-Marica?
-No hej- uśmiechnęłam się do niej.
-Myślałam że będziesz troszeczkę później. Jest- przed szóstą- mówiła zaspana.
-Jak chcesz to sobie tutaj poczekam do 9- zaśmiałam się.
-Nie no, nie wygłupiaj się, wchodź- otworzyła drzwi szerzej i zaprosiła mnie do środka. Położyłam walizkę w przedpokoju i poszłam z nią do salonu. Elizabeth usiadła na kanapie i pokazała żebym zrobiła to samo. Nie czekając dłużej usiadłam obok niej.
-A teraz opowiadaj co się stało- powiedziała patrząc na mnie.
-Hmm...- zaczęłam...
-No opowiadaj- ponagliła mnie. Spojrzałam na nią. Poruszała zabawnie brwiami na co się zaśmiałam i zaczęłam mówić....
-Ach... Rzeczywiście. Nie wiem co ci poradzić...- westchnęła.
-Nie mam ochoty z nim rozmawiać więc nie proponuj mi tego- popatrzyłam na nią. Elizabeth zaśmiała się.
-No dobrze, w takim razie nie ma nic innego jak iść na jakąś imprezę...- powiedziała uśmiechnięta.
-No nie wiem, nie chcę iść się bawić bez niego..- zaczęłam.
-Ej, nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów... On mógł się bawić bez ciebie? Przestań, musisz mu pokazać że nie tylko on może- zaczęła poważnie- z resztą, masz ostatnią okazję pobawić się z ciotką bo jutro wieczorem mam zajęcia z nowymi modelkami w naszej agencji- westchnęła.
-Czyli jutro muszę się zmyć?- zapytałam. Elizabeth zaśmiała się.
-Nie no co ty... Idziesz ze mną. Dziewczyny są mniej więcej w twoim wieku więc się dogadacie, a ja będę miała towarzyszkę- uśmiechnęła się.
-No doobrze....
Oczami Justina...
Obudził mnie potworny ból głowy. Otworzyłem oczy. Na szczęście ktoś zasłonił okna dzięki czemu nie zostałem porażony promieniami słońca. Podniosłem się lekko ale po chwili opadłem na łóżko. Rozejrzałem się po pokoju ale nigdzie nie widziałem Marici... Cholera, Marica ! krzyknąłem w myślach i zerwałem się z łóżka. Wyleciałem z pokoju i zbiegłem na dół, do salonu, w którym siedziała moja mama...
-Widziałaś Maricę?- zapytałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Westchnąłem głośno i postanowiłem poszukać jej. Kiedy sprawdziłem wszystkie pomieszczenia w domu, znów zbiegłem do salonu.
-Gdzie Marica poszła?- znów nic- do sklepu? Z dziećmi?- ponownie zacząłem pytać. Moja mama wstała z kanapy i kiedy mnie mijała rzuciła we mnie jakąś kartką. Popatrzyłem na nią pytająco ale ona jedynie wywróciła oczami i poszła do kuchni. Wziąłem kartkę i zacząłem ją czytać...
Dziękuję Pattie, że przenocowałaś mnie w tym pokoju i w ogóle dziękuję za cały wczorajszy dzień, naprawdę świetnie się bawiłam. Mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy, na jakieś kawie czy na zakupach. Jak będę w LA jeszcze to dam znać. Dziękuję
Pobiegłem do kuchni. Moja mama szykowała chyba obiad.
-Gdzie ona jest?- zapytałem. Moja mama nie zwracała na mnie uwagi- wiedziałaś że chce wyjechać i nawet jej nie zatrzymałaś. Dziękuję bardzo!- wrzasnąłem. Moja mama chyba nie wytrzymała bo gwałtownie odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie z wyrzutem. W tym momencie pożałowałem tego co powiedziałem.
-Ja miałam ją zatrzymywać?! Było trzeba z nią wczoraj spędzić chociaż chwilę ale nie... Wolałeś iść i się upić zamiast spędzić czas ze swoją dziewczyną!!- krzyczała coraz głośniej.
-To nie tak..- zacząłem ale nie było dane mi skończyć.
-A jak Justin ? Wyszedłeś rano, wróciłeś wieczorem kompletnie pijany! Możesz mi wyjaśnić, gdzie ty w ogóle byłeś? Przyjechałeś z dziewczyną i poszedłeś gdzieś z koleżkami się napić. Nie tak cię wychowałam- powiedziała zawiedziona i wyszła. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i go włączyłem. Od razu zauważyłem kilkanaście nieodebranych połączeń od mamy i Marici. Jednak najwięcej było od Jazmyn. Westchnąłem głośno. Wybrałem numer Marici i przyłożyłem telefon do ucha. Niestety miała wyłączony telefon. Gdzie ona mogła być...Spojrzałem na zegarek. Była 13:48 o tej godzinie mogła być wszędzie. Miała wystarczająco dużo czasu aby jechać na lotnisko i wsiąść do samolotu... Kopnąłem w ścianę. Nagle zza drzwi wyszła Jazmyn. Uśmiechnąłem się do niej, jednak ona nawet na mnie nie spojrzała. No co jest do cholery, teraz nikt się do mnie nie będzie odzywać?
