sobota, 8 listopada 2014

Jestem Zuzka

Cześć Jestem Zuzka J
Zostałam poproszona przez poprzednią autorkę do kontynuowania tego bloga.  Mam nadzieje że będziecie zadowoleni z tego co będę pisała w rozdziałach. Razem z Meggie postanowiłyśmy, że pod spodem umieszczę list od niej żeby po prostu nie zaśmiecać bloga niepotrzebnymi, dodatkowymi postami.


Witajcie kochani.
Strasznie was przepraszam za to wszystko. Prawda jest taka, że teraz kiedy mam już naprawiony komputer  to po prostu nie mam czasu na prowadzenie tego opowiadania. Poprosiłam Zuzkę, ponieważ kiedy rozmawiałyśmy jakiś czas temu wspominała o tym, że chciałaby spróbować napisać jakieś opowiadanie. Po kilku nieprzespanych nocy doszłam do wniosku, że przecież mogłaby przejąć moje obydwa opowiadania. Oczywiście na początku miała wątpliwości czy da sobie radę i w ogóle ale namówiłam ją. Dlatego chciałabym żebyście dobrze ją przyjęli. Mam nadzieję że przez moje zaniedbanie nie opuściliście opowiadania i będzie miał kto czytać rozdziały ZuzkI. Nigdy nie zapomnę wszystkich waszych komentarzy i chwil spędzonych przy pisaniu rozdziałów. Przepraszam Was jeszcze raz.
Meggie

Jeżeli macie do mnie jakieś pytania lub chcecie o żeby was informować to zapraszam:

https://twitter.com/JestemZuzka
ask.fm/JestemZuzka548

Mile widziane wasze pomysły na rozdziały !

czwartek, 6 marca 2014

Halo... Jest tam ktoś jeszcze?


Cześć.
Strasznie was przepraszam, ale rozdział pojawi się dopiero prawdopodobnie pod koniec przyszłego tygodnia. Mój laptop został zepsuty (uroki młodszego rodzeństwa) i obawiam się że dysk zostanie sformatowany :/ a za tym idzie utrata wszystkich rozdziałów zarówno dodanych już jak i jeszcze nie opublikowanych. Strasznie was przepraszam. Wcześniej nie miałam kasy na naprawę a teraz kiedy już dałam do naprawy okazuję się że nic mi nie zostanie... Czekacie na rozdział już tak długo... Sama czytam opowiadania wiem więc jak to jest kiedy autorka dodaje rozdziały w dużych odstępach 

czasowych, ale mam nadzieję że jeżeli podoba wam się moje opowiadanie to poczekacie, a jak nie to strasznie mi przykro że was zawiodłam :(




Love you much ;*

środa, 4 grudnia 2013

34. Byłam ok?

Przeczytaj notkę pod rozdziałem :)

Oczami Marici…
Obudziły mnie wpadające do pokoju promienie słońca. Otworzyłam oczy i zobaczyłam rękę oplecioną wokół mojego brzucha. Uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy. To była najlepsza noc w moim życiu. Ciągle czułam jego dotyk na moim ciele. Był taki delikatny. Kocham go…
-Na pewno chcesz tego? Kochanie mogę poczekać, może nie jesteś gotowa… Lepiej może poczekamy aż będziesz…- paplał patrząc mi w oczy. Zaśmiałam się.
-Jestem gotowa I przestań tyle mówić, bo pomyśle że się boisz- powiedziałam po czym pocałowałam go bardzo namiętnie. Czułam jak się uśmiecha przez pocałunek.
Z zamyśleń wyrwał mnie Justin składając kilka pocałunków na moim karku.
-Dzień dobry kochanie- wymruczał mi do ucha. Postanowiłam się do niego odwrócić. Napotkałam jego czekoladowe oczy. Najcudowniejsze oczy na całym świecie i tylko moje…
-Kocham cię- powiedziałam I dałam mu małego buziaka.
-Ja mocniej- uśmiechnął się I przytulił do mnie. Kocham jak tak robi- ta noc była…
-Cudowna- dokończyłam. Justin uśmiechnął się- Zagrajmy w pięć pytań- zaproponowałam. Chłopak zachichotał ale pokiwał głową- kiedy zrobiłeś to pierwszy raz I z kim?- zapytałam. Justin uśmiechnął się.
-Miałem jakieś szesnaście lat. Podobała mi się taka jedna dziewczyna ze starszej klasy. Były urodziny Chaza… Ja byłem trochę pijany ona też. Zaczęliśmy tańczyć. Potem całować, aż wylądowaliśmy w jednym z pokoi- mówił.
-Jak miała na imię?- zapytałam.
-Ej! Teraz była moja kolej księżniczko- zaśmiał się- miała na imię Sarah… Wszyscy się w niej kochali… A ty? Z kim zrobiłaś to pierwszy raz?- zapytał.
Oczami Justina…
Marica spuściła wzrok I milczała.
-Ej… Ja ci powiedziałem. To nie fair. Kto był twoim pierwszym?- uśmiechnąłem się. Dziewczyna nie patrzyła na mnie. Tylko bawiła się pościelą- Ej mieliśmy odpowiadać….
-Ty- wyszeptała nadal na mnie nie patrząc. Moim ciałem zawładnął paraliż. Czy ona powiedziała że byłem jej pierwszym? Tak idioto powiedziała to! Usłyszałem głosik w mojej głowie.
-Wow- to było jedyne co mogłem powiedzieć. Marica nic nie powiedziała tylko odwróciła się po mnie plecami. Jesteś idiotą!- Kochanie…- odwróciłem ją w swoją stronę. Nadal na mnie nie patrzyła. Podniosłem jej podbródek- Kochanie popatrz na mnie- Dopiero po chwili Marica popatrzyła na mnie- Strasznie się cieszę że jestem tym pierwszym. Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi ponieważ oddałaś mi się pierwszemu, miałaś do mnie zaufanie. Kocham cię-  wyznałem i pocałowałem ją. Marica odwzajemniła go. Poczułem jej uśmiech – Było dobrze?- zapytałem. Marica popatrzyła na mnie I uśmiechnęła się.
-Było cudownie…- nastała cisza… Po Marice było widać że chce coś powiedzieć- A ja? Byłam..Ugh… Byłam ok?- powiedziała lekko zawstydzona.
-Ok?- prychnąłem- Byłaś świetna. Ok jest kropelka… A ty byłaś jak ocean. Ok jest ziarenko pisaku. Ty byłaś pustynią- uśmiechnąłem się. Marica zaczęła sie śmiać. Przytuliłem ją I pocałowałem w czoło. Przymknąłem oczy I cieszyłem się chwilą.
__________________________________________
Rozdział strasznie krótki, za co strasznie was przepraszam
Wiem że czekaliście na niego dość długo i pewnie jesteście
na mnie wkurzeni że jest taki króciutki po
takim czasie. Nie miałam pomysłu jak napisać ich pierwszy raz :(
dlatego mówię od razu że zainspirowałam się pewnym filmem.
Nie miejcie mi tego za złe :**
Nowy rozdział powinien pojawić się w mikołajki
jeżeli się nie wyrobie w sumie do jutra to dodam maksymalnie
do świąt (taki mały prezencik) :*
Jak zawsze licze na wasze opinie w komentarzach :*

