a ona na mnie czekała. Później jej napisałem że przepraszam ale ona napisała że nie musimy wcale gadać bo właśnie pokazałem ile znaczy dla mnie nasza przyjaźń. W ogóle odkąd się z nią pokłóciłem nie wiem co się ze mną dzieje... Zaczynam świrować. Z Natalie jest świetnie ale brakuje mi kogoś takiego jak Marica...
-Synku, mam pomysł- uśmiechnęła się do mnie...

_________________________________________________
Strasznie przepraszam że tak długo mnie nie było ale miałam szlaban na komputer -,- "
Ale wynagrodzę wam to i za jakąś godzinkę ewentualnie dwie pojawi się nowy rozdział

niedziela, 10 lutego 2013

17. nie jest taki słodki jak ty

Kiedy otworzyłam oczy poraziły mnie poranne promienie wpadające przez okno do pokoju. Przeciągnęłam się ziewając. Powoli wstałam z łóżka i zeszłam do salonu.
-Justin!- krzyknęłam kiedy nie mogłam go tam znaleźć.
-W kuchni!- usłyszałam i poszłam do niego.
-Mmm, co tak ładnie pachnie?- zapytałam oczarowana zapachem wydobywającym się z pomieszczenia w którym Justin coś gotował.
-Mam nadzieje że lubisz jajecznice bo nie umiem nic innego zrobić- powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Jest świetna- mówiłam z jedzeniem w budzi.
-Ciesz się że smakuje- zaśmiał się. Nic już nie mówiąc dokończyliśmy posiłek i poszłam się ubrać bo nadal byłam w piżamie. Kiedy już się umyłam ubrałam i uczesałam zeszłam do salonu. Idąc po schodach usłyszałam głośne śmiechy. Wchodząc do pokoju zauważyłam na kanapie Natalie.
-Hej- powiedziałam z lekko wymuszonym uśmiechem.
-Cześć- powiedziała i szybko podbiegła do mnie i mnie przytuliłam. Byłam w szoku ale postanowiłam odwdzięczyć ten miły gest.
-Ja chyba nie będę przeszkadzać idę do domu, na razie- rzuciłam i wyszłam z domu. Kiedy miałam już otwierać furtkę usłyszałam wołanie Justina.
-Marica, zaczekaj!- krzyczał i biegł w moją stronę.
-Dlaczego już idziesz?- zapytał zdziwiony.
-Obiecałam Elizabeth że pójdę z nią na zakupy, wiesz jakie jestesmy, cały dzień nam  nie starcz- zaśmiałam się. Nie lubiłam go okłamywać, ale co miałam powiedzieć "idę sobie bo jej nie lubie, nie lubię kiedy włazi między nas"? To idiotyczne.
-No trudno jak obiecałaś, to obiecałaś- powiedział lekko smutny.
-To pa- powiedziałam i wtuliłam się w niego.
-Odezwij się jak już wrócisz z zakupów- odpowiedział.
-Obiecuje- powiedziałam i szybko wyszłam na ulice kierując się do domu ciotki.