-Dzwoniłaś wczoraj- powiedziałem łamiącym się głosem.
-Dzwoniłam- odpowiedziała bez żadnych emocji.
-To coś poważnego?- zapytałem.
-Dla mnie tak ale dla ciebie raczej nie...
-O co chodzi?- podszedłem do niej i kucnąłem by być na jej wysokości.
-O Maricę, ale ona cię raczej nie interesuje...- powiedziała smutno.
-Księżniczko, przecież wiesz że Marica bardzo mnie interesuje...- westchnąłem.
-Najwyraźniej nie tak bardzo- powiedziała i odeszła ode mnie. Podeszła do stołu i nalała sobie sok pomarańczowy. Przeszła obok mnie i już chciała wyjść ale odwróciła się i popatrzyła na mnie z politowaniem..
-Lepiej się umyj bo strasznie śmierdzisz fajkami i piwem- powiedziała i poszła. Stałem cały czas w tym samym miejscu. Ona miała rację, pomimo tego że jest młodsza... Westchnąłem głośno i udałem się do łazienki.
Oczami Marici...
Siedziałam właśnie w pokoju i szukałam jakiś ciuchów na imprezę kiedy ktoś zapukał do moim drzwi. Przestraszyłam się. Pomyślałam że Justin domyślił się że mogę być u Elizabeth i przyszedł. Podeszłam niepewnie do drzwi i je otworzyłam. Zobaczyłam Josha. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
-Hej Marica- powiedział.
-No cześć- zaśmiałam się i gestem ręki zaprosiłam go do środku.
-W zasadzie to przyszedłem pogadać o tym wyjeździe. Dzwoniłem do ciebie raz ale nie odbierałaś. Chciałem zapytać czy pojedziesz...
-A kiedy on jest.
-Za tydzień, posłuchaj strasznie mi zależy żebyś...- przerwałam mu.
-Pojadę- uśmiechnęłam się. Chłopak stanął najpierw jak w szoku ale szybko uśmiechał się do mnie i przytulił mnie.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę- zaśmiałam się .
-Tylko jak zbłaźnię się przed twoimi tancerzami to żeby tylko nie było że nie ostrzegałam.
-Przestań nawet tak mówić- powiedział i pogroził mi palcem. Zaśmiałam się.
-Dobra to ja będę leciał już. Za jakąś godzinkę będziemy szli więc pośpiesz się- powiedział i wyszedł z pokoju.Spojrzałam na moje ciuchy, które wyciągnęłam z walizki i głośno westchnęłam.
***
-Chcesz drinka?- spytał Josh. Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową.
-Tylko nie mów tacie jak ze mną balowałaś bo inaczej następnym razem nie puści cię do mnie- zaśmiała się Elizabeth.
-No nie wiem nie wiem ciociu- zaśmiałam się. Obok nas pojawił się Josh i podał nam nasze drinki. Uśmiechnęłam się do niego i upiłam trochę ze swojej szklanki.
-Kochanie wiesz że Marica zgodziła się jechać z moim zespołem na obóz?- mówił Josh.
-Strasznie się cieszę. Nawet nie wiesz co ja przez ciebie miałam Marica. Josh ciągle powtarzał jaka to szansa dla jego zespołu. Chodził i przeżywał - zaśmiała się na co ja popatrzyłam na Josha rozbawiona.
-Przecież ja nie umiem tańczyć- powiedziałam.
-Bo ty nie musisz umieć tańczyć. Ty masz to w żyłach- uśmiechnął się i posłał i całusa na co się zaśmiałam.
-Mam być zazdrosna?- zapytała Elizabeth.
-Ani trochę- odpowiedziałam, a Josh pocałował ją.
-Zatańczysz?- spytał Josh patrząc na moją ciotkę. Elizabeth pokiwała głową i poszli tańczyć. Mijając mnie Josh się zaśmiał i powiedział że także będę musiała z nim zatańczyć. Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową twierdząco. Wyciągnęłam telefon z torebki i go włączyłam. Na ekranie od razu mi wyskoczyło że mam kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od Justina. Nie zamierzałam do niego oddzwaniać... Wybrałam numer do mojego taty. Poinformowałam go że jestem u Elizabeth. Wypytywał co się stało ale nie chciałam o tym z im rozmawiać... Powiedziałam że wytłumaczę mu jak wrócę. Nie nalegał za co go kocham. Kiedy się rozłączyłam od razu mój telefon zaczął dzwonić. Westchnęłam głośno ponieważ wiedziałam że to Justin. Odrzuciłam połączenie jednak zaraz znów zaczął dzwonić. Przewróciłam oczami i odebrałam.
-Co chcesz?- zapytałam oziębłym tonem.
-Możemy porozmawiać?