wtorek, 24 września 2013

33. Chodź ze mną do hotelu

Siedziałam i popijałam swojego drinka. Szczerze mówiąc nie mogłam się doczekać Justina. Ale z drugiej strony co ja mam mu powiedzieć ? Justin zachowałeś się jak palant ale tak strasznie cię kocham że nie mogę bez ciebie wytrzymać? To prawda że go kocham ale jestem też kobietą i jestem żądna zemsty i chcę żeby chociaż przez chwilę pokutował. Hahhahha jestem okropna ale cóż... Kara musi być. Do stolika podeszła Elizabeth i pociągnęła mnie za rękę. Zaśmiałam się i poszłam z nią w stronę parkietu.

***
Tańczyłam obok ciotki i jej narzeczonego. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Wiedziałam że to Justin. Poczułam to. Uśmiechnęłam się i odwróciłam się do niego. Chłopak patrzył na mnie tymi swoimi oczami. Uwielbiałam jak tak robił. Czułam się wtedy jakbym tonęła, ale wiedziałam że on mnie uratuje. Schylił się i wyszeptał mi do ucha:
-Możemy porozmawiać?- zapytał. Skinęła głową i dałam znak Elizabeth że idę z Justinem. Szliśmy w stronę oceanu a później szliśmy wzdłuż linii brzegu. Wiał lekki wiatr. Popatrzyłam na Justina. Jego włosy były jak zawsze perfekcyjnie ułożone. Lekko ściskał moją dłoń swoją. Zatrzymał się i również popatrzył na mnie.
-Marica ja cię strasznie przepraszam- wyszeptał jakby się czegoś bał.
-Za co?- postanowiłam się z nim podroczyć.
-Za to że w tak perfidny sposób cię olałem i poszedłem się upić- powiedział. Spojrzałam na niego i pokazałam mu dłonią że może kontynuować- Przepraszam za to że martwiłaś się, a ja głupi piłem nie myśląc o tobie- powiedział i opuścił swój wzrok.
-Justin, możesz mi powiedzieć gdzie byłeś?- zapytałam spokojnie.
-Zadzwonił Chaz- mój stary kumpel. Mówił że jest w LA i wie że ja też. Postanowiliśmy się spotkać. Miało być jedno piwo. Trochę za bardzo się rozkręciliśmy- powiedział pocierając swój kark.
-Trochę?- zapytałam a szatyn podniósł swój wzrok i popatrzył na mnie.
-No bardzo nas poniosło. Marica ja cię przepraszam, wybacz mi- mówił błagalnie.
-Justin ja ci już wybaczyłam, tylko zrozum że ja się bałam o ciebie. Przyznaję się że wczoraj nawet miałam wątpliwości co do twoich uczuć- westchnęłam.
-Nigdy więcej tak nie myśl- powiedział i mnie pocałował. Jego usta były takie idealne... Z resztą on cały był idealny. Mierzwiłam mu włosy palcami, a on objął mnie w tali i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Całowaliśmy się jakby to był ostatni nasz pocałunek. Niestety kiedy zabrakło nam powietrza musieliśmy się oderwać o siebie.
-Chodź ze mną- wyszeptał w moje ucho.
-Gdzie? Moje ciuchy zostały u Elizabeth- powiedziałam patrząc w jego oczy.
-Chodź ze mną do hotelu- uśmiechnął się. Popatrzyłam na niego. Teraz wyglądał jeszcze lepiej. Jego lekko potargane włosy sprawiały że był baaardzo seksowny. Złapałam go za rękę i wyszliśmy razem z plaży. Kiedy byłam już w samochodzie napisałam do Elizabeth że idę z Justinem. Odpisała żebym się dobrze bawiła. Uśmiechnęłam się i schowałam telefon. Całą drogę do hotelu milczeliśmy. W pewnym momencie położyłam swoją dłoń na kolanie Justina, podziwiając jak prowadzi. Chłopak przyśpieszył i uśmiechnął się do mnie. Wywróciłam teatralnie oczami i spojrzałam w przednią szybę. Kiedy stanęliśmy na parkingu, Justin szybko wyszedł z auta i obszedł go żeby otworzyć przede mną drzwi. Podziękowałam z uśmiechem na twarzy. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Justin wziął kluczyki od pokoju, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wind. Weszliśmy do niej a Justin od razu się do mnie przyssał. Lekko odepchnęłam go i uśmiechnęłam się do niego. Poruszył zabawnie brwiami i splótł nasze palce. Winda zatrzymała się na naszym piętrze. Wyszliśmy powoli z niej i ruszyliśmy w stronę pokoju. Justin otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem. Uśmiechnęłam się do niego. Położył się na łóżku i zakrył twarz dłońmi. On chyba nie myśli że przyjechałam z nim tutaj tylko po to aby patrzeć jak leży na łóżku. Zaśmiałam się w myślach i powoli do niego podeszłam.