***
-Marica to ty?- usłyszałam ciocie kiedy weszłam do domu.
-Tak to ja, wróciłam- powiedziałam i poszłam do salonu- Co robisz?- zapytałam siadając na fotelu.
-Nic w sumie to się nudzę bo Josh musiał gdzieś dzisiaj pojechać. Posiedzisz z ciotką trochę co?- zaśmiała się.
-No pewnie, może gdzieś wyskoczymy dzisiaj na jakąś imprezę, hmmm? Co ty na to?- zapytałam.
-Nie mam nic przeciwko. Josh powinien wrócić o 18 więc zdążymy- uśmiechnęła się.-No to jesteśmy umówione, co oglądasz?- spojrzałam w telewizor.
-A nie wiem jakieś romansidło- powiedziała.
-To pooglądamy razem- oparłam głowę o oparcie. Nie mogłam się na niczym skupić. Oglądałam film ale tak jakbym była wyłączona. Nic z niego nie rozumiałam. Momentami nawet nic nie słyszałam. W głowie tylko siedział mi Justin. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Z rozmyśleń wyrwała mnie dopiero dłoń Elizabeth, którą machała mi przed oczami.
-No dobra chyba musimy porozmawiac- zaczęła poważnie- co się dzieje. W ogóle nie reagujesz jak do ciebie mówię od dobrych 5 minut. Co się stało?- zapytała kładąc dłoń na moim ramieniu. Westchnęłam głośno.
-Nic po prostu sama nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mogę się na niczym skupić, jestem wkurzona na Justina chociaż sama nie wiem dlaczego. A jeszcze ta cała Natalie. Nie znoszę jej- powiedziałam na jednym tchu.
-A Natalie to...
-Przyszła jak nie już wymarzona dziewczyna Justina po prostu anioł- powiedziałam ironicznie.
-A więc o to chodzi- powiedziała  tajemniczo.
-Oświecisz?
-Jesteś po prostu zazdrosna o ta całą Natalie...
-Nie, po prostu nie rozumiem Justina... Najpierw wygląda jakby chciał mnie pocałować a na drugi dzień przyprowadza Natalie, mówiąc jej że jestem tylko przyjaciółką i nikim więcej- musiałam jej przerwać wcale nie byłam zazdrosna o niego. Tylko mnie wkurzył.
-Dlaczego mu tego nie powiesz?- zapytała.
-Dlaczego? Może dlatego że ja tez wole go jako przyjaciela...
-A byłaś z nim już żeby stwierdzić że lepiej nadaje się w roli przyjaciela?- zatkało mnie. Nie, oczywiście że z nim nie byłam.
-No nie ale...
-Nie ma żadnego ale. Nie wiesz jaki byłby gdybyście byli razem więc nie mów że wolisz go jako przyjaciela. Powinnaś z nim szczerze porozmawiać, im szybciej tym lepiej. Nie rań siebie- powiedziała i mnie przytuliła.
-Dziękuje Elizabeth, tego było mi trzeba, naprawdę- poczułam jak mała łezka spłynęła po moim policzku.
-Wszystko będzie dobrze- odpowiedziała. A teraz chodź znajdziemy jakieś ciuchy na imprezę- uśmiechnęła się.
-Ja ubieram bokserkę krótkie spodenki i trampki. Bo w tym gipsie to chyba nie będzie mi za wygodnie w jakiś innych butach- powiedziałam z grymasem.
-I tak będziesz świetnie wyglądać- powiedziała i udałyśmy się do pokoju.

***
Oczami Justina...
Spojrzałem na Natalie. Była idealna. Byłem nią oczarowany. Co chwile na jej twarzy pojawiał się uroczy uśmiech a jej blask oczu robił ze mną co chce.
-Poszłabyś ze mną na pokaz mody? Musze z kimś iść a moja mama nie może wtedy. Obiecuje że moge cie nawet odwieść po pokazie, nie musisz zostać na afterparty jeżeli nie chcesz.
-Woow, Justin pewnie że z tobą pójdę- powiedziała uśmiechnięta i zbliżyła się do mnie. Popatrzyłem w jej oczy ostatni raz i pocałowałem ją. Pocałunek był bardzo namiętny. Dziewczyna zwinnie usiadła na moje kolana a ja oparłem się o kanapę. Całowała świetnie. Jeździłem rękoma pod jej bluzką, po pupie. Prawie wszędzie!! Wiedziałem ze to jest za piękne...
-Justin?- usłyszałem nagle głos mojej mamy. Oderwaliśmy się od siebie. Natalie usiadła obok mnie i patrzyła w swoje buty.
-Mamoo..- jęknąłem. Patty nic nie powiedziałam tylko poszła do kuchni.
-Ja już będę leciała- powiedziała Natalie i nim zdążyłem coś powiedzieć jej już nie było. Podrapałem się po karku wypuściłem głośno powietrze i poszedłem do mamy.
-Justin czy ty nie uważasz że znasz ją trochę za krótko jak na takie scenki. Kiedy ją poznałeś? Tydzień temu?- zapytała trochę zdenerwowana. Oho, zaczyna się.
-Mamo daj spokój przecież nic się nie stało a nawet jeśli to spokojnie nie będziesz babcią- powiedziałem z przekąsem.
-Justin nawet tak nie żartuj. Po prostu moim zdaniem jest za wcześnie ale to tylko moje zdanie ty jesteś dorosły i rób jak uważasz tylko pamiętaj o konsekwencjach swoich czynów.
-Dobrze mamo, bedę pamiętał- nalałem sobie szklankę soku i poszedłem do mojego pokoju. Postanowiłem zadzwonić do Marici, jestem ciekawy czy już wróciła z zakupów.
-Marica, cześć i jak tam po zakupach?- zapytałem. W tle słyszałem głośną muzykę.
-Justin?- zapytała takim dziwnym głosem.
-Woow słyszę że jest jakaś gruba impreza to może ja innym razem- chciałem się rozłączyć ale powstrzymała mnie swoim głosem.
-Jesteśmy w HOT NIGHT jak chcesz to wpadnij jest super- powiedziała i się rozłączyła. A co mi tam przecież to nie jest daleko. Złapałem swoją kurtkę ubrałem buty i zszedłem do kuchni.
-Mamo ja wychodzę nie wiem o której wrócę- powiedziałem.
-Z Natalie?
-Nie, idę z Maricą- nic nie powiedziała tylko uśmiechnęła się.