-Właśnie rozmawiamy- westchnęłam.
-Kocham cię...
-Jakoś dziwnie to okazujesz- powiedziałam surowo. Słyszałam jak głośno wypuścił powietrze i mogłabym przysiądź że złapał się za kark.
-Marica proszę cie- powiedział niemalże błagalnie.
-Justin, to nie ma sensu, z resztą nie mogę dłużej z tobą rozmawiać- powiedziałam widząc idących w moją stronę Elizabeth i Josha. Moja ciotka zapytała po cichu z kim rozmawiam. Ruchem ust pokazałam jej że z Justinem. Ona zaśmiała się i powiedziała coś Joshowi na ucho. Mężczyzna podszedł do mnie i zaśmiał się.
-Marica proszę cię, przyjadę gdzie tylko chcesz tylko porozmawiaj ze mną...
-Marica, chodź tańczyć, leci taka gorąca piosenka- Josh powiedział do telefonu na co zaśmiałam się.
-Marica gdzie jesteś?!- zapytał Justin.
-Jestem na imprezie i przepraszam ale muszę już kończyć- śmiałam się dalej. Nie dałam Justinowi nic powiedzieć ponieważ szybko się rozłączyłam. Spojrzałam na parę stojącą przede mną i razem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Dla... Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam ciągle się śmiejąc.
-Niech będzie trochę zazdrosny, nic mu nie będzie...
-Tylko że ja nie wiem czy chcę żeby on był zazdrosny- powiedziałam tak jakby do siebie.
-Co się stało kochanie?- zapytała Elizabeth.
-Nic, tylko zastanawiam się czy chcę aby się mną interesował po tym co zrobił.
-Chyba nie chcesz powiedzieć że już go nie....
-Nie, nie chcę tego powiedzieć... Zależy mi na nim tylko po ostatnim mam wątpliwości czy jemu również zależy na mnie- westchnęłam.
-Chodź zatańczyć- powiedział Josh i pociągnął mnie za rękę na środek parkietu. Josh naprawdę świetnie tańczył. Kiedy skończyła się piosenka zmęczona poszłam w stronę stolików gdzie siedziała Elizabeth.
-Dziewczyno i ty twierdzisz że nie umiesz tańczyć?- zapytał Josh.
-No tak- powiedziałam cicho.
-Ty się nie doceniasz- powiedział poważnie.
-Nie, po prostu wiem co umiem a czego nie- tłumaczyłam się.
-Ściemniasz- zaśmiał się. Usiedliśmy przy stoliku ,a Josh poszedł po drinka.
-Jak się bawisz?- zapytał ciotka.
-Świetnie- odpowiedziałam szybko.
-Wolałabyś być z Justinem?- zapytała. Popatrzyłam na nią. Wiedziałam ze miała racje. Chociaż byłam strasznie zła na niego, to tak naprawdę chciałam żeby był tutaj. Obok mnie.
-To na co liczysz? Zadzwoń do niego - uśmiechnęła się. Żeby to było takie proste. Na pewno się na mnie obraził albo coś...
-Nie wiem- westchnęłam.
-Ale ja wiem- zaśmiała się i wyciągnęła mój telefon.
-Co wiesz kochanie?- zapytał Josh podając nam drinki.
-Że Marica powinna zadzwonić do Justina i powiedzieć żeby przyszedł albo się z nim spotkać gdzieś.
-Dlaczego? Przecież to on ją zostawił wczoraj i poszedł się upić i bóg wie co jeszcze. Niech teraz pocierpi- powiedział patrząc na Elizabeth.
-Wiesz co kochanie? Żebyś ty był taki twardy w zasadach kiedy ty coś przeskrobiesz- zaśmiała się. Josh dał jej buziaka w policzek i objął ją w tali.
-Elizabeth masz rację. Jednak do niego zadzwonię- uradowana ciotka podała mi telefon i uśmiechnęła się. Wzięłam łyk alkoholu i wybrałam numer do Justina. Odebrał prawie natychmiast.
-Marica? Coś się stało? Kochanie gdzie jesteś..- zasypał mnie pytaniami. Uśmiechnęłam się.
-Nic się nie stało. Po prostu... Chciałam zapytać czy wpadniesz na imprezę- zaczęłam.
-A gdzie jesteś?- zapytał.
-Na tej plaży co ostatnio- powiedziałam.
-Będę za 15 minut- powiedział i rozłączył się. Położyłam telefon i skończyłam drinka. Uśmiechnęłam się.
-I jak? Przyjdzie?- zapytała Elizabeth.
-Będzie za 15 minut...
_________________________________________________________________
Hej kochani :**
Przepraszam was za to że ciągle nawalam... Miałam pisać częściej i jakoś
mi to nie wyszło. Strasznie was jeszcze raz przepraszam...
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia. :**
Przepraszam was za to że ciągle nawalam... Miałam pisać częściej i jakoś
mi to nie wyszło. Strasznie was jeszcze raz przepraszam...
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia. :**