Oczami Justina...
Wszystko znów się układa. Cieszę się że Marica mi wybaczyła. Postąpiłem jak dupek, jak niedojrzały gnojek. Byłem strasznie zmęczony. Położyłem się na łóżku aby choć przez chwilę odpocząć. Usłyszałem jak dziewczyna podeszła do mnie. Usiadła na mnie okrakiem na co na mojej twarzy ukazał się uśmieszek.
-Koochanie- przeciągnęła słodko, pochylając się nade mną. Mruknąłem coś aby pokazać ze ją słucham- Kochanie, nie myślisz chyba że przyjechałam tutaj z tobą, patrzeć jak leżysz...
-Tak?- Zerwałem się patrząc na nią. Dziewczyna zaśmiała się kiwając twierdząco głową- To w takim razie po co?- spytałem udając całkiem poważnego. Marica uśmiechnęła się do mnie i pochyliła jeszcze bardziej.
-Zgadnij- wyszeptała tuż przy moim uchu. Spojrzałem jej w oczy.
-Poważnie?- zapytałem zdziwiony.
-Śmiertelnie- odpowiedziała. Chwyciłem ją w tali i pocałowałem. Marica oderwała się ode mnie i położyła po drugim stronie łóżka.
-Co się stało?- zapytałem.
-A co się miało stać? Przyjechałam tutaj się wyspać- zaśmiała się.
-Ale przecież.... Przecież powiedziałaś że...- zacząłem się jąkać.
-Wiem co powiedziałam. Miałam na myśli spanie, a ty co miałeś na myśli?
-To samo- powiedziałem lekko zmieszany. Marica zaczęła się głośno śmiać...
-Ty zboczeńcu!-krzyknęła przez śmiech.
-Nieprawda- powiedziałem oburzony. Dziewczyna cały czas się śmiała. Odwróciłem się do niej placami udając że idę spać. Kiedy uspokoiła się przysunęła się bliżej mnie.
-Justin- wyszeptała. Nic nie odpowiedziałem udając że śpię- Kochanie- pocałowała płatek mojego ucha. Miałem ochotę jęknąć ale się powstrzymałem. Dziewczyna przewróciła mnie na plecy i usiadła na mnie okrakiem- No kochanie, przestań- powiedziała zbliżając się do mojej twarzy. Poczułem jej delikatne usta. Przejechała językiem moją dolną wargę. Jęknąłem. Marica wykorzystała to i włożyła swój język do moich ust. Jęknąłem jeszcze bardziej kiedy nasze języki toczyły "bitwę". Położyłem dłonie na jej tali przysuwając ją bliżej mnie. Marica mierzwiła mi włosy. Włożyłem ręce pod jej bluzkę i pocierałem jej delikatne ciało. Uśmiechała się przez pocałunek. To mnie jeszcze bardziej nakręcało. Uniosłem jej bluzkę do góry. Uniosła ręce, a ja pozbawiłem jej ubrania. Spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się do mnie. Jeździła rękoma po mojej klacie a ja postanowiłem pobawić się jej tyłkiem. Ścisnąłem go lekko na co jęknęła mi w usta. Uśmiechnąłem się zadziornie do niej. Marica nie była dłużna. Szybko ściągnęła mi koszulkę. Popatrzyła na moją klatę i zagryzła lekko dolną wargę. Zaśmiałem się na co ona od razu się obudziła i zaczęła mnie całować. Ona też była nakręcona. Zwinnym ruchem zmieniałem nasze pozycję teraz to ja siedziałem na niej. Chwyciłem za zamek w jej spodniach i odpiąłem je. Dziewczyna podniosła lekko biodra, co umożliwiło mi ściągnięcie jej spodni. Rzuciłem je gdzieś w kąt pokoju patrząc na nią. Leżała teraz pode mną w samej  bieliźnie. Wyglądała bardzo seksownie. Uśmiechnąłem się do niej i zacząłem całować jej dekolt.


_________________________________________________________________________
Kochani strasznie was przepraszam za tą
strasznie długą przerwę ale szczerze
mówiąc kompletnie nie wiedziałam co napisać...
Przepraszam również za to że jest taki krótki, postaram
się aby następne były dłuższe.
+
Nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny, ale
na pewno nie po takim długim czasie jak ten także
spokojnie ;)
+
Dziękuje za komentarze i odwiedziny, a także za 3
obserwatorów.
Liczę na wasze opinie co do tego rozdziału w
komentarzach. One strasznie motywują
do pisania :)
+
Jeżeli ktoś chciałby być informowany to napiszcie w komentarzach.

Buziaki i do następnego :)


piątek, 5 lipca 2013

32. Lepiej się umyj bo strasznie śmierdzisz fajkami i piwem

Obudził mnie dźwięk budzika. Szybko go wyłączyłam żeby nikt go nie usłyszał. Wstałam z łóżka, wzięłam ciuchy i poszłam do toalety. Umyłam się i ubrałam. Kiedy wychodziłam z domu zostawiłam kartkę Pattie na meblach w przedpokoju. Zamknęłam drzwi i udałam się w stronę ulicy, na której mieszkała Elizabeth. Nieliczni ludzie oglądali się za mną. Nie dziwie się. Byłam pewnie cała czerwona od płaczu. Nie wiedziałam dlaczego Justin zachował się w taki sposób... Najwyraźniej  pomyliłam się co do niego. Pewnie pomyślicie dlaczego najzwyczajniej w świecie nie wrócę do domu. Sama tego nie wiem. Chciałabym odwiedzić moją ciotkę i nadal zależy mi na Justinie. Wiem, że to dość dziwne, olał mnie a ja dalej... Z resztą nie ważne. Nie chcę go od tak skreślać, chociaż chyba powinnam. Tak się nie zachowuje chłopak, który kocha dziewczynę. No nic, może potrzebna nam przerwa od siebie. No i teraz myślicie że to strasznie dziecinne. Kłócimy się co chwilę, po miesiącu bycia razem stwierdzam że powinniśmy od siebie odpocząć... Mi też wydaje się to dziecinne, ale zależy mi na nim. Stanęłam przed drzwiami mojej ciotki i zadzwoniłam. Poczekałam chwilę i zobaczyłam Elizabeth w szlafroku i z rozczochranymi włosami. Zaśmiałam się na jej widok.
-Marica?
-No hej- uśmiechnęłam się do niej.
-Myślałam że będziesz troszeczkę później. Jest- przed szóstą- mówiła zaspana.
-Jak chcesz to sobie tutaj poczekam do 9- zaśmiałam się.
-Nie no, nie wygłupiaj się, wchodź- otworzyła drzwi szerzej i zaprosiła mnie do środka. Położyłam walizkę w przedpokoju i poszłam z nią do salonu. Elizabeth usiadła na kanapie i pokazała żebym zrobiła to samo. Nie czekając dłużej usiadłam obok niej.
-A teraz opowiadaj co się stało- powiedziała patrząc na mnie.
-Hmm...- zaczęłam...
-No opowiadaj- ponagliła mnie. Spojrzałam na nią. Poruszała zabawnie brwiami na co się zaśmiałam i zaczęłam mówić....
-Ach... Rzeczywiście. Nie wiem co ci poradzić...- westchnęła.
-Nie mam ochoty z nim rozmawiać więc nie proponuj mi tego- popatrzyłam na nią. Elizabeth zaśmiała się.
-No dobrze, w takim razie nie ma nic innego jak iść na jakąś imprezę...- powiedziała uśmiechnięta.
-No nie wiem, nie chcę iść się bawić bez niego..- zaczęłam.
-Ej, nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów... On mógł się bawić bez ciebie? Przestań, musisz mu pokazać że nie tylko on może- zaczęła poważnie- z resztą, masz ostatnią okazję pobawić się z ciotką bo jutro wieczorem mam zajęcia z nowymi modelkami w naszej agencji- westchnęła.
-Czyli jutro muszę się zmyć?- zapytałam. Elizabeth zaśmiała się.
-Nie no co ty... Idziesz ze mną. Dziewczyny są mniej więcej w twoim wieku więc się dogadacie, a ja będę miała towarzyszkę- uśmiechnęła się.
-No doobrze....