***
W tłumie ujrzałem dobrze bawiącą się Marice. Ruszała się jak zawodowa tancerka. Była genialna. Przybliżyłem się do niej i objąłem w pasie. Dziewczyna lekko się wystraszyła ale kiedy zauważyła że to ja od razu strach minął.
-Fajnie że wpadłeś- powiedziała mi do ucha żebym dobrze usłyszał ponieważ muzyka zagłuszała prawie wszystko. Tańczyliśmy tak jeszcze chwile kiedy Marica oznajmiła że jest trochę zmęczona i chce odpocząć. Usiedliśmy przy stoliku a ja zamówiłem drinki.
-Co tutaj robisz?- zapytałem.
-Przyszłam z Elizabeth ale ona i Josh gdzieś się zmyli- powiedziała z uśmiechem.
-Aha, mam nadzieje że...- nie dane mi było dokończyć bo do naszego stolika podbiegła jakaś dziewczyna i zaczęła się witać z Maricą.
-Justin to jest Alex - powiedziała a blondynka podała mi dłoń z wielkim uśmiechem na twarzy.
-To co idziemy tańczyć?- zapytałem. Dziewczynka szybko dokończyła swojego drinka i poszła z Alex na parkiet. Tanecznym krokiem ruszyłem za nimi. Marica wraz z blondynką tańczyły bardzo blisko mnie. Wręcz się o mnie ocierały ale nnie powiem że było mi tak źle wrecz przeciwnie. Lubiłem kiedy dziewczyny tak tańczyły. Co chwile zerkałem na Marice. Musze przyznać że moja przyjaciółka poruszała się bardzo seksownie jak na kogoś kto ma noge w gipsie." Bieber to twoja przyjaciółka ogarnij się" krzyczałem w myślach. Nie mogłem po prostu się na nią napatrzeć... Wyglądała tak pięknie. Do Alex podszedł jakiś koleś patrzył na Marice jakby chciał ją zaraz rzucić na stół i robić z nią to przy wszystkich. Postanowiłem coś zrobić. Podszedłem do Marici ale w tym samym momencie obok niej znalazł się ten palant... Coś jej szeptał na ucho a Marica się cały czas śmiała. Kiedy skończył, zaczął gdzieś iść. Dziewczyna spojrzała na mnie i złapała mnie za rękę prowadząc za tym idiotą. Kiedy wyszliśmy przed klub chłopak stanął i cały czas się gapił na Marice. Nie podobało mi się to.
-Słuchaj, na plaży jest druga dyskoteka idziesz z nami?- zapytała.
-A co z Elizabeth?- zapytałem.
-Zaraz do niej zadzwonię że idę. To co idziesz?- nie miałem najmniejszej ochoty iść tam ale nie chciałem jej zostawiać samą z tym pedałem.
-No pewnie że idę- powiedziałem z uśmiechem. Spojrzałem na tego gościa.
-Justin- powiedziałem i wyciągnąłem do niego dłoń.
-Emil- uścisnął ją- to co chodźmy.
Nie było daleko ale i tak widziałem że Marica była zmęczona. Gips na jej nodze nie dodawał jej sił jak również alkohol w tej żyłach.