Oczami Justina...
Obudził mnie potworny ból głowy. Otworzyłem oczy. Na szczęście ktoś zasłonił okna dzięki czemu nie zostałem porażony promieniami słońca. Podniosłem się lekko ale po chwili opadłem na łóżko. Rozejrzałem się po pokoju ale nigdzie nie widziałem Marici... Cholera, Marica ! krzyknąłem w myślach i zerwałem się z łóżka. Wyleciałem z pokoju i zbiegłem na dół, do salonu, w którym siedziała moja mama...
-Widziałaś Maricę?- zapytałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Westchnąłem głośno i postanowiłem poszukać jej. Kiedy sprawdziłem wszystkie pomieszczenia w domu, znów zbiegłem do salonu.
-Gdzie Marica poszła?- znów nic- do sklepu? Z dziećmi?- ponownie zacząłem pytać. Moja mama wstała z kanapy i kiedy mnie mijała rzuciła we mnie jakąś kartką. Popatrzyłem na nią pytająco ale ona jedynie wywróciła oczami i poszła do kuchni. Wziąłem kartkę i zacząłem ją czytać...
Dziękuję Pattie, że przenocowałaś mnie w tym pokoju i w ogóle dziękuję za cały wczorajszy dzień, naprawdę świetnie się bawiłam. Mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy, na jakieś kawie czy na zakupach. Jak będę w LA jeszcze to dam znać. Dziękuję
Pobiegłem do kuchni. Moja mama szykowała chyba obiad.
-Gdzie ona jest?- zapytałem. Moja mama nie zwracała na mnie uwagi- wiedziałaś że chce wyjechać i nawet jej nie zatrzymałaś. Dziękuję bardzo!- wrzasnąłem. Moja mama chyba nie wytrzymała bo gwałtownie odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie z wyrzutem. W tym momencie pożałowałem tego co powiedziałem.
-Ja miałam ją zatrzymywać?! Było trzeba z nią wczoraj spędzić chociaż chwilę ale nie... Wolałeś iść i się upić zamiast spędzić czas ze swoją dziewczyną!!- krzyczała coraz głośniej.
-To nie tak..- zacząłem ale nie było dane mi skończyć.
-A jak Justin ? Wyszedłeś rano, wróciłeś wieczorem kompletnie pijany! Możesz mi wyjaśnić, gdzie ty w ogóle byłeś? Przyjechałeś z dziewczyną i poszedłeś gdzieś z koleżkami się napić. Nie tak cię wychowałam- powiedziała zawiedziona i wyszła. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i go włączyłem. Od razu zauważyłem kilkanaście nieodebranych połączeń od mamy i Marici. Jednak najwięcej było od Jazmyn. Westchnąłem głośno. Wybrałem numer Marici i przyłożyłem telefon do ucha. Niestety miała wyłączony telefon. Gdzie ona mogła być...Spojrzałem na zegarek. Była 13:48 o tej godzinie mogła być wszędzie. Miała wystarczająco dużo czasu aby jechać na lotnisko i wsiąść do samolotu... Kopnąłem w ścianę. Nagle zza drzwi wyszła Jazmyn. Uśmiechnąłem się do niej, jednak ona nawet na mnie nie spojrzała. No co jest do cholery, teraz nikt się do mnie nie będzie odzywać?
-Dzwoniłaś wczoraj- powiedziałem łamiącym się głosem.
-Dzwoniłam- odpowiedziała bez żadnych emocji.
-To coś poważnego?- zapytałem.
-Dla mnie tak ale dla ciebie raczej nie...
-O co chodzi?- podszedłem do niej i kucnąłem by być na jej wysokości.
-O  Maricę, ale ona cię raczej nie interesuje...- powiedziała smutno.
-Księżniczko, przecież wiesz że Marica bardzo mnie interesuje...- westchnąłem.
-Najwyraźniej nie tak bardzo- powiedziała i odeszła ode mnie. Podeszła do stołu i nalała sobie  sok pomarańczowy. Przeszła obok mnie i już chciała wyjść ale odwróciła się i popatrzyła na mnie z politowaniem..
-Lepiej się umyj bo strasznie śmierdzisz fajkami i piwem- powiedziała i poszła. Stałem cały czas w tym samym miejscu. Ona miała rację, pomimo tego że jest młodsza... Westchnąłem głośno i udałem się do łazienki.

Oczami Marici...
Siedziałam właśnie w pokoju i szukałam jakiś ciuchów na imprezę kiedy ktoś zapukał do moim drzwi. Przestraszyłam się. Pomyślałam że Justin domyślił się że mogę być u Elizabeth i przyszedł. Podeszłam niepewnie do drzwi i je otworzyłam. Zobaczyłam Josha. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
-Hej Marica- powiedział.
-No cześć- zaśmiałam się i gestem ręki zaprosiłam go do środku.
-W zasadzie to przyszedłem pogadać o tym wyjeździe. Dzwoniłem do ciebie raz ale nie odbierałaś. Chciałem zapytać czy pojedziesz...
-A kiedy on jest.
-Za tydzień, posłuchaj strasznie mi zależy żebyś...- przerwałam mu.
-Pojadę- uśmiechnęłam się. Chłopak stanął najpierw jak w szoku ale szybko uśmiechał się do mnie i przytulił mnie.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę- zaśmiałam się .
-Tylko jak zbłaźnię się przed twoimi tancerzami to żeby tylko nie było że nie ostrzegałam.
-Przestań nawet tak mówić- powiedział i pogroził mi palcem. Zaśmiałam się.
-Dobra to ja będę leciał już. Za jakąś godzinkę będziemy szli więc pośpiesz się- powiedział i wyszedł z pokoju.Spojrzałam na moje ciuchy, które wyciągnęłam z walizki i głośno westchnęłam.

***
-Chcesz drinka?- spytał Josh. Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową.
-Tylko nie mów tacie jak ze mną balowałaś bo inaczej następnym razem nie puści cię do mnie- zaśmiała się Elizabeth.
-No nie wiem nie wiem ciociu- zaśmiałam się. Obok nas pojawił się Josh i podał nam nasze drinki. Uśmiechnęłam się do niego i upiłam trochę ze swojej szklanki.
-Kochanie wiesz że Marica zgodziła się jechać z moim zespołem na obóz?- mówił Josh.
-Strasznie się cieszę. Nawet nie wiesz co ja przez ciebie miałam Marica. Josh ciągle powtarzał jaka to szansa dla jego zespołu. Chodził i przeżywał - zaśmiała się na co ja popatrzyłam na Josha rozbawiona.
-Przecież ja nie umiem tańczyć- powiedziałam.
-Bo ty nie musisz umieć tańczyć. Ty  masz to w żyłach- uśmiechnął się i posłał i całusa na co się zaśmiałam.
-Mam być zazdrosna?- zapytała Elizabeth.
-Ani trochę- odpowiedziałam, a Josh pocałował ją.
-Zatańczysz?- spytał Josh patrząc na moją ciotkę. Elizabeth pokiwała głową i poszli tańczyć. Mijając mnie Josh się zaśmiał i powiedział że także będę musiała z nim zatańczyć. Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową twierdząco. Wyciągnęłam telefon z torebki i go włączyłam. Na ekranie od razu mi wyskoczyło że mam kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od Justina. Nie zamierzałam do niego oddzwaniać... Wybrałam numer do mojego taty. Poinformowałam go że jestem u Elizabeth. Wypytywał co się stało ale nie chciałam o tym z im rozmawiać... Powiedziałam że wytłumaczę mu jak wrócę. Nie nalegał za co go kocham. Kiedy się rozłączyłam od razu mój telefon zaczął dzwonić. Westchnęłam głośno ponieważ wiedziałam że to Justin. Odrzuciłam połączenie jednak zaraz znów zaczął dzwonić. Przewróciłam oczami i odebrałam.
-Co chcesz?- zapytałam oziębłym tonem.
-Możemy porozmawiać?
-Właśnie rozmawiamy- westchnęłam.
-Kocham cię...
-Jakoś dziwnie to okazujesz- powiedziałam surowo. Słyszałam jak głośno wypuścił powietrze i mogłabym przysiądź że złapał się za kark.
-Marica proszę cie- powiedział niemalże błagalnie.
-Justin, to nie ma sensu, z resztą nie mogę dłużej z tobą rozmawiać- powiedziałam widząc idących w moją stronę Elizabeth i Josha. Moja ciotka zapytała po cichu z kim rozmawiam. Ruchem ust pokazałam jej że z Justinem. Ona zaśmiała się i powiedziała coś Joshowi na ucho. Mężczyzna podszedł do mnie i zaśmiał się.
-Marica proszę cię, przyjadę gdzie tylko chcesz tylko porozmawiaj ze mną...
-Marica, chodź tańczyć, leci taka gorąca piosenka- Josh powiedział do telefonu na co zaśmiałam się.
-Marica gdzie jesteś?!- zapytał Justin.
-Jestem na imprezie i przepraszam ale muszę już kończyć- śmiałam się dalej. Nie dałam Justinowi nic powiedzieć ponieważ szybko się rozłączyłam. Spojrzałam na parę stojącą przede mną i razem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Dla... Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam ciągle się śmiejąc.
-Niech będzie trochę zazdrosny, nic mu nie będzie...
-Tylko że ja nie wiem czy chcę żeby on był zazdrosny- powiedziałam tak jakby do siebie.
-Co się stało kochanie?- zapytała Elizabeth.
-Nic, tylko zastanawiam się czy chcę aby się mną interesował po tym co zrobił.
-Chyba nie chcesz powiedzieć że już go nie....
-Nie, nie chcę tego powiedzieć... Zależy mi na nim tylko po ostatnim mam wątpliwości czy jemu również zależy na mnie- westchnęłam.
-Chodź zatańczyć- powiedział Josh i pociągnął mnie za rękę na środek parkietu. Josh naprawdę świetnie tańczył. Kiedy skończyła się piosenka zmęczona poszłam w stronę stolików gdzie siedziała Elizabeth.
-Dziewczyno i ty twierdzisz że nie umiesz tańczyć?- zapytał Josh.
-No tak- powiedziałam cicho.
-Ty się nie doceniasz- powiedział poważnie.
-Nie, po prostu wiem co umiem a czego nie- tłumaczyłam się.
-Ściemniasz- zaśmiał się. Usiedliśmy przy stoliku ,a Josh poszedł po drinka.
-Jak się bawisz?- zapytał ciotka.
-Świetnie- odpowiedziałam szybko.
-Wolałabyś być z Justinem?- zapytała. Popatrzyłam na nią. Wiedziałam ze miała racje. Chociaż byłam strasznie zła na niego, to tak naprawdę chciałam żeby był tutaj. Obok mnie.
-To na co liczysz? Zadzwoń do niego - uśmiechnęła się. Żeby to było takie proste. Na pewno się na mnie obraził albo coś...
-Nie wiem- westchnęłam.
-Ale ja wiem- zaśmiała się i wyciągnęła mój telefon.
-Co wiesz kochanie?- zapytał Josh podając nam drinki.
-Że Marica powinna zadzwonić do Justina i powiedzieć żeby przyszedł albo się z nim spotkać gdzieś.
-Dlaczego? Przecież to on ją zostawił wczoraj i poszedł się upić i bóg wie co jeszcze. Niech teraz pocierpi- powiedział patrząc na Elizabeth.
-Wiesz co kochanie? Żebyś ty był taki twardy w zasadach kiedy ty coś przeskrobiesz- zaśmiała się. Josh dał jej buziaka w policzek i objął ją w tali.
-Elizabeth masz rację. Jednak do niego zadzwonię- uradowana ciotka podała mi telefon i uśmiechnęła się. Wzięłam łyk alkoholu i wybrałam numer do Justina. Odebrał prawie natychmiast.
-Marica? Coś się stało? Kochanie gdzie jesteś..- zasypał mnie pytaniami. Uśmiechnęłam się.
-Nic się nie stało. Po prostu... Chciałam zapytać czy wpadniesz na imprezę- zaczęłam.
-A gdzie jesteś?- zapytał.
-Na tej plaży co ostatnio- powiedziałam.
-Będę za 15 minut- powiedział i rozłączył się. Położyłam telefon i skończyłam drinka. Uśmiechnęłam się.
-I jak? Przyjdzie?- zapytała Elizabeth.
-Będzie za 15 minut...

_________________________________________________________________
Hej kochani :**
Przepraszam was za to że ciągle nawalam... Miałam pisać częściej i jakoś
mi to nie wyszło. Strasznie was jeszcze raz przepraszam...
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia. :**

środa, 29 maja 2013

31. Jesteś kompletnie pijany

Oczami Marici...
Nie widziałam Justina odkąd wstałam a mamy już południe... Siedzę sobie w salonie i czekam na niego. Obok mnie usiadła Pattie.
-Jak ci się spało?- zapytała.
-Bardzo dobrze, nie wie pani gdzie może być Justin?- popatrzyła na mnie przepraszająco i pokręciła głową. Westchnęłam głośno- Rano przebudziłam się jak chodził po pokoju i od tamtego czasu go nie widziałam. Dzwoniłam do niego ale nie odbierał.
-Mam pewien, sprawdzony sposób- powiedziała i już wstawała ale ją zatrzymałam.
-Jeżeli chodzi o Jazmyn to także nie odbiera, ma po prostu wyłączony telefon- Pattie westchnęła i usiadła z powrotem obok mnie.
-Skąd o tym wiesz?- zapytała zaskoczona.
-Jak byliśmy na pikniku Jazmyn mi o tym powiedziała- uśmiechnęłam się do niej.
-Może Scotter coś od niego chciał. Oni  tylko czekają kiedy Justin pojawi się w LA.
-Może- powiedziałam bez żadnych uczuć.
-Pomogłabyś mi przy obiedzie?- zapytała.
-Oczywiście- uśmiechnęłam się do niej chociaż w środku byłam hmm... przestraszona, smutna, trochę rozczarowana zachowaniem Justina. Z jednej strony bałam się że mogło mu się coś stać. Z Pattie dogadywałam się świetnie. Chyba mnie polubiła. Razem robiłyśmy obiad dobrze się przy tym bawiąc. Justina jednak nadal nie było. Zdążyłyśmy zjeść obiad a ja zaproponowałam że pozmywam. Oczywiście Pattie się nie zgodziła.
-W takim razie ja będę wycierała.
-No dobrze, mogę iść na taki układ- uśmiechnęła się. Kiedy skończyłam poszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i próbowałam dodzwonić się do Justina. Oczywiście nie muszę wam mówić że mi się nie udało. Ciągle odzywała się sekretarka... Westchnęłam głośno. Postanowiłam pochodzić trochę po okolicy. Nałożyłam buty i zaproponowałam Pattie że zajmę się trochę Jazmyn i Jaxonem. Razem postanowiliśmy iść na plac zabaw a potem na lody. Dzieciaki były cudowne, po prostu je uwielbiam.
-A wiesz Marica, że wygrałam konkurs na najładniejszy obrazek...- zaczęła siostra Justina.
-Moje gratulacje- przytuliłam ją.
-A mnie?- zapytał obrażony Jaxo.
-No chodź tu- zaśmiałam się i jego także przytuliłam- a co narysowałaś na nim?- zapytałam.
-Pani kazała narysować swój widok z okna. Ja narysowałam nasz ogród- uśmiechnęła się.
-A ja ostatnio nauczyłem się pisać swoje imię- pochwalił się chłopiec.
-Ooo, bardzo się cieszę. Jak wrócimy to mi pokażesz, dobrze?- zapytałam. Jaxo pokiwał radośnie główką. Posadziłam rodzeństwo na karuzeli i zaczęłam powoli ich kręcić.

Oczami Justina...
Wszedłem po cichu do domu.. Niestety moja mama czekała na mnie w przedpokoju. Upss. Próbowałem stanąć jak najbardziej prosto i się nie chwiać ale to nie było takie proste.
-Justin, dlaczego nie odbierałeś telefonu i  gdzie do cholery się podziewałeś przez prawie cały dzień?!- krzyknęła.
-Mamuś spokojnie. Czy to nie ty powtarzasz że w tym domu nie można się tak wyrażać?- zapytałem głupio.
-Justin przecież ty jesteś kompletnie pijany- powiedziała podchodząc do mnie bliżej.
-Wypiłem jedno piwo- westchnąłem.
-Nie tak cię wychowałam... Przyjechałeś z Maricą, zostawiasz ją samą i idziesz się upić?- widać po niej było że jest rozczarowana.
-Mamo...- westchnąłem ponownie.
-Przestań, dobrze że Marica poszła z dziećmi. Radzę przygotować dobrą wymówkę- powiedziała i poszła do salonu. Próbowałem wejść na schody nic sobie nie robiąc. W głowie kręciło mi się strasznie. Wszedłem do swojego pokoju i nawet się biorąc prysznica położyłem się na łóżko.

Oczami Marici...
-Wróciliśmy- powiedziałam z uśmiechem kiedy otworzyłam drzwi.
-I jak było dzieciaki?- zapytała Pattie.
-Marica jest super!- krzyknął Jaxo i pobiegł z Jazmyn jak przypuszczam do swojego pokoju.
-Wymęczyły cię?- zapytała kobieta.
-Nie, uwielbiam dzieci. Świetnie się bawiliśmy- uśmiechnęłam się do niej- Idę zadzwonić do Justina, może teraz odbierze- westchnęłam. Nagle mina Pattie stała się smutna- Coś się stało?- zapytałam kiedy wchodziłam na schody.
-Justin już wrócił, jest w pokoju- powiedziała i poszła do kuchnie chyba. Uśmiechnęłam się na myśl o tym że Justin już wrócił. Pośpiesznie udałam się do jego pokoju. Otworzyłam je i mina mi zrzedła. W całym pomieszczeniu panował półmrok i śmierdziało alkoholem. Szczerze mówiąc czułam się jak w jakieś melinie... Zamknęłam drzwi i weszłam dalej. Na łóżku leżał Justin. Popatrzyłam na niego z obrzydzeniem. Nawet nie ściągnął butów, tylko położył się pewnie tak jak stał. Miałam ochotę go obudzić, spoliczkować, nakrzyczeć... Sama już nie wiem. To ja się o niego bałam jak głupia a on się tak po prostu dobrze bawił... Wzięłam swoją walizkę, którą dzięki bogu jeszcze nie rozpakowałam i wyszłam z pokoju. Postawiłam ją na korytarzu i zeszłam na dół do Pattie.
-Mogłaby pani pokazać jakiś pokój gościnny w którym mogłabym się przespać?- zapytałam. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy. Nie chciałam teraz wybuchnąć głośnym płaczem. Pattie podeszła do mnie i mnie przytuliła.
-Ja przepraszam za niego- wyszeptała.
-Nie musi pani przepraszać- powiedziałam- ja zajmę ten pokój tylko na parę godzin żeby się przespać. Z samego rana pojadę do mojej ciotki- uśmiechnęłam się do  niej.
-Powinniście porozmawiać..- zaczęła.
-Nie mam ochoty z nim rozmawiać... Wolał iść poimprezować zamiast ten czas spędzić ze mną. Nie będę się narzucała i mu przeszkadzała w imprezach...
-No dobrze, to twoja decyzja. Chodź zaprowadzę cię- powiedziała. Po drodze wzięłam moją walizkę i poszłam za Pattie. Miałam dość tego wszystkiego. Podziękowałam kobiecie, a kiedy wyszła, zamknęłam drzwi na klucz, aby nikt nie mógł wejść. Poszłam do toalety się umyć i przebrać. Chodź była taka wczesna pora bo było dopiero przed 20 to ja chciałam iść już spać. Kiedy leżałam już w łóżku postanowiłam zadzwonić do Elizabeth.
-No hej kochanie- usłyszałam.
-Cześć Elizabeth, dzwonie żeby się zapytać czy przenocowałabyś mnie, przyjechałam na kilka dni do LA i pomyślałam że może odwiedziłabym cię, co ty na to .
-No pewnie, wpadaj kiedy chcesz- słyszałam że bardzo się ucieszyła kiedy się o ty dowiedziała.
-Tylko że ja byłaby z samego rana, to nie jest problem?- zapytałam.
-No pewnie że nie- zaśmiała się- sama przyleciałaś?- zapytała.
-Nie, z Justinem- westchnęłam.
-Czyli on też będzie?
-Nie- powiedziałam szybko.
-Coś się stało?
-Pogadamy jak przyjadę, ok?
-No dobrze, to do zobaczenia.
-Pa- odpowiedziałam i się rozłączyłam. Nastawiłam budzik na piątą rano i położyłam się spać.


________________________________________________________________________________
Taki króciutki wyszedł ;/
Dzięki za wszystkie wejścia na bloga i w ogóle
za to że jesteście ze mną tutaj. Mam nadzieję że
się podoba. Kolejny rozdział w piątek :)
+
Czytasz? Skomentuj.

wtorek, 21 maja 2013

30. W rozpuszczonych włosach wyglądasz tak bardzo seksownie


-Marica..- usłyszałam cichy głos Justina- kochanie- zaczął jeździć nosem po szyi co wywołało uśmiech na mojej twarzy- kochanie wstawaj- ponownie zaczął mówić. Otworzyłam leniwie jedno oko i popatrzyłam na niego chłopak się zaśmiał a ja  z powrotem zamknęłam oko- Marica wstawaj, zaraz lądujemy- powiedział. Szczerze mówiąc nie chciało mi się nawet na sekundę otworzyć oczy ale jak trzeba to trzeba...
-No juuuż- przeciągnęłam ziewając. Justin zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. Popatrzyłam na niego z udawanym wyrzutem a on popatrzył na mnie pytająco.
-A usta to co?- zapytałam. Justin zaczął się śmiać a kiedy troszeczkę się uspokoił, pocałował mnie.
-Kocham cię- szepnęłam.
-Ja ciebie bardziej- powiedział z wielkim uśmiechem. Przytuliłam się do niego i ponownie zamknęłam oczy.
-Shawty nie śpij- zaśmiał się.
-No wiem- powiedziałam cicho i po raz kolejny zmusiłam się do otwarcia oczu.

***
-Justin, może wpadniemy później- powiedziałam kiedy nasza taksówka zatrzymała się pod domem chłopaka.
-Nagle się boisz?- zaśmiał się- przecież już byłaś tutaj kiedyś, znasz moją mamę...
-Ale kiedyś to kiedyś, z resztą byłam tutaj w roli twojej przyjaciółki- przerwałam mu. Chłopak chwycił moją dłoń i wysiedliśmy z auta.
-Będzie dobrze kochanie- szepnął mi do ucha a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Justin wziął nasze walizki i zaczęliśmy iść w stronę drzwi.
-Mamo, jestem!- krzyknął szatyn otwierając drzwi.
-W salonie- usłyszeliśmy. Chłopak odłożył walizki i złapał mnie z rękę.
-Kocham cię- szepnął i razem poszliśmy do salonu gdzie była jego mama.
-Justin...- zaczęła ale przerwała kiedy mnie zobaczyła- ach, kochanie nie powiedziałeś że przyjeżdżasz z Maricą- powiedziała i podeszła do nasz- miło cie znów widzieć- uśmiechnęła się i wyściskała mnie.
-Mi również miło- zawtórowałam jej.
-Ale u was to chyba się trochę pozmieniało- powiedział patrząc na nasze splecione dłonie.
-Jesteśmy razem- powiedział dumnie brunet.
-No wiedziałam że coś się święci- zaśmiała się- nawet nie wiecie jak się cieszę- uśmiechnęła się i zaczęła ściskać Justina. Potem przyszła moja kolej. Kiedy przytuliła mnie szepnęła tak aby tylko ja mogła to usłyszeć:
-W końcu znalazł odpowiednią dziewczynę. Strasznie się cieszę- uśmiechnęłam się do niej i bardziej się wtuliłam. Kiedy skończyliśmy Justin poszedł zanieść nasze walizki do pokoju. Ja usiadłam z Pattie na kanapie.
-Od kiedy jesteście razem?- zapytała.
-Nie wiem, trochę ponad miesiąc- uśmiechnęłam się.
-Wtedy jak Justin wrócił z LA?
-Tak, dostałam od niego szczeniaczka- kobieta zaśmiała się.
-Nie wiedziałam że Justin jest...
-No co Justin jest?- nagle za nami pojawił się mój chłopak. Obie z Pattie zaśmiałyśmy się.
-Nie wiedziałam że mój kochany synek jest takim romantykiem żeby kupować dziewczynie szczeniaczka, boże kochanie jestem z ciebie taka dumna- zachwycała się...
-No, a co miałem zrobić jak mnie szantażowała że jak nie kupie jej psa to nie będzie się do mnie odzywać- zaśmiał się i usiadł obok mnie. Oboje się śmiali a ja spojrzałam na Justina.
-Ja ciebie szantażowałam?- zaśmiałam się- Pattie nie wierz mu, on teraz wymyśla jakieś historyjki.
-Justin masz mi kupić psa, nie interesuje mnie że jest 23, chcę mieć psa z samego rana-udawał mój głos- to też sobie wymyśliłem?- zaśmiał się. Uderzyłam go w żebra.
-Tak kochanie to też wymyśliłeś- powiedziałam słodko i pocałowałam go w czoło. Chłopak zaśmiał się i złapał mnie za rękę.
-No to mamuś ja idę pokazać Marice gdzie będziemy spać- powiedział i już mieliśmy wstawać kiedy Pattie nas zatrzymała.
-Jak to "będzieMY spać" ? Nie ma mowy Justin u siebie w pokoju SAM- podkreśliła ostatni wyraz. Chłopak się tylko zaśmiał i wysłał jej buziaka w powietrzu.
-Oczywiście mamo- zaśmiał się i poszliśmy do jego pokoju. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.
-Masz takie strasznie wygodne łóżko- westchnęłam  Poczułam jak chłopak kładzie się obok mnie i bawi się moimi włosami. Otworzyłam jedno oko i zerknęłam na niego. Justin uśmiechnął się i mnie pocałował. Oddałam mu pocałunek i tak zaczęliśmy się całować bardzo namiętnie. Po chwili usiadł nam mnie okrakiem a ja zarzuciłam nogi na jego plecy. Chłopak lekko rozchylił moje usta i wsadził do nich swój język. Mmmm on całował po prostu nieziemsko.

Oczami Justina.
Ja chyba nie wytrzymam wiem że ona nie jest jeszcze gotowa ale od wczoraj nie mogę przestać myśleć o niej. Kiedy jestem obok niej nie mogę się na niczym skupić, wciąż przed oczami mam jej widok poprzedniej nocy. Mam na nią wielką ochotę, boję się że zrobię coś nie tak. Nie ! Justin musisz się powstrzymać, nie możesz... Znów ten pieprzony głosik w mojej głowie. Jak zwykle ma wyczucie czasu. Odsunąłem się od Marici i uśmiechnąłem do niej. W jej oczach można było zobaczyć iskierki. Zszedłem z niej i ponownie położyłem się obok niej. Dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy wtuliła się we mnie. Kocham ją. Teraz już to wiem. To prawda że szczęście jest bliżej niz nam się wydaję. Pocałowałem ją we włosy i wtuliłem w siebie jeszcze bardziej.

***
-Justin pośpiesz się, czekamy tylko na ciebie- usłyszałem krzyk Marici.
-Już idę kochanie- westchnąłem i bezradny spojrzałem na buty. Nie mogłem się zdecydować, które założyć- Kochanieee!- krzyknąłem. Poczekałem na dziewczynę. Już po kilku sekundach zobaczyłem ją w progu mojego pokoju. Kiedy zobaczyła te wszystkie porozrzucane buty wybuchnęła głośnym śmiechem- Pomóż- popatrzyłem na nią błagalnym wzrokiem.
-Weź te- podniosła jedną parę z podłogi. Spojrzałem na nie. Pasowały idealnie. Założyłem je i podszedłem do niej.
-Dziękuję- pocałowałem ją w policzek i złapałem za rękę. Zeszliśmy na dół do kuchni. Usiedliśmy przy stole a moja mama przyniosła kolację. Nalałem mojej mamie i Marice wodę.
-Na długo zostajecie?
-Na trzy dni- odpowiedziałem.
-Dlaczego tak krótko?- zapytała smutno.
-Marica ma szkołę, nie może jej zawalić. Mimo tego że zbliża się koniec roku ma dużo nauki- wytłumaczyłem. Marica patrzyła na mnie z uśmiechem.
-A ty się nie uczysz? Jeszcze nigdy nie słyszałam żebyś miał jakieś prywatne lekcje albo cś w tym stylu- uśmiechnęła się.
-Ja? Ja...- nie wiedziałem co powiedzieć. Moja mama popatrzyła na mnie podejrzanym wzrokiem- Mam lekcje tylko nigdy ci o nich nie mówiłem- wybrnąłem jakoś z tego i lekko kopnąłem Maricę pod stołem. Popatrzyłem na nią znacząco a ona się zaśmiała. Chwilę jeszcze jedliśmy i rozmawialiśmy po czym ja z Maricą posprzątaliśmy a moja mama była umówiona na z jakąś swoją przyjaciółką. Coś często do niej wychodzi, no ale cóż nie będę wypytywać. Przyjaciółka to przyjaciółka... Podszedłem do Marici, która właśnie siedziała na moim łóżku i czesała swoje włosy.
-Kochanie podasz mi gumkę? Leży w łazience na szafce..- powiedziała pokazując ręką na drzwi od łazienki.
-Ale po co?- zapytałem zdziwiony- w rozpuszczonych włosach wyglądasz tak bardzo seksownie- uśmiechnąłem się do niej i zacząłem ją całować po szyi. Dziewczyna uśmiechnęła się ale odsunęła się ode mnie.
-Justin, tutaj?- zapytała.
-Mojej mamy nie ma- zaśmiałem się.
-Nie tutaj, dobrze- powiedziała łapiąc moja dłoń. Uśmiechnąłem się do niej.
-Dobrze- pocałowałem ją w usta. Położyłem ją na łóżko i sam opadłem obok niej. Wtuliła się we mnie i tak po prostu zasnęła...

_________________________________________________________
Ja przepraszam... Rozdział jest do bania ale po prostu nie mogłam niczego wymyślić, dlatego tak długo zwlekałam z dodaniem nowego rozdziału... Mogę jedynie obiecać że w następnym rozdziale będzie sie trochę działo...