***
Oczami Marici...
Emil jest bardzo fajny i przystojny. Cieszę się że Alex mnie z nim poznała.
-To co kwiatuszku zatańczymy- wyszeptał do mnie kiedy już znajdowaliśmy się na imprezie.
-Bardzo chętnie- odpowiedziałam i poszliśmy na środek. Spojrzałam na Justina. Nic nie robił tylko siedział przy barze i sączył jakiegoś drinka. Poczułam dłonie mojego partnera na pośladkach. Złapałam go za nie i podniosłam trochę wyżej na mają talię.
-Przepraszam- wyszeptał i pocałował mnie delikatnie w usta. Coś we mnie mówiło mi żebym dała mu plaskacza i uciekła do Justina ale coś innego mówiło że to jest to. Nie czekając dłużej pogłębiłam pocałunek. Chłopak delikatnie włożył mi język do ust a w moim brzuchu zaczęło latać stado motyli. To było coś niezwykłego. Kiedy odsunęliśmy się od siebie Emil dał mi jeszcze jednego całusa i przytuliliśmy się.

***
-Marica, jest już późno, na pewno nie chcesz żebym odprowadził cię do domu?- słyszałam jak za mgłą głos Justina. Alkohol który wypiłam pozbawił mnie kontroli nad sobą. Co chwile się z czegoś śmiałam i nie chciałam wrócić do domu.
-Ej, zostaw ją jak nie chce to nie, nic niej nie będzie- mówił Emil.
-Tak jest dobrze mówisz!- krzyknęłam.
-Marica proszę cię wróć ze mną do domu- powiedział błagalnie Justin.
-Ej, jak mówi nie to nie!!- krzyczał Emil.
-Marcia proszę- powiedział jeszcze raz Justin nie zwracając uwagi na pijanego chłopaka.
-Ale jak obiecasz że zaspiewasz mi coś- powiedziałam a raczej wybełkotałam. Uwielbiałam kiedy on śpiewał i w tamtej chwili wydawało mi sie to bardzo potrzebne.

Oczami Justina...
-Wszystko co chcesz tylko chodź- kamień spadł mi z serca. Pomogłem dziewczynie wstać i już mieliśmy iść kiedy usłyszałem.
-Ej mała nie pożegnasz się ze mną?- zapytał Emil. Podszedł do niej i zaczął ją całować. Jego ręce błądziły po jej ciele jak jakieś węże. Wsadził jej ręce w spodenki a ona nic! Rzygać mi się chciało! Kiedy ten cham skończył swoją szopkę popatrzył się na mnie z wyzszością i uśmiechnął głupkowato. Ja nic nie mówiąc pokazałem mój środkowego palce i dalej prowadziłem Marice. Dziewczyna śmiała się cały czas. W pewnym momencie wywaliła by się ale w osatniej chwili złapałem ją w tali i przyciągnąłem do siebie. Była bardzo bliskoo.
-Wiesz co? Emil jest strasznie słodki i taki przystojny- wybełkotała a ja popatrzyłem na nią zdziwiony. O co jej chodzi?
-Ale nie jest taki słodki jak ty- powiedziała i zaczęła przybliżać się do mnie...

____________________________________________________________
Jejku przepraszam że tak długo nie pisałam ale nie miałam kiedy. Teraz byłam na feriach i w ogóle nie miałam dostępu do internetu. Rozdział trochę kijowaty ale dopiero się rozkręcam to przerwie ;)
Jutro popołudniu postaram się coś napisać i obiecuje że będzie lepsze od tego: P
Jestem ciekawa jak wam minęły ferie jak zamierzacie je spędzić;) Moje zaliczmy do udanych :)
Pozdrawiam